piątek, 14 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 31

Obudziłam się około 9:15. Wstałam z łóżka i poszłam do toalety. Popatrzyłam w lustro. Włosy całe rostrzepane, makijaż rozmazany, oczy podkrążone.
-Musisz coś ze sobą zrobić! - powiedziałam sama do siebie i wzięłam się na układanie włosów, które spięłam w wysoki kucyk.
Następnie zmyłam stary makijaż i zrobiłam nowy, delikatny a zarazem ładny. Zajęło mi to około 15 minut.Teraz wystarczyło tylko wybrać ubrania. Postawiłam na czarne rurki i szeroką jaskrawą bluzkę. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Chciałam troszkę wrócić do starej tradycji, więc przyrządziłam jajecznicę.
-Nie nadaję się do tego! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam spalony posiłek.
To chyba nie był mój dzień.. Ale cóż, muszę nacieszyć się bułką z serem, szynką i sałatą. Powinno wystarczyć. Do tego wzięłam jeszcze szklankę pomarańczowego soku.
Strasznie pusto jest w domu, gdy nie ma tu Nathana. Brakuje mi go.
Po skończonym posiłku usiadłam na kanapie, wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam przeglądać internet. Jak zwykle - nic ciekawego. Po chwili stwierdziłam, że powinnam spotkać się z Austinem. Nie chcę popełnić tego błędu co wczoraj, chcę go poprostu przeprosić. Muszę mu też wyjaśnić, że to nic nie znaczyło, i że mam chłopaka.
-"...Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość. *Piiiiiip*" - usłyszałam w słuchawce.
-Cześć. Tu Zuza. Chciałabym się z Tobą spotkać. Jeśli masz czas, to proszę zadzwoń. - nagrałam się na sekretarkę i się rozłączyłam.
Miałam nadzieję, że oddzwoni. Nie musiałam czekać długo. Po jakiś 10 minutach, chłopak oddzwonił. Umówiłam się z nim, do parku. Chciałam po prostu pogadać, i myślę że on też chciał. Spotkałam się z nim około 14:30, ponieważ wcześniej był w pracy.
-Posłuchaj.. Chciałam Cię przeprośić za wczoraj. - zaczęłam. - To nie miało tak wyjść. Prawda jest taka, że tego nie chciałam. Jesteś na prawdę świetnym chłopakiem, ale ja już jestem zajęta. Bardzo Cię lubię, ale niestety nic z tego nie będzie.. Mam nadzieję, że nie masz do mnie o to żalu..
-To co się wczoraj stało.. To nic. Podobało mi się. Ty.. ty też mi się podobasz. Bardzo. Wiem, że tobie nasz wczorajszy pocałunek też się podobał. I że ja Ci się podobam. Przecież.. Nic nie stoi na przeszkodzie, możemy być razem. Teraz i tu. Jeśli tylko chcemy. A oboje dobrze wiemy, że chcemy. Dlatego, nie stawiaj oporu.. Proszę..- powiedział i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem.
-Dość tego! - krzyknęłam i uderzyłam go w twarz, a następnie pobiegłam do domu.
Lubiałam go bardzo, ale już miałam go dość. Co on sobie w ogóle myślał? Myślał, że dla niego zerwę z Nathanem? O nie! Może na początku dałam się ponieść, ale teraz.. Teraz zrozumiałam, że zrobiłam źle. Wiem, że muszę powiedzieć o tym Nathanowi, ale nie chcę mu zawracać głowy teraz, gdy jest w trasie. Teraz musi zająć się koncertami i fanami. Opowiem mu wszystko gdy wróci..

_______________________
Ojej, ale króciutki.. No ale cóż..
Nie pisałam przez chyba dwa miesiące, ponieważ nikt nie komentował tamtego, więc myślę, że nikt nie czyta.
Ale nawet jeśli nikt nie czyta będę pisać dla siebie, dla przyjemności...
Mimo to, dziękuję za tyle wyświetleń :)!

środa, 8 maja 2013

ROZDZIAŁ 30

Dziś miałam iść na umówione spotkanie z Austinem. Od razu po obudzeniu zeszłam na dół, by zrobić sobie śniadanie. Przygotowałam sobie dwa tosty i mocną kawę. Byłam zaspana, więc musiałam się pobudzić. Następnie udałam się do łazienki. Ubrałam niebieską sukienkę i czarny sweterek. Co prawda, nie lubię sukienek, ale w tej czułam się wyjątkowo dobrze. Była wygodna i dość ładnie w niej wyglądałam. Około 13:15 wyszłam z domu. Po dziesięciu minutach drogi byłam już pod kawiarnią, pod którą sie umówiliśmy. Austin już czekał.
-Hej! - przywitałam się.
-Cześć. Cieszę się, że przyszłaś. - uśmiechnął się i wręczył mi ślicznego kwiatka.
-Oo, dziękuję. To co? Wchodzimy? - zapytałam i wskazałam ręką na kawiarnię.
-Jasne. - odpowiedział.
Weszliśmy do kawiarni, zamówiliśmy kilka rzeczy. Ciągle gadaliśmy. Dowiedziałam się, że Austin pracuje w hotelu. Opowiedziałam mu wiele o sobie. Także dowiedziałam się wiele o nim. Znam go dwa dni, a czuję jakbym znała go lata. Czuję, że mogę mu zaufać. Ma w sobie coś, coś niesamowitego, pociągającego.
Po jakimś czasie wyszliśmy z kawiarni. Chodziliśmy wąskimi ulicami Londynu. Cieszyłam się, że mogę z nim spędzić dzień. Siedzieliśmy na jednej z ławek. I nagle.. nagle coś we mnie wstąpiło. Nie wiem czemu to zrobiłam. Pocałowałam go. Nie chciałam tego. Po prostu miał w sobie to coś, co mnie przyciągało. Jego usta, oczy, włosy, seksowie lekko zachrypniety głos.
Siedzieliśmy chwilę oszołomieni.
-Ja.. Przepraszam. - powiedziałam, i pobiegłam w stronę domu.
Słyszałam jak mnie woła. Nie chciałam sie odwracać. Biegłam po prostu przed siebie. Wiedziałam, że źle zrobiłam. Pojedyńcze łzy zaczęły spływać mi po policzku. To nie jest tak, że zapomniałam o Nathanie. Pamiętałam o nim doskonale, dlatego nie wiem czemu pocałowałam Austina. Nie chciałam tego.. To zrobiło tak jakby moje drugie ja. Połowa mnie była przerażona, oszołomiona. A druga połowa była cała w skowronkach. Musiałam ochłonąć.
Wpadłam do domu. Ściągnęłam buty, które zostawiłam rozrzucone w przedpokoju. Usiadłam na łóżku. Chwilę zastanawiałam się nad tym co zrobiłam. Niestety nie mogłam pozbierać myśli. Nagle zadzwonił telefon. To Nathan. Że akurat musiał wybrać taki moment.. No cóż.. Wytarłam łzy, szyko się uspokoiłam i odebrałam.
-Halo?
-Cześć skarbie. Co u Ciebie? - zapytał wesołym głosem.
-Wszystko dobrze, a u Ciebie? - także zapytałam.
-Też. Na pewno wszystko dobrze? Masz jakiś dziwny głos.. - coś wyczuł.
-Pewnie Ci się wydaje. - próbowałam kłamać.
-Być może. Tęsknię za Tobą.. - powiedział.
-Ja za tobą też. Nie mogę się doczekać kiedy wrócicie. - starałam się brzemieć prawdziwie.
Gadaliśmy jeszcze chwilę. Na szczęście niczego się nie domyślił ani nie dopytywał. Położyłam się na kanapie i o dziwo szybko zasnęłam.
Z perspektywy Nathana:
Zadzwoniłem do Zuzy. Tęskniłem za nią. Chciałem ją usłyszeć. Brzmiała jakoś dziwnie.. Tak, jakby coś się stało. Nie chciałem jej męczyć milionem pytań, więc po prostu nie pytałem o wszystko. Może po prostu miała zły humor.
Z chłopakami mieliśmy teraz dość dużo pracy. Nie mieliśmy czasu na miłości. Starałem się dzwonić kiedy tylko mogłem. Jednak menager strasznie nas cisnął. Próby, nagrania, koncerty.. No cóż.. Jakoś sobie radziłem.
Z perspektywy Austina:
Zuz uciekła. Nie wiem czemu.. Pocałowała mnie.. Tak, przyznaję, sam tego chciałem. Jest śliczną, atrakcyjną dziewczyną. Ma piękne oczy, usta, ciało. Bardzo mi się podoba. Myślę, że ja też jej wpadłem w oko. Tak, na pewno. Nie wiem jeszcze kiedy, ale na pewno będzie moja..


