niedziela, 10 marca 2013

ROZDZIAŁ 23

9:30 rano. Dziś moi rodzice wylatują do Polski. Z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej będę za nimi tęsknić.. No cóż. Nathan stwierdził, że podwiezie ich na lotnisko.
-Zuz, pośpiesz się trochę, bo nie zdążymy na samolot! - krzyczał z dołu tata.
Nath z tatą poszli zanieść walizki do auta, a ja jeszcze chwilę rozmawiałam z mamą.
-Będę za wami tęsknić. - wyznałam.
-My za tobą także. - odpowiedziała. - Ale będziemy często telefonować. Poza tym, przyjedziemy was odwiedzić za kilka miesięcy.
Odpowiedziałam uśmiechem i się do niej przytuliłam. Po chwili zawołał nas tata, po czym wszyscy wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko.
-Będę za wami tęsknić. Kocham was. - powiedziałam chwilę przed odlotem samolotu.
-My jeszcze bardziej. Ale pamiętaj.. - zaczął ojciec. - Nie rób żadnych głupst. Zadbaj jakoś o siebię. Wiesz gdzie masz pieniądze. Nie wydawaj ich od razu. Po prostu nie rób niczego czego później będziesz żałować.
-Oczywiście. - przytuliłam się do niego.
-A ty chłopcze.. Opiekuj się nią. - zwrócił się do Nathan'a. - kochaj tak jak kochasz, i mam nadzieję, że jej nie skrzywidzisz. Tak jak obiecałeś.
-Obiecuję. Jest przy mnie bezpieczna. - zapewnił.
Później mama dodała jeszcze kilka słów, aż w końcu musieli odlecieć. Trochę ciężko było mi się z nimi rozstać, jednak z drugiej strony czuję się świetnie.
-No to co? Jesteśmy wolni! - krzyknęłam do Nathana gdy odlecieli.
-Tak. Ale musisz na siebię i tak uważać. Tak jak powiedział twój ojciec.
-Tak, tak, wiem. - oznajmiłam i pocałowałam go.
Cieszyliśmy się chwilą, gdy nagle do Nathana zadzwonił telefon.
Z perspektywy Nathana / rozmowa przez telefon:
-Halo? - zapytałem.
-Młody, tu Tom, jest mały problem.. - powiedział.
-No o co chodzi?
-Jay.. Mieliśmy ostatnio imprezę, rano miał kaca i najwidoczniej jeszcze mu nie przeszło.. Szedł właśnie do sklepu i telefon do nas zadzwonił.. Szpital.. Jakoś szedł aż pod auto wszedł.. - wyjaśnił.
-Co?! Jak pod auto?! - wydarłem się. - Czy wy do cholery zawsze musicie imprezować?! Później widzisz co się dzieje! Gdzie jesteście?
-No w szpitalu. Na pierwszym piętrze. - oznajmił.
-Już jedziemy. - powiedziałem i się rozłączyłem.
-O co chodzi? - zapytała Zuza.
-Jay wylądował w szpitalu. Musimy tam jechać. - wyjaśniłem.
Nie pytając o szczegóły wsiadła do auta. Przez całą drogę zastanawiałem się co mu się stało. Czy to coś poważnego? Czy wyjdzie z tego? Nie wiedziałem. Był moim najlepszym przyjacielem, zawsze mogłem mu się wygadać. Porozmawiać z nim. Nie wiem, co bym zrobił gdyby go zabrakło..
Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Ruszyliśmy na pierwsze piętro. Reszta zespołu krzątała się na korytarzu. Tom chodził nerwowo tam i z powrotem, Allis strasznie płakała, Max ją uspokajał, a reszta prestraszona siedziała na krzesłach.
-Allis.. Nie płacz! Wszystko będzie dobrze. - podeszła do niej Zuz.
-Nic do cholery nie będzie dobrze! On pewnie z tego nie wyjdzie.. - rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Jay to silny facet, da sobie radę. Na pewno. Na 100% z tego wyjdzie! - zapewniała ją Nereesha.
Nagle z sali wyszedł lekarz.
-I co? Wyjdzie z tego? Co z nim? - obsypywała pytaniami All.
-Nie wiem.. Będzie potrzebna operacja. Przyszedłem zapytać o zgodę. - powiedział.
-Allis zgadzasz się? Jesteś najbliższą mu rodziną tutaj. - powiedziałem.
-Tak.. - wymamrotała.
Płakała tak mocno, że nie dało jej się uspokoić. Lekarz wrócił na salę, a Siva zadzwonił po rodzinę Jay'a. Musieli o wszystkim wiedzieć. Akurat byli daleko, więc mogli się zjawić najwcześniej za cztery godziny.
Z perspektywy Nereeshy:
Allis powoli się uspokoiła. Po jakimś czasie wstała, wytarła łzy, wzięła torebkę i pobiegła do łazienki. Pobiegłyśmy za nią. Zamknęła się w jednej z kabin. Zaś było słychać płacz. W końcu usłyszałyśmy jąknięcie z bólu, i ujrzałyśmy plamę z krwi. Po chwili jakoś poradziłyśmy sobie z otworzeniem drzwi. Allis siedziała na połodze, obok niej była plama krwi a w jej ręce znajdowała się żyletka. Zrobiła tylko kilka nacięć, więc nie straciła przytomności.
-Allis! Co ty do cholery robisz! - wydarła się Kelsey.
-To nie ma sensu.. On i tak z tego nie wyjdzie.. Więc ja też nie mam po co żyć.. - wyjąkała.
-Wiesz co Jay by poczuł gdyby cię taką zobaczył? A co jeśli akrat z tego wyjdzie?! W ogóle o nim nie pomyślałaś! - krzyknęłam.
Wywlokłyśmy ją z kabiny i przemyłyśmy rękę. Później zaprowadziłyśmy ją na korytarz.
-Boże, dziewczyno! Coś ty zrobiła?! - krzyknął Max gdy zobaczył jej rękę.
-Allis.. Musisz być silna.. Silna dla Jay'a. Musisz wierzyć, że on z tego wyjdzie. A tak na pewno będzie. Nie możesz się załamywać. Musisz po prostu wierzyć. - powiedziałam.
Po dłuższym czasie, w szpitalu zjawili się rodzice chłopaka. Wiedzieli już wcześniej, że Allis z nim jest. Starali się ją jakoś pocieszyć, jednak im też w oczach kręciły się łzy. Wszystkim było ciężko. W szpitalu spędziliśmy całą noc.



____________________________________
Trochę dużo czasu minęło, aż napisałam, ale jest :)
Proszę o kom. :)
I dziękuję za 1000 wyświetleń *.*
Łapcie wspaniałą piątkę :D

2 komentarze:

  1. Świetny ;p Jak zawsze zresztą ;d
    Czekam na następny xd
    Weny :)

    Zapraszam również do mnie:
    http://ifoundyoustoryofthewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany *.* Jay z tego wyjdzie no nie ? MUSI ! Wenyyy
    PS. To zdjęcie to moja tapeta na kompie :P

    OdpowiedzUsuń