_______________________
Jest. xd Dobra, zaś tak późno.. No ale cóż.. Nie jestem w stanie pogodzić nauki z pisaniem :c
Przepraszam.
Tak poza tym, przepraszam, że nie komentuję waszych blogów. Ale wiedzcie że je CZYTAM. Czytam każdy rozdział i jestem zachwycona ^^
Dziękuję też że wy czytacie mojego bloga <3

niedziela, 28 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 29

Obudziliśmy się około 11:30. Nathan wyrwał się z łóżka jak oparzony.
-Co się dzieje? - zapytałam, zaspanym głosem.
-Już 11:30! Muszę się pakować! Przecież o 17:00 chłopaki po mnie przyjadą! - krzyknął.
Podniosłam się z łóżka, musnęłam usta chłopaka i zeszłam na dół do kuchni. Nathan był w pokoju, i bodajże wyciągał walizkę. Stanęłam przy kuchennym blacie, wyciągnęłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego. Następnie przygotowałam śniadanie. Nie chciałam nic wymyślać, więc po prostu zrobiłam jajecznicę. Gdy śniadanie było gotowe, Nathan zeszedł na dół. Ubrał czarne rurki, i niebieską koszulkę. Włosy jeszcze miał roztrzepane na każdą stronę. Kochałam na niego patrzeć, gdy tak wyglądał. W tedy to nie był ten Nathan Sykes, nie ten Nathan Sykes, którego kocha milion dziewczyn. Nie ten Nathan Sykes, który był bogaty, który był sławny na całym świecie. Był to po prostu normalny chłopak. Zaczęłam się uśmiechać pod nosem.
-Co się tak śmiejesz? - zapytał, zjadając resztę posiłku.
-Po prostu cieszę się, że cię mam. - odpowiedziałam i się do niego przytuliłam.
Około 13:50 poszliśmy się pakować. Znaczy.. Nathan poszedł. Ja tylko pomagałam. Spakował prawie wszystkie swoje rzeczy, mimo, że jedzie tylko na tydzień. Skończył się pakować około 16:30. Wszystko przez to, że nie umiał znaleźć dokumentów. Ostatnie pół godziny spędziliśmy na całowaniu, przytulaniu. Dokładnie o 17:00 chłopcy wparowali do naszego domu. Nathan wziął walizkę i poszedł do auta. Teraz zostało mi samotnie spędzić cały tydzień..
Następnego dnia, postanowiłam poszukać pracy. Owszem, miałam jeszcze pieniądze, które przysyłali rodzice, poza tym Nathan zostawił mi sporą sumę. Chciałam po prostu coś znaleźć, by się nie nudzić. Także chciałam sama zarabiać na życie, a nie żyć z utrzymania rodziców, i mojego chłopaka. Wzięłam ze sobą gazetę, i poszłam do parku. Zaczęłam przeglądać ogłoszenia pracy w gazecie, ale nic nie znalazłam. Nie załamałam się tym jakoś specjalnie. Nie chciałam się też załamywać, brakiem Nathana u boku więc na poprawę humoru kupiłam sobie lody. Włożyłam słuchawki do uszu i jedząc loda, przechodziłam po ulicach Londynu. Nie patrzyłam na drogę, i później tego żałowałam. Weszłam na jakiegoś kolesia i pobrudziłam jego białą koszulę, czekoladowym lodem.
-O Boże! Przepraszam! Nie chciałam! Przepraszam bardzo! - krzyknęłam.
-Nic strasznego się nie stało.. Wypierze się i będzie po wszystkim. - uśmiechnął się delikatnie.
-To może.. Pan do mnie przyjdzie i po prostu to wypierzemy. Jeśli plama nie będzie chciała zejść, oddam cały koszt koszuli. - zaproponowałam.
-To tylko jedna koszula! Nic się nie stało! - odparł.
-Oj stało.. Zapraszam do mnie, wypiorę to Panu. - powiedziałam i pociągnęłam go za sobą.
Po chwili byliśmy już w domu. Kazałam mu zdjąć koszulę, i dałam mu jakąś bluzkę Nathana do ubrania.
-Jeszcze raz bardzo Pana przepraszam! - powiedziałam, gdy koszula się już prała.
-Po pierwsze, nie jestem Pan, tylko Austin. - przedstawił się, podając mi rękę. - A po drugie, nic się nie stało.
-Zuz. - także się przedstawiłam. - Znaczy.. Zuzanna.
-Ładne imię. Pochodzisz z Polski? - zapytał.
-Tak. Skąd wiesz? - uśmiechnęłam się.
-Domyśliłem się po imieniu. Miałem kiedyś kuzynę Polkę, która tak się nazywała.
Gadaliśmy jeszcze chwilę. Okazało się, że Aus jest o 2 lata starszy. Miło się z nim gadało. Umówiliśmy się na jutro do kawiarni. Oddałam mu koszulę, po czym wyszedł z domu. Był bardzo fajnym chłopakiem, po za tym bardzo przystojnym.  Przy nim nie myślałam o tym jak brakuje mi Nathana. Nie mogłam się doczekać jutra. Wiedziałam, że miło spędzimy razem dzień.


___________________
29 jest. Wiem, że krótki, ale brak weny.
A teraz tak..... Przepraszam was bardzo, bardzo, baaardzo, że tak późno. Było by wcześniej ale miałam karę. -.-. Mam nadzieję, że się nie obrazicie i dalej będziecie czytać :)
Jeszcze raz, bardzo was przepraszam.
Jeśli chcecie się dowiedzieć co będzie między Austinem i Zuz, to komentujcie :)
Btw. dziękuję za tyle wyświetleń bloga, oraz dziękuję wszystkim który komentują, i czytają <3

sobota, 6 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 28

Wyszłam z łazienki i poszłam prosto do kuchni, gdzie czekał Nathan. Wzięłam szklankę wody, a następnie usiadłam naprzeciwko niego przy stole.
-No więc słucham Cię.. Jak doszło do bujki? - zaczął.
-Nathan..
-No nie Nathan, tylko opowiadaj!
-No więc.. Pamiętasz jak w tedy, na ulicy spotkaliśmy tą fankę? - zapytałam.
-No pewnie, że pamiętam, a co to ma z nią wspólnego?
-Dużo. Później napisałeś, że jesteśmy razem. Nic mi nie powiedziałeś! Ale mniejsza z tym.. Poszłyśmy z dziewczynami do klubu i tam była też ona. Byłam już trochę pijana.. Ona zaczęła się rzucać, wyzywać.. Nigdy bym jej nie pobiła, gdyby nie fakt, że byłam po kilku drinkach.. - wyjaśniałam.
-Jezu.. Rozumiem, że to nie jest miłe i w ogóle.. Ale czy to powód żeby się bić?
-Byłam pijana. Zrozum.
-No dobrze.. Właśnie, przepraszam, że Ci nic nie powiedziałem o tym twitterze.. - odparł.
-No cóż..
-A jak reacja ludzi? - zapytał.
-Interakcje szalały. Było wiele miłych odpowiedzi, ale zdarzały się też nie miłe.. Ale to nic. Rozumiem te wszystkie miliony dziewczyn. Zdarzają się przypadki, że jesteś dla nich całym światem, więc się nie dziwię, że się załamały. - zaczęłam się cicho śmiać pod nosem.
Wydawało mi się to trochę śmieszne. Nie wiem czemu, przecież Jay był dla Allis kiedyś całym światem, nawet w tedy kiedy się nie znali. A teraz, gdy jestem z Nathanem wydaje mi się to dziwne, i dziecinne. No cóż..
Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy jajecznicę. Nathan jakby cały czas się nad czymś zastanawiał. Nagle zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz. Mama. Ucieszyłam się gdy zadzwoniła. Tęskniłam za nią, za tatą. Rozmawiałyśmy chwilę, bo śpieszyła się na jakieś spotkanie. Zaproponowała żebym przyleciała do Polski, razem z Nathanem. Plan by oczywiście nie wypalił, bo chłopcy już pojutrze jadą w kilku dniową trasę.
Po skończonej rozmowie z mamą i obgadaniu wszystkiego z Nathanem, postanowiłam się przejść. Musiałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Poszłam na spacer. Szłam przed siebie, aż w końcu podeszłam do małego kiosku. Wyciągnęłam pieniądze z portfela i kupiłam świeżą gazetę. Poszłam do parku, usiadłam na ławce i zaczęłam czytać. Doszłam do przedostatniej strony, a tam artykuł "Najmłodszy członek zespołu The Wanted ma dziewczynę! Ujawnili się na twitterze!". Cała strona była "zapełniona nami". Było też tam nasze zdjęcie. Nie mam pojęcia skąd dziennikarze je mieli! Zawsze gdy wychodziliśmy z Nathanem uważaliśmy, czy gdzieś nie czają się paparazzi, a tu nagle nasze zdjęcie przy fontannie! Nie mam pojęcia jak to się stało..
Wróciłam do domu, po około godzinie. Nathan siedział przed laptopem i był czymś wyraźnie zdenerwowany. Wstał i szybko do mnie podszedł.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że aż tak po tobie jeżdżą?!
-Jeju, Nathan! Nic się przecież nie stało! - powiedziałam.
-Nie wcale.. Nie pozwolę, żeby nazywali Cię s*ką! - krzyknął. - I to są niby prawdziwi fani?!
-Nathan.. Zrozum.. Te miliony dziewczyn, są po prostu zazdrosne. Byłeś dla nich wszystkim. Teraz gdy się dowiedziały, że masz dziewczynę po prostu się zdenerwowały. - próbowałam go uspokoić.
-Rozumiem, no ale.. - zaczął, ale mu przerwałam.
-Żadnego ale. Teraz masz iść im napisać, jak bardzo je wszystkie kochasz i że są dla ciebie ważne! Wiesz jak wiele to dla nich znaczy? Jesteś ich idolem, musisz im pokazać, że każdy fan jest dla ciebie ważny, najważniejszy. Bez nich, nie był byś tym, kim jesteś. Nawet jeśli teraz cię zdenewowały, nie możesz ich zostawić!
-Masz rację.. - powiedział, a po chwili zrobił to co kazałam.
Reszta dnia minęła bardzo nudno. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i oglądaliśmy jakiś film. Raz zadzwonił menadżer chłopaków, z pytaniem czy Nathan pamięta o trasie. Trudno było o tym zapomnieć, więc pytanie było głupie. Trochę ciężko mi było pogodzić się z myślą, że będę musiała teraz przez tydzień budzić się sama. Nie widzieć jego uśmiechu, tych oczu... Nie widzieć jego roztrzepanej fryzury kiedy się budzi.. No cóż.. Będę musiała jakoś sobie poradzić sama. Przecież to tylko tydzień, minie szybko.
Siedzieliśmy na kanapie cały dzień, przed telewizorem. Korzystaliśmy z "ostatnich chwil bycia razem" więc co jakiś czas obdarzaliśmy się pocałunkami. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam na ramieniu chłopaka..

______________________________
Przepraszam, że taki krótki i nudny :/
Postaram się wszystko rozkręcić, gdy chłopacy będą w trasie:)
Mam nadzieję, że się nie obrazicie, że taki nudny, i będziecie mnie tu dalej "odwiedzać" :D
Co do ustwień w kom., już zmieniłam :) Mam nadzieję, że wszytko się zapisało xd
Dziękuję wszytkim którzy komentują:*
Postaram się następny rozdział dać za tydzień, lub wcześniej:)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 27

Kate i Martin wyjechali z naszego domu około 22:30. Można powiedzieć, że była to taka mała impreza. Nikt się nie upił bo mieliśmy tylko wino. Gdy zmyli się z naszego domu postanowiłam posprzątać cały bałagan. Wzięłam się za robotę.
-Kobieto, zbliża się 23:00, a ty chcesz sprzątać? - pytał Nath.
-No przecież nie zostawię takiego bałaganu! - odpowiedziałam.
-Możesz przecież posprzątać jutro.
-Nathan, wolę posprzątać dziś, a jutro mieć spokój. A ty idź się już położyć.
Tak jak kazałam, tak i zrobił. Gdy weszłam do sypialni Nathan jeszcze nie spał.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytałam. - Przecież byłeś zmęczony.
-Tak jakoś.. Nie umiem zasnąć, gdy nie ma cię obok. - odpowiedział i mocno mnie przytulił.
Po chwili oboje zasnęliśmy.
Następnego dnia obudziłam się około 09:30. Zeszłam na dół poszukać Nathana, którego już nie było w sypialni. Tak jak się spodziewałam przygotował śniadanie. Może nie było najsmaczniejsze, ale wiedziałam, że się starał. Po skończonym posiłku chłopak poszedł wziąć prysznić, a ja skorzystałam z wolnej chwili i sprawdziłam co na twitterze. Pierwszy tweet jaki ujrzałam, to tweet Nathana. Napisał o nas całemu światu. Byłam trochę zła, że nic mi nie powiedział, ale w końcu kiedyś trzeba było to ujawnić. Następnie weszłam w interakcje. No cóż.. Wiele osób życzyło nam szczęścia. Po prostu cieszyli się, że jesteśmy razem. Miło było czytać to wszystko, że jeśli Nathan jest szczęśliwy ze mną, oni też są szczęśliwi. Niestety nie wszytskie tweety były takie.. Było też wiele obraźliwych tweetów, nie tylko do mnie, ale także do Natha. Padało wiele brzydkich wyzwisk w moją stronę. Ludzie życzyli mi śmierci i pisali, że chcę tylko wykorzystać Nathana. Pisali, że mnie nienawidzą, a Nath i tak mnie w końcu zostawi. Było wiele tweetów typu "Zdechnij brzydka s*ko. On Cię nie kocha! On jest mój!". To jest przykład tweeta chyba najłagodniejszego z nich. Byłam bardzo wrażliwa, więc kilka łez spłynęło mi po policzku, po czytaniu tego wszystkiego.. Usłyszałam otwierające się drzwi z łazienki. Nie chciałam, żeby Nath zobaczył, że płaczę więc otarłam łzy i udawałam, że wszystko jej w porządku.
-Słuchaj kochanie, dzisiaj sobota. Może pójdziemy do jakiegoś klubu? - zapytałam by zapomnieć o sytuacji z zazdrosnymi fankami.
-To raczej niemożliwe.. Dziś z chłopakami musimy jechać do BigKeva. Ponoć jakaś ważna sprawa..-wyjaśnił.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się. - W takim razie pójdę z dziewczynami.
Pobiegłam na górę do pokoju, by po nie zadzwonić. Umówiłam się z Kate, Allis, Nereeshą i Kelsey na 17:30 pod klubem. Nathan musiał jechać o 14:00. Zanim jeszcze wyruszył cały czas powtarzał, żebym uważała na innych chłopaków. Myślę, że był po prostu zazdrosny, ale mniejsza z tym.
Do klubu ubrałam czerwoną, obcisłą sukienkę na jedno ramię. Była ona dość krótka, więc zakrywała tylko uda. Na szczęście nie musiałam wstydzić się swoich nóg. Były chude i nawet długie. Mimo ich długości i tak byłam niższa od Nathana i większości chłopaków. Do sukienki dobrałam czarne, bardzo wysokie szpilki i czarną torebeczkę na jedno ramie. W końcu musiałam gdzieś trzymać telefon, portfel i klucze. Wszystkie wyglądałyśmy pięknie. Do klubu pojechałyśmy taksówką. Po chwili byłyśmy już na miejscu. Chciałam dziś trochę zaszaleć, więc pierwsze co zrobiłam to podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Dziewczyny nie chciały być gorsze, więc zrobiły to samo. Wróciłyśmy do stolika. Nagle podszedł do nas jakiś facet. Zaczął podrywać Nereeshę. Nie dziwię się mu. Nereesha jest bardzo ładna. Koleś chciał dostać u niej jakąś szansę, ale ona go zwyczajnie w świecie olewała. Zaczęłam zamawiać kolejne drinki. Gdy podeszła do mnie jakaś dziewczyna, byłam już nieźle wstawiona. Mimo mojego stanu, rozpoznałam ją. To była ta sama dziewczyna, którą ostatnio z Nathanem spotkaliśmy. Wdałyśmy się w kłótnię. Nie bardzo pamiętam, jaki przebieg miała kłótnia. Pamiętam tylko, że się pobiłyśmy. Pobiłyśmy się o Nathana. Nic więcej nie pamiętam.
Gdy się obudziłam byłam już w domu. Z pewnością był to już następny dzień. Nathan siedział na krześle i bacznie mi się przypatrywał. Bardzo bolała mnie głowa i źle się czułam.
-No co się tak patrzysz?! - zapytałam.
-Ładnie to się tak upić? - odpowiedział pytaniem na pytanie, podając mi szklankę wody.
Natychmiastowo wszystko wypiłam i poprosiłam o jeszcze.
-Nathan.. Ja nic nie pamiętam.. Znaczy pamiętam, ale nie wiele..
-No cóż.. Wczoraj wróciłem około 20. Ciebie nie było, wiadomo. Dopiero około 1:00 w nocy dziewczyny cię przywiozły. Pijana, poszarpana i oko podbite. Coś ty tam do cholery robiła?!
-Nathan.. proszę cię.. Wytłumaczę Ci to później, a teraz pozwól, że pójdę się wykąpać i ogarnąć.
Podniosłam się z łóżka i ledwo trzymając się na nogach poszłam do łazienki. Włosy roztrzepane, makijaż rozmazany. To nic. Najgorsze było to, że miałam podbite oko. Teraz musiałam nakładać pół tony pudru, żeby to jakoś ukryć. Ale sama się o to prosiłam.. Z tego co pamiętam to ja pierwsza zaczęłam bujkę. No cóż.. Teraz tylko wszystko powiedzieć Nathanowi...

________________
No i jest :)
Dziękuję wszytskim, którzy komentują.
Pod ostatnim rozdziałem, jedna osoba prosiła mnie o zmienienie ustawień w kom. - z miłą chęcią bym to zrobiła, bo rozumiem jakie to denerwujące gdy za każdym razem jest sprawdzanie czy nie jesteś robotem, ale szczerze nie mam zielonego pojęcia jak to zrobić :/
Dziękuję wam za wszystkie miłe słowa które piszecie w kom. :*
To wiele dla mnie znaczy :) Cieszę się, że komuś podoba się mój blog. :)

piątek, 29 marca 2013

ROZDZIAŁ 26

Z perspektywy Zuz:
Te siedzenie w szpitalu, to był istny koszmar. Cieszymy się niesamowicie, że Jay żyje. Co prawda, ze szpitala jeszcze wyjśc nie może, ale najważniejsze, że po prostu żyje.
 Dzisiaj wraca do nas Kate. Z tego co wiem, ma przyjechać ze swoim chłopakiem. Nie mogę się doczekać aż go poznam.
Zbliżała się 9:30, Nathan dopiero się budził, a ja przygotowywałam śniadanie. Przygotowałam tosty, które chłopak uwielbiał.
-Mmm.. Co tak ładnie pachnie? - zapytał, wchodząc do kuchni.
-Zgadnij. - powiedziałam i delikatnie go pocałowałam.
-Tosty! - krzyknął po chwili. - Jesteś kochana!
Po chwili siedzieliśmy już przy stole i zajadaliśmy się śniadaniem.
-Co dziś robimy? - zapytałam po skończonym posiłku.
-Hmm... Pójdziemy odwiedzić Jay'a, a później możemy się przejść po Londynie, tak jak w tedy kiedy uciekliśmy. - zaproponował.
-Świetnie!
Poszliśmy na górę i zaczęliśmy wybierać ciuchy. Było dzisiaj dość ciepło, więc Nathan postawił na bluzkę z napisem "GAME OVER" i do tego zwykłe spodnie. Ja ubrałam czarne rurki, jasno-niebieską bluzkę z krótkim rękawkiem a na to szary sweterek. Nathan oczywiście narzekał, że tak długo się szykuję, no ale cóż.. Około 13:15 wyszliśmy z domu. Postanowiliśmy się przejść na pieszo. Do szpitala doszliśmy po około dwudziestu minutach. Szliśmy schodkami do góry, aż w końcu znaleźliśmy się w sali Jay'a.
-Czeeeść. Jak się czujesz? - zapytałam i przytuliłam go na ile to było możliwe.
-A dziękuję, dobrze. - odpowiedział.
Ze szpitala wyszliśmy około 14:00. Udaliśmy się na przechadzkę po Londynie, tak jak w tedy. Wzięliśmy aparat, więc zrobiliśmy kilka fotek. Byliśmy właśnie obok Big Ben'a gdy podbiegła do nas jakaś dziewczyna. Zaczęła piszczeć, krzyczeć. No tak, chodziło o Nathana. Zaczęła krzyczeć, że go kocha, że jest dla niej wszystkim. Szczerze? Bawiło mnie to. Chciało mi się śmiać, ale w pewnym sensie trochę ją rozumiałam. W końcu, nie codziennie spotyka się swojego idola na ulicy. Nathan podszedł do niej i po prostu ją przytulił. Nie byłam zazdrosna, dziewczyna właśnie spełniła swoje marzenie. Wszystko było dobrze, zrobili sobie zdjęcie, dał jakiś autograf, ale później.. Później ona tak po prostu rzuciła mu się na szyje i go pocałowała. Tak, w tedy byłam zazdrosna. Na szczęście chłopak ją odepchał.
-Przepraszam, jestem z nią. - zwrócił się do fanki, podszedł i mnie przytulił. 
W tedy coś się w niej zagotowało. Wzrok miała jakby chciała mnie zabić. Zaczęła wyzywać mnie i Nathana. Krzyczała do Nathana, że złamał jej serce, że już nigdy nie będzie go kochać. A do mnie, że nie zasługuję na niego. Na koniec krzyknęła, że jeszcze pożałuję, a po chwili odeszła.
-Boże, kolejna psychofanka.. - westchnął chłopak.
Ta dziewczyna, zepsuła nam cały dzień. Nathan jeszcze nigdzie nie pisał, nie mówił, że ze mną jest. Wiedziały o tym tylko fanki, które spotkały nas gdzieś na ulicy, tak jak ta. Kilka z nich, gdy nas zobaczyło zaczęło płakać, inne zaś się cieszyły, jednak tylko ta wpadła w szał. Szczerze mówiąc, boję się gdy Nathan rozgłośni o nas, całemu światu, ale trzeba będzie to zrobić. Nie może dłużej okłamywać fanów..
Zbliżała się 19:00. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Pobiegłam by otworzyć. Zobaczyłam Kate i jej chłopaka. To dość wysoki blondyn, z dużymi, pięknymi, niebieskimi oczami. Ślicznie razem wyglądali. Pasowali do siebie.
-Hej! - krzyknęłam i przytuliłam Kate.
Cieszyłam się, że wróciła. Tęskniłam za nią. Po chwili przyszedł do nas Nath.
-A więc tak.. Poznajcie Martina. - uśmiechnęła się Allis.
-Cześć. Jestem Zuz, a to jest Nathan. - wskazałam na mojego chłopaka. -  Miło nam Cię poznać.
-Mi również miło. - uśmiechnął się.
Zaprosiliśmy ich do salonu. Poznaliśmy się lepiej. Martin był bardzo miły i sympatyczny. Naszykowałam cisto i zrobiłam kawę. Wieczór spędziliśmy w czwórkę.


___________________________
I jak się podoba? :)
Dzięuję za komentarze do wcześniejszego rozdziału! :)
Miło mi bardzo, że komuś podoba się mój blog.
Jeśli są jakieś błędy, to bardzo przepraszam, ale pisałam na szybko.
Przepraszam też, że tak późno ale karę miałam.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie ;)
Zapraszam do komentowania :)

sobota, 16 marca 2013

ROZDZIAŁ 25

Zadzwonił telefon.. Spojrzałem na wyświetlacz. To Max. Teraz nadeszła chwila prawdy. Cholernie się bałem. Bałem się tego co usłyszę. W tym samym czasie Allis się obudziła. Każdy siedział ze łzami w oczach. Ale co ma być, to będzie. Odebrałem telefon.
-Młody.. - zaczął Max.
-Nie 'Młoduj' mi tutaj tylko gadaj.. - powiedziałem zdenerwowany.
Chciałem już usłyszeć. Ale i tak cholernie się bałem.
-No dobrze, dobrze. Nie denerwuj się tak. Jay.. on..
-No co?! - krzyknąłem.
-Żyje! - krzyknął.
Odetchnąłem z ulgą. Cały strach odszedł w nie pamięć.
-Operacja przebiegła pomyślnie. - dodał po chwili. - Jay teraz śpi, ale możecie do niego przyjechać. Allis na pewno by chciała. Tak więc czekamy.
Rozłączyłem słuchawkę. Spojrzałem na dziewczyny. Wszystkie siedziały i trzymały kciuku. Każda z nich przygryzała wargi i prawie płakała. Znaczy Allis płakała..
-No gadaj! - w końcu krzyknęła Nereesha.
-No więc muszę wam powiedzieć iż...
-Iż co? - zapytała All przez płacz.
-Jay żyje! Wszystko dobrze przebiegło! - krzyknąłem.
Dziewczyny zaczęły się cieszyć, Allis odetchnęła z ulgą. To koniec. Koniec zmartwień.
-Widzisz?! Widzisz Allis?! Jay jest silny! Mówiliśmy że tak będzie! - krzyknęła Zuz.
-Dobra, koniec tego cieszenia. Zbierajcie się i jedziemy do szpitala. - powiedziałem.
Ruszyliśmy do auta, a po chwili byliśmy już na miejscu. Pobiegliśmy na górę. Pozwoliliśmy Allis iść do Jay'a pierwszej. Samej. To dobrze jej zrobi.
Z perspektywy Allis / u Jay'a w sali:
Tak cieszyłam się, że on żyje. Tak, straciłam wiarę. Jednak wszystko jest dobrze. Nigdy nie wybaczę sobie, że nie wierzyłam. Usiadłam na krześle i złapałam jego rękę.
-Jay.. - powiedziałam jakby sama do siebie. - Przepraszam.. Przepraszam, że w ciebie zwątpiłam. Nie powinnam. Jesteś dla mnie wszystkim. Cieszę się, że Bóg dał Ci jeszcze jedną szansę. Że dał ją nam.. Przepraszam..
Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Było mi głupio, że w niego nie wierzyłam, jednak teraz jestem szczęśliwa że jest już po wszystkim. Że wszystko tak się skończyło. Nagle chłopak ścisnął moją rękę. Jeszcze bardziej się ucieszyłam.
-Kocham Cię.. - wyszeptał.
Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Pierw spotykam tak cudownego chłopaka a później.. Wszystko dobrze się kończy. Miałam ochotę dziękować Bogu. Po chwili, gdy Jay otworzył oczy do sali wparowała reszta.
-Dobrze widzieć uśmiech na twojej twarzy. - zwróciła się do mnie Zuz.
Teraz liczył się dla mnie tylko Jay. Kochałam go. Cieszę się że go mam.



_____________
Jest 25. Przepraszam że taki krótki ale jakoś nic mi do głowy nie wpada.
Wiecie jak to jest.. Brak weny po prostu. No cóż :) Zapraszam do komentowania.
+mam prośbę. Lajkniecie?  Z góry bardzo dziękuję :) http://www.facebook.com/photo.php?fbid=579836825360740&set=pb.362560710421687.-2207520000.1363453744&type=3&theater

Proooszę.

Heej! Mam do was ogromną prośbę! Wiem, że nie powinnam tego pisać tutaj ale to dla mnie ważne. Do każdego kto czyta to opowiadanie i ma fejsa proszę o lajk do zdjęcia: http://www.facebook.com/photo.php?fbid=579836825360740&set=pb.362560710421687.-2207520000.1363442365&type=3&theater Z góry bardzo, bardzo dziękuję ♥
Dziękuję wam też za tyle wyświetleń ♥ Jesteście cudowni :)

środa, 13 marca 2013

ROZDZIAŁ 24

Około 6:40 rano, lekarz powiadomił nas, że stan Jay'a się pogorszył. Potrzebna była jeszcze jedna operacja, ryzykowna, jednak tylko ona mogła pomóc. W niej były resztki nadziei. Wszyscy się zgodzili. Allis całą noc siedziała zapłakana, widać było, że ledwo daje radę.
-Allis.. Może pojedziesz z chłopakami do domu odpocząć? - zapytałam i pogłaskałam ją po ramieniu.
-N-nie.. Ja.. Muszę.. zostać.. - wyjąkała.
Była słaba psychicznie. Wyglądała jakby całkiem straciła nadzieję. Operacja zaczęła się o 7:00.
-Chodź. - powiedziała Kelsey do All. - Jedziemy do domu. Musisz odpocząć. Nie możesz tu siedzieć durgi dzień.
-Ale.. ja muszę.. - odpowiedziała.
-Kelsey ma rację. Twoje siedzenie tu i tak nic nie da. Co najwyżej pogorszy twój stan. - powiedziała Nereesha.
-Dokładnie. To wy jedźcie do domu, a my z chłopakami tu posiedzimy. - zatwierdził Tom. - A ty Nathan.. Wy też możecie jechać do domu.
-Jedziemy? - zapytał Nathan.
-Tak. Jedźcie. Na prawdę musicie odpocząć. - powiedziała mama Jay'a.
Próbowaliśmy przekonać Allis by pojechała do domu. Było trudno.. Nie chciała. Była uparta. W końcu siłą zaciągnęliśmy ją do auta. W tedy zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Allis.. Musisz jechać do domu się wyspać. Jeśli coś będzie z Jay'em chłopacy zadzwonią i cię powiadomią. Teraz najważniejsze jest żebyś odpoczęła. - powiedział Nathan.
-Zostawcie mnie! Nic nie rozumiecie! Jesteście jak małe dzieci! On i tak z tego nie wyjdzie! Chcę być z nim w tych ostatnich chwilach.. - wydarła się.
-Ostatnich chwilach?! Słyszysz co ty gadasz?! Niby tak go kochasz, a nadziei jakoś zero! Łohoho, ale miłość! Ty chyba chcesz żeby on odszedł! - kontynuował Nath.
-Nathan, spokojnie! - sama krzyknęłam.
-Nienawidzę cię.. - zasyczała Allis.
Z perspektywy Nathana:
Z Jay'em było coraz gorzej.. Ale ta dziewucha Allis mnie już wkurzała. Wszyscy jakoś wierzyli, że Jay z twgo wyjdzie, że wszystko będzie dorze a ona.. Nawet nie próbowała uwierzyć. Tak, rozumiem że jej z tym ciężko, nam też, ale mamy wiarę. Wierzymy w to, że Jay jest silny i da sobie radę.
-No dobra, przepraszam, trochę przesadziłem.. - powiedziałem po chwili.
Nic nie odpowiedziała. W aucie panowała cisza. Po jakimś czasie znaleźliśmy się w domu.
-Allis, połóż się i spróbuj zasnąć. - powiedziała Nereesha.
-Nie... - odpowiedziała.
Okryliśmy ją kocem i podaliśmy herbatę. Zrobiliśmy coś do jedzenia, bo w końcu po tylu godzinach siezenia w szpitalu nie da się nie być głodnym, jednak ona i tak nic nie ruszyła. Siedziała i patrzyła tym nie obecnym wzrokiem.
-A co jeśli on z tego nie wyjdzie? - powiedziała cicho.
-Wyjdzie. Na pewno. - powiedziała Kelsey i przytuliła ją.
-Jay jest silny. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze! - dodałem.
Zaś zaczęła płakać. Była totalnie załamana.
-Masz, weź to. - powiedziała Zuz podając jej tabletkę i szklankę wody.
Tak jak myślałem, tabletka była na uspokojenie. Po jakiś 30 minutach dziewczyna zasnęła w salonie.
-A co jeśli ona ma rację? - zapytałem cicho i spuśiłem głowę.
Sam zastanawiałem się czy Jay z tego wyjdzie. To na prawdę skomplikowana operacja. I w dodatku bardzo ryzykowna. Sam powoli traciłem nadzieję.
-Co?! Ty też?! Serio?! Serio też nie wierzysz w Jay'a?! - krzyknęła Kelsey.
-Wierzę.. Ale.. Jest jakieś 50% możliwości, że z tego nie wyjdzie..
-Ale jest też 50% że wyjdzie. I na pewno wyjdzie. Nie możemy teraz tracić wiary! Musimy być z Jay'em. Musimy w niego wierzyć. - dodała Zuz.
Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się 9:30. Operacja powinna się już kończyć. Teraz pozostało nam czekać na telefon chłopaków...



_____________________
No więc jest.. Tak wiem, trochę nudne ale jakoś tak wyszło xd
Zapraszam do komentowania :)

niedziela, 10 marca 2013

ROZDZIAŁ 23

9:30 rano. Dziś moi rodzice wylatują do Polski. Z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej będę za nimi tęsknić.. No cóż. Nathan stwierdził, że podwiezie ich na lotnisko.
-Zuz, pośpiesz się trochę, bo nie zdążymy na samolot! - krzyczał z dołu tata.
Nath z tatą poszli zanieść walizki do auta, a ja jeszcze chwilę rozmawiałam z mamą.
-Będę za wami tęsknić. - wyznałam.
-My za tobą także. - odpowiedziała. - Ale będziemy często telefonować. Poza tym, przyjedziemy was odwiedzić za kilka miesięcy.
Odpowiedziałam uśmiechem i się do niej przytuliłam. Po chwili zawołał nas tata, po czym wszyscy wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko.
-Będę za wami tęsknić. Kocham was. - powiedziałam chwilę przed odlotem samolotu.
-My jeszcze bardziej. Ale pamiętaj.. - zaczął ojciec. - Nie rób żadnych głupst. Zadbaj jakoś o siebię. Wiesz gdzie masz pieniądze. Nie wydawaj ich od razu. Po prostu nie rób niczego czego później będziesz żałować.
-Oczywiście. - przytuliłam się do niego.
-A ty chłopcze.. Opiekuj się nią. - zwrócił się do Nathan'a. - kochaj tak jak kochasz, i mam nadzieję, że jej nie skrzywidzisz. Tak jak obiecałeś.
-Obiecuję. Jest przy mnie bezpieczna. - zapewnił.
Później mama dodała jeszcze kilka słów, aż w końcu musieli odlecieć. Trochę ciężko było mi się z nimi rozstać, jednak z drugiej strony czuję się świetnie.
-No to co? Jesteśmy wolni! - krzyknęłam do Nathana gdy odlecieli.
-Tak. Ale musisz na siebię i tak uważać. Tak jak powiedział twój ojciec.
-Tak, tak, wiem. - oznajmiłam i pocałowałam go.
Cieszyliśmy się chwilą, gdy nagle do Nathana zadzwonił telefon.
Z perspektywy Nathana / rozmowa przez telefon:
-Halo? - zapytałem.
-Młody, tu Tom, jest mały problem.. - powiedział.
-No o co chodzi?
-Jay.. Mieliśmy ostatnio imprezę, rano miał kaca i najwidoczniej jeszcze mu nie przeszło.. Szedł właśnie do sklepu i telefon do nas zadzwonił.. Szpital.. Jakoś szedł aż pod auto wszedł.. - wyjaśnił.
-Co?! Jak pod auto?! - wydarłem się. - Czy wy do cholery zawsze musicie imprezować?! Później widzisz co się dzieje! Gdzie jesteście?
-No w szpitalu. Na pierwszym piętrze. - oznajmił.
-Już jedziemy. - powiedziałem i się rozłączyłem.
-O co chodzi? - zapytała Zuza.
-Jay wylądował w szpitalu. Musimy tam jechać. - wyjaśniłem.
Nie pytając o szczegóły wsiadła do auta. Przez całą drogę zastanawiałem się co mu się stało. Czy to coś poważnego? Czy wyjdzie z tego? Nie wiedziałem. Był moim najlepszym przyjacielem, zawsze mogłem mu się wygadać. Porozmawiać z nim. Nie wiem, co bym zrobił gdyby go zabrakło..
Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Ruszyliśmy na pierwsze piętro. Reszta zespołu krzątała się na korytarzu. Tom chodził nerwowo tam i z powrotem, Allis strasznie płakała, Max ją uspokajał, a reszta prestraszona siedziała na krzesłach.
-Allis.. Nie płacz! Wszystko będzie dobrze. - podeszła do niej Zuz.
-Nic do cholery nie będzie dobrze! On pewnie z tego nie wyjdzie.. - rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Jay to silny facet, da sobie radę. Na pewno. Na 100% z tego wyjdzie! - zapewniała ją Nereesha.
Nagle z sali wyszedł lekarz.
-I co? Wyjdzie z tego? Co z nim? - obsypywała pytaniami All.
-Nie wiem.. Będzie potrzebna operacja. Przyszedłem zapytać o zgodę. - powiedział.
-Allis zgadzasz się? Jesteś najbliższą mu rodziną tutaj. - powiedziałem.
-Tak.. - wymamrotała.
Płakała tak mocno, że nie dało jej się uspokoić. Lekarz wrócił na salę, a Siva zadzwonił po rodzinę Jay'a. Musieli o wszystkim wiedzieć. Akurat byli daleko, więc mogli się zjawić najwcześniej za cztery godziny.
Z perspektywy Nereeshy:
Allis powoli się uspokoiła. Po jakimś czasie wstała, wytarła łzy, wzięła torebkę i pobiegła do łazienki. Pobiegłyśmy za nią. Zamknęła się w jednej z kabin. Zaś było słychać płacz. W końcu usłyszałyśmy jąknięcie z bólu, i ujrzałyśmy plamę z krwi. Po chwili jakoś poradziłyśmy sobie z otworzeniem drzwi. Allis siedziała na połodze, obok niej była plama krwi a w jej ręce znajdowała się żyletka. Zrobiła tylko kilka nacięć, więc nie straciła przytomności.
-Allis! Co ty do cholery robisz! - wydarła się Kelsey.
-To nie ma sensu.. On i tak z tego nie wyjdzie.. Więc ja też nie mam po co żyć.. - wyjąkała.
-Wiesz co Jay by poczuł gdyby cię taką zobaczył? A co jeśli akrat z tego wyjdzie?! W ogóle o nim nie pomyślałaś! - krzyknęłam.
Wywlokłyśmy ją z kabiny i przemyłyśmy rękę. Później zaprowadziłyśmy ją na korytarz.
-Boże, dziewczyno! Coś ty zrobiła?! - krzyknął Max gdy zobaczył jej rękę.
-Allis.. Musisz być silna.. Silna dla Jay'a. Musisz wierzyć, że on z tego wyjdzie. A tak na pewno będzie. Nie możesz się załamywać. Musisz po prostu wierzyć. - powiedziałam.
Po dłuższym czasie, w szpitalu zjawili się rodzice chłopaka. Wiedzieli już wcześniej, że Allis z nim jest. Starali się ją jakoś pocieszyć, jednak im też w oczach kręciły się łzy. Wszystkim było ciężko. W szpitalu spędziliśmy całą noc.



____________________________________
Trochę dużo czasu minęło, aż napisałam, ale jest :)
Proszę o kom. :)
I dziękuję za 1000 wyświetleń *.*
Łapcie wspaniałą piątkę :D

sobota, 2 marca 2013

ROZDZIAŁ 22

-No, to słuchamy. - z zaciętym wzrokiem popatrzył na mnie jej ojciec.
-Mogą Państwo wierzyć lub nie, ale .. Ja ją kocham! Dlaczego uciekliśmy? Chcieli Państwo wywieźć ją na drugi koniec świata! Nie wytrzymałbym bez niej.. Kocham ją bez względu na wszystko. Tak, rozumiem, martwicie się o nią. Nie dziwię się. Jestem od niej starszy o dobre 3 lata, ale to nie zmienia faktu, że ją kocham. Jest dla mnie wszystkim! Na prawdę, zrobię wszystko by ją chronić. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Jakie kolwiek by były konsekwencje, nie dam jej zranić. A już na pewno, ja będę starał się jej nie zranić. Kochałem, kocham, i będę ją kochał. Na prawdę tak trudno to zrozumieć? Na prawdę ją kocham! Dlaczego nie chcecie jej szczęścia? Opowiadała mi wiele o swojej przeszłości, i z tego co wiem jakoś nie była szczęśliwa w Polsce. A później? Patrick.. Jej były chłopak, przez którego ostatnio wylądowałem w szpitalu. Ale nieważne. Na prawdę, nie rozumiem czemu do cholery, nie chcecie jej szczęścia?! A może chodzi o to, że przez to, że jestem sławny myślicie, że to będzie tak, że się nią pobawię i zostawię? Nie. Nigdy. Obiecuję ją chronić, troszczyć się o nią, ale proszę.. pozwólcie nam się chociaż spotykać.. - powiedziałem wszystko co chciałem.
-Uh.. Nie no, zatkało nas. - wyznała jej mama.
-Proszę Cię, pójdź na górę po Zuzę, chcemy teraz z nią pogadać. - wyjaśnił ojciec dziewczyny.
Zrobiłem co kazał. Zapukałem lekko w zamknięte drzwi pokoju.
-Idź.. Nie chcę nikogo widzieć.. - powiedziała.
-Zuz.. To ja. Proszę otwórz. Twoi rodzice chcą z Tobą pogadać.
-Nie chcę z nimi gadać.. - powiedziała otwierając drzwi.
Spojrzałem jej głęboko w oczy. Była zapłakana, włosy roztrzepane. Widać było, że jest jej teraz ciężko. Podszedłem i po prostu ją przytuliłem.
-Nathan.. Co oni ode mnie chcą? - zapytała.
-Nic, poprostu pogadać. Ja też z nimi gadałem. Nie było tak strasznie. Idź. Czekają tam na Ciebie. - pocałowałem ją w czoło.
-No dobrze.. Ale jeśli to nic nie da.. Nie wiem co zrobię..
-Poradzimy sobie! - zapewniłem, jednak nie byłem tego taki pewnien.
Nie wiem czy bym wytrzymał bez niej.. To było by straszne.. Usiadłem na łóżku i trzymałem kciuki, by jej rodzicą serca zmiękły.
Na dole/perspektywa Zuz:
-Co chcecie? - warknęłam.
-Chcemy Cię tylko o coś spytać.. - oznajmiła mama.
-No więc co? I tak zepsuliście mi życie, możecie psuć dalej. Wasze pytania i tak mnie nie zaskoczą. - powiedziałam.
-Kochasz go? - zapytał tata.
-Co?! - zapytałam, jednak byłam trochę zaskoczona, tego pytania się nie spodziewałam.
-No kochasz go czy nie? - zadał ponownie pytanie.
-Tak! Kocham.. Tylko przy nim czuję się bezpiecznie.. Nawet nie wiecie ile dla mnie zrobił! A wy chcecie tak po prostu to wszystko zepsuć! - łzy podplynęły mi do oczu.
-Idź po niego. - powiedział zaś ojciec.
Po chwili zjawiłam się na dole już z Nathanem.
-No?! Co zaś wymyśliliście?! - krzyknęłam wściekła.
-Zuz.. Spokojnie. - szepnął Nath i przytulił mnie do siebie.
-Musimy uszanować waszą decyzję.. Waszą miłość.. Zrozumieliśmy to.. - zaczęła mama.
-Że.. że co? Wy.. wy tak na prawdę? - powiedziałam zdumiona.
-Tak. Na prawdę. Przemowa twojego chłopaka nas urzekła. Zrozumieliśmy, że jesteś przy nim bezpieczna. - wyjaśnił ojciec.
-Nathan? Jak to zrobiłeś? - zapytałam i rzuciłam mu się na szyję.
-Tak więc.. My wylatujemy do Polski. Co prawda już jutro. Nie na stałę, na kilka miesięcy. Wy możecie mieszkać tu razem. Nie mamy nic przeciwko. Jesteś bezpieczna, teraz to wiemy. Przy tym chłopaku na pewno nic Ci się nie stanie. - powiedział tata.
-Dziękujemy. - uśmiechnął się Nathan.
-Nathan.. Chłopcze.. Przepraszam Cię. Nie powinienem nazywać Cię gówniarzem. Na prawdę przepraszam.. - zwrócił się do Natha ojciec.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnął się ponownie chłopak.
-To co? Wszystko wyjaśnione? - zaśmiała się mama.
-Pewnie! Dziękujemy wam! Też przepraszam.. - powiedziałam.
Mama podeszła i przytuliła mnie. Później poszła do Natha i także go przytuliła. Po chwili poszliśmy z Nathan'em na górę. Chłopak "rzucił" mnie na łóżko i zaczął namiętnie całować. Byliśmy szczęśliwi. Po prostu szczęśliwi, że wszystko tak się skończyło.



_________________
Także tego.. 22 jest ;)


A co sądzicie o Harlem Shake? :D http://www.youtube.com/watch?v=z6b7zfSe2AQ

środa, 27 lutego 2013

ROZDZIAŁ 21

U chłopaków (w czasie, gdy nie było Nathan i Zuz) / perspektywa Jay'a:
Trzy dni temu Młody zadzwonił do nas, że nie będzie go, i tej Zuz przez kilka dni. Nie chciał dokładnie powiedzieć o co chodzi. Właściwie, nie chciał nic powiedzieć. Oznajmił tylko, że mamy się nie martwić, nikomu nic nie mówić i jeszcze raz się nie martwić. Dzień po ich zniknięciu, przyszli do nas rodzice dziewczyny. Byli zmartwieni, a zarazem wściekli. Na koniec nazwali nas "rozpieszczonymi gwiazdusiami", a to tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy gdzie jest ich córka. No cóż. Sami martwiliśmy się o nich. Szczególnie ja. Wiedziałem, że jest jakiś problem, jednak Nath nie chciał nic powiedzieć. By "zabić czas" Tom postanowił, zrobić domówkę. Zaś.. Ale wiadomo, to Tom. Odbyła się tylko jedna impreza. Byliśmy tylko my, Kelsey, Allis i Nereesha. Kac rankiem, był straszny. Ale tak to już jest, kiedy to Tom, zajmuje się kupnem alkoholu na tego typu imprezy.. Tak czy siak, impreza była fajna.
U Nathana i Zuz rano. / Z perspektywy Zuz:
Obudziliśmy się około 10:15 po nie przespanej nocy. Jednak nie żałuję. Nathan był delikaty, nie nachalny. Było świetnie.
-Nathan, gdzie są moje ciuchy? - zapytałam, bo nie mogłam ich znaleźć.
-A skąd ja mam to wiedzieć? - zaśmiał się.
-No przecież sam je wczoraj ze mnie ściągałeś!
-Haha, nie wiem.. Jak chcesz weź moją koszulę. - uśmiechnął się, a ja zrobiłam to co "polecił".
Ubrałam koszulę i poszłam do kuchni by się czegoś napić. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Poszłam otworzyć i kogo zobaczyłam? .... Policja..
-Nathan.. Możesz tu na chwilkę przyjść? - zapytałam nieco wystraszona.
Chłopak wywlekł się z łóżka i przyszedł w samych bokserkach.
-Erkhem. - chrząknęłam i na niego popatrzyłam.
-Em.. To ja.. To ja pójdę się szybko ubrać i zaraz wracam. - oznajmił i pobiegł do łazienki.
-To Pani jest Zuz, a ten Pan to Nathan Sykes? - zapytał jeden z męszczyzn.
-Tak. A o co chodzi? - także zadałam pytanie.
-Zuz! Oddawaj moją koszulę! - Nathan wydarł się z łazienki a ja zrobiłam się czerwona.
W końcu wrócił, tym razem ubrany. Założył jeansy i koszulkę "Game Over".
-Przepraszam. Tak więc.. O co chodzi? - zadał to samo pytanie co ja wcześniej.
-Zostało zgłoszone zaginięcie. Pani rodzice, prosili nas o pomoc w odnalezieniu was. - zwrócił się do mnie policjant.
-Że co?! Zaginięcie?! - wydarł się Nath.
-Tak, dlatego prosimy Państwa, byście poszli z nami. Weźcie rzeczy i zapraszamy do radiowozu. Na komisariacie czekają Pani rodzice. - oznajmili.
-Jeszcze tego brakowało.. - powiedział pod nosem Nathan.
Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy za policjantami. Nie wiedziałam co myśleć o tym wszystkim. Trzęsłam się ze strachu. Nathan przytulił mnie i szepnął do ucha, że wszystko będzie dobrze. Gdy dotarliśmy na komisariat czekali tam na mnie rodzice.
-Boże dziecko! - krzyknęli, gdy mnie zobaczyli. - Czy on Ci coś zrbił?
-Nie! On?! Nigdy! - wydarłam się.
-Właśnie.. - tata podszedł do jednego z policjantów. - Chcielibyśmy także zgłosić porwanie naszej córki, przez tego młodegio człowieka.
-PORWANIE?! - wydarłam się ponownie. - ON MNIE NIE PORWAŁ!
-Niech Państwo wszystko przemyślą, jadą do domu, a w razie czego jutro się do nas zgłoszą. - powiedział policjant.
Ruszyliśmy do wyjścia. Nathan pojechał z nami. Gdy znaleźliśmy się w domu rozpoczęła się awantura.
-Co wam przyszło do głowy żeby uciekać?! - zaczęła mama. - Jesteś z siebie dumna?! Myśleliśmy, że jesteś mądrzejsza! Ale jak widać, w ogóle nie jesteś odpowiedzialna, i jak widać nie myślisz!
-Nie.. To moja wina. Ja to wszystko wymyśliłem. - zaczął kłamać Nathan.
Stałam cicho, i nie wiedziałam co zrobić. Nathan spojrzał na mnie wzrokiem, jakby chciał powiedzieć, że mam się nie odzywać.
-Co?! Wiesz co zrobiłeś gówniarzu?! - zaczął krzyczeć ojciec. - Przez Twoje głupie pomysły, musieliśmy odwołać lot! Tak już dawno bylibyśmy w Polsce! Widzisz jaki dajesz jej przykład? Uciekanie. Ta, bardzo dobry. Jesteś zwykłym, nieodpowiedzialnym, rozpieszczonym gówniarzem!
-Dość! - krzyknęłam, lekko popłakując. - To nie jego wina! Ja wymyśliłam wszystko! On nawet był temu na początku przeciwny! Nienawidzę was.. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Na dole/z perspektywy Nathana:
Zuz pobiegła na górę, a ja zostałem z jej rodzicami. Nie wiedziałem co zrobić, już chciałem biec za dziewczyną, jednak jej matka mi to przerwała.
-Możesz nam to wszystko wyjaśnić? - zapytała.
-Tak.. Mogę..



___________________________
21 jest :D
Dziękuję wszystkim czytającym <3

poniedziałek, 25 lutego 2013

ROZDZIAŁ 20

3 dni później:
Obudziłam się na ramieniu Nathana. Chłopak jeszcze spał. Delikatnie się podniosłam by go nie obudzić i wyszłam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Zbliżała się 9:30. Poszłam do łazienki i założyłam na siebie zwyłe, luźne ciuchy. Czarna bokserka i miętowe rurki. Włosy jak prawie zawsze związałam w koczek a grzywkę zapięłam spinką. Podeszłam do kuchennego blatu by napić się wody. Nagle na moich biodrach poczułam czyjeś ręce, a na szyi został złożony mi pocałunek.
-Boże, Nathan! - krzyknęłam. - Wiesz jak mnie wystraszyłeś?!
-Oj przepraszam. - powiedział i poraz kolejny mnie pocałował.
Odwróciłam się w jego stronę i oddałam pocałunek. Niesamowite było czuć ciepło jego ust. Jeszcze od wczoraj było czuć od niego mocy zapach jego perfum.
-To co dziś robimy? - zapytałam.
-Hmm.. Proponuję zwiedzanie Londynu! - wyszczerzył się.
-Jestem za - uśmiechnęłam się.
Nathan poleciał się ubrać, i po chwili był już gotowy. Zadzwonił po kelnera i zamówił śniadanie. Zjedliśmy posiłek. Następne kilka godzin minęło szybko. Wybiła 13:30. Byliśmy gotowi do wyjścia. Chłopak zamówił taksówkę i po chwili dotarliśmy na miejsce. Pierwsze co, to udaliśmy się na London Eye. Widoki były przepiękne. Gdy byliśmy na samej górze Nathan zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował moje usta. Następnie znaleźliśmy się koło pięknej fontanny. Zrobiliśmy sobie kilka fotek i poszliśmy dalej. Szliśmy spokojnie uliczkami, gdy nagle Nathan pobiegł do jakiejś budki i wrócił z watą cukrową. Oczywiście jedliśmy ją wspólnie co jakiś czas się nią obrzucając.
Z perspektywy Nathana:
Z samego rana, dzień zapowiadał się świetnie. Zwiedzaliśmy Londyn. W trakcie jedzenia waty cukrowej zadzwonił do mnie telefon.
-MŁODY, GDZIE WY DO CHOLERY JESTEŚCIE? - wydarł się Tom.
-Boże, człowieku. Wszystko Ci tłumaczyłem!
-No tak.. Ale.. Rodzice tej twojej kochaśki, do nas przyszli się pytać czy nie ma jej u nas. Chcą zgłościć zaginięcie. - wyjaśnił.
-Kurde.. No dobra, jakoś sobie poradzimy. Ale proszę Cię, nic im nie mówcie. - poprosiłem.
-No dobra, jak tam chcesz. A ile jeszcze macie zamiar się kryć? - zapytał.
-Nie wiem. Tyle ile będzie trzeba. Ale raczej już nie długo. - wyjaśniłem.
-Dobra, czekamy na was. Nie pakujcie się w żadne kłopoty!
-Dobra, dobra. Cześć. - odpowiedziałem i rozłączyłem słuchawkę.
Z perspektywy Zuz:
Nathan gadał z kimś przez telefon, a ja w tym czasie zachwycałam się pięknością Londynu. Gdy chłopak wrócił, akurat rozpadał się deszcz.
-Nie no świetnie.. - powiedziałam z sarkazmem.
-Masz! - krzyknął, podając mi swoją kurtkę.
-Nie, dziękuję. Nie trzeba. - uśmiechnęłam się.
-Trzeba. Jeszcze się rozchorujesz! Masz i zakładaj!
-Oj dobra, dziękuję. - odparłam.
Ruszyliśmy w stronę hotelu. Deszcz padał coraz mocniej. Postanowiliśmy pobiec. Po jakimś czasie dotarliśmy cali mokrzy do hotelu. Poszliśmy na górę do swojego pokoju. Szybko się wysuszyliśmy. Zjedliśmy kolację, wykompaliśmy się i byliśmy gotowi do spania. Zbliżała się 21 jednak nie chciało nam się spać. Włączyliśmy tv i wzięliśmy się za film. Film się skończył, jednak wciąż żadnemu z nas nie chciało się spać. Położyliśmy się do łóżka, zgasiliśmy światło i próbowaliśmy zasnąć. Znaczy.. ja próbowałam. Nathan'owi jakoś się do tego nie śpieszyło. Zaczął jeździć ręką po moim udzie.
-Naaathan, co ty wyprawiasz? - zapytałam odwracając się do niego, i lekko uśmiechając.
-Ja? Nic. - na jego ustach pojawił się chytry uśmiech.
Zaczął pozbywać się mojej koszuli nocnej, też pozbyłam go kilku ciuchów.. A reszta potoczyła się jakoś sama...


__________________
Omfg. xDD
Dobra macie. Przepraszam, że tak późno ale karę miałam.
Tak, wiem, końcówka masakra, ale nie chciałam opisywać wszystkiego dokładnie.
No to tego.. Zapraszam do komentowania :33

czwartek, 14 lutego 2013

ROZDZIAŁ 19

3 tygodnie później - perspektywa Zuz:
Byłam z Nathanem szczęśliwa. Nic nie powiedzieliśmy moim rodzicom. Układało nam się dobrze. Zero sprzeczek, zero problemów. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Najgorszy dzień w moim życiu.

-Zuza! Zejdź na dół! - zawołał tata, po czym zrobiłam co kazał.
Zbiegłam na dół po schodach, i usiadłam na kanapie. Tata siedział w swoim fotelu, a mama po drugiej stronie kanapy. Przez chwilę nikt się nie odzywał.
-O co chodzi? - zapytałam.
-Musimy Ci o czymś powiedzieć. - zakomunikowała mama.
-Chodzi o to.. Wracamy do Polski! - krzyknął tata.
-Co?! - zaczęłam się wydzierać. - Żartujecie, prawda?
-Nie. Wracamy do Polski. Stwierdziliśmy, że tam będzie lepiej. Nam układa się tam z pracą, a ty wrócisz do przyjaciół i w ogóle. - powiedziała mama.
-Przyjaciół? Dobrze wiesz, że nie miałam tam żadnych przyjaciół! Nigdzie z tąd nie jadę!
-To już postanowione! - oburzył się ojciec.
-Nienawidzę was! - krzyknęłam i pobiegłam na górę.
Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam płakać. Nie mogę wyjechać. Nie wytrzymam bez Nathana. Jak mu to powiem? Co z nami będzie? Od teraz nienawidziłam rodziców. Miałam tu przyjaciół. A w Polsce? Tam nie miałam nikogo. Wszyscy się ze mnie naśmiewali. A tu mam wszystkich.. Przyjaciół.. Nathana.. Nie mogę po prostu wyjechać. Wzięłam telefon do ręki. Musiałam do niego zadzwonić. Ręce trzęsły mi się strasznie. Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Halo? Zuz? - usłyszałam głos w słuchawce.
-Nathan muszę Ci o czymś powiedzieć.. - zaczęłam, ale przerwał mi w połowie zdania.
-Płaczesz? Co się stało? - zapytał. - Już tam jadę.
Oznajmił i rozłączył słuchawkę. Nie potrafiłam przestać płakać. Zsunęłam się po ścianie. W mojej głowie krążyły różne myśli. Bałam się, jak będzie gdy wyjadę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Zuz.. To ja. Nathan. Proszę, otwórz. - powiedział łagodnym głosem.
Resztką sił podniosłam się i otworzyłam drzwi. Byłam tak zapłakana, że ledwo go widziałam. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami. Chłopak podszedł i przytulił mnie mocno. Po chwili siedzieliśmy na łóżku.
-Co się stało? - zapytał.
-Nathan.. - zaczęłam, ale przez płacz ledwo potrafiłam mówić.
-Proszę Cię. Nie płacz. Opowiedz tylko co się stało. - powiedział.
-Chodzi o to... Ja.. Moi rodzice.. My... Wyjeżdżamy do Polski.. - wyjaśniłam płacząc jeszcze bardziej.
-Co?! Dlaczego?! - zapytał.
-Nie mam pojęcia.. Rodzice już postanowili..
Jego oczy zrobiły się szklane. Widać było jak go to boli. Przytulił mnie ponownie. Być może ostatni raz.. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ja płakałam, a on tłumił w sobie łzy.
-Przecież musi być jakieś wyjście.. - powiedziałam.
-Jest.. - zaczął. - To cholernie głupi pomysł, ale jest.
-Jaki? Jestem gotowa zrobić wszystko, byle zostać tu z Tobą - oznajmiłam z resztką nadziei.
-Ale.. Ostrzegam, że to na prawdę durny i szalony pomysł.
-To nieważne. Powiedz! - nakłaniałam, by w końcu wyjawił mi jedno wyjście.
-Możemy uciec..
Nic nie odpowiedziałam. Rzuciłam mu się na szyję. Może to i szalony pomysł, ale jestem gotowa zrobić dla niego wszystko. Wzięłam największą torebkę jaką miałam, podeszłam do szafy i zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. Zmieściły mi się jakieś 4 bluzki, 2 pary spodni, bluza i bielizna. Może to trochę mało, ale myślę, że jak na razie wystarczy.
-Na prawdę chcesz to zrobić? - zapytał.
-Tak. Chodź. - powiedziałam i pociągnęłam za rękę.
Wyszliśmy z pokoju. Cicho zamknęłam drzwi, i zaprowadziłam Nathana do tylnego wyjścia. Szybko wyślizgnęliśmy się z domu. Podbiegliśmy do auta chłopaka, i odjechaliśmy z piskiem opon.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdy byliśmy już daleko i odetchnęłam z ulgą, że udało się od tego wszystkiego uciec.
-Nie wiem. Proponuję hotel, kilkanaście kilometrów z tąd. - odpowiedział i dodał gazu.
-Jestem za. - uśmiechnęłam się.
-Będę musiał później zadzwonić do chłopaków. Powiedzieć im, czy trzymać to w tajemnicy? - zapytał.
-Nie wiem.. Lepiej po prostu powiedz, że przez jakiś czas Cię nie będzie i żeby się nie martwili.
Po jakimś czasie dotarliśmy do hotelu. Nathan zamówił jakiś pokój i za wszystko zapłacił. Nasz pokój to 116. Windą pojechaliśmy na górę. Pokój był ładny. Nie duży, ale ładny. Dwu-osobowe łóżko, telewizor, stolik, mała kuchnia i toaleta. To nam wystarczyło. Weszliśmy do pokoju i oboje rzuciliśmy się na łóżko. Odetchnęliśmy z ulgą.
-Dziękuję. - powiedziałam.
-Za co? - zapytał i popatrzył mi głęboko w oczy.
-Za wszystko. Za ten cały plan. Za to, że po prostu jesteś.
Nic nie odpowiedział. Zbiliżył się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Leżeliśmy jeszcze chwilę. Zbiliżała się 21:30. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam wtulona w pięknookiego bruneta.



_______________
Jeszcze 1 rozdz. i będzie 20 ^^
Boże, straaasznie dziękuję wam za ponad 700 wyświetleń <3
Jesteście kochani :)
A tak poza tym, z okazji Walentynek życzę wam wszystkiego dobrego. Duuuuużo miłości ^^ I oczywiście poznania The Wanted :D Spełnienia marzeń <3

sobota, 9 lutego 2013

ROZDZIAŁ 18

U Zuz:
Obudziłam się około 9, po czym zeszłam na śniadanie. Wszystko było już przygotowane na stole. Oczywiście jajecznica. Z samego rana, miałam już dobry humor. Wszystko przez Nathana. Byłam pewna, że mnie odrzuci, a stało się wręcz przeciwnie. Byłam szczęśliwa.
-Co ty od wczoraj taka, cała w skowronkach? - zapytał tata, gdy mnie zobaczył.
-A jakoś tak.. - odpowiedziałam.
Musiałam ukrywać przed nimi swój związek z Nathanem. Wszystko przez różnicę 3 lat. Gdyby się dowiedzieli pewnie zabroniliby mi się z nim spotykać. A do tego nie dopuszczę. Kocham go.
-Zuz.. Czy Ciebie łączy z tym.. jak mu tam.. Nathanem? - surowo poraz kolejny zapytał tata.
-Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - okłamałam.
Zjadłam szybko śniadanie i poleciałam na górę by się ubrać. Na dziś byłam zaproszona do domu chłopaków. Ubrałam jasne rurki, i kolorwy top. Do tego wybrałam czarne, nie duże szpilki, i takiego samego koloru małą torebeczkę. Włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki makijaż. Myślę, że wyglądałam dość dobrze. O 14:15 wyszłam z domu, tłumacząc rodzicom, że idę do Allis. Praktycznie ona też  tam była, więc nie można tego nazwać kłamstwem. Bardziej nie mówieniem całej prawdy. Około 14:30 byłam pod domem chłopaków. Pewnie wcisnęłam dzwonek, i po chwili drzwi się otworzyły. Otworzył je Nath. Przytulił mnie, po czym lekko przechylił i musnął moje usta. Pomijając fakt, że prawie upadłam w tych szpilkach było cudownie. Sam widok jego cudownych oczu, był niesamowity. Po chwili Nathan wypuścił mnie ze swoich objęć i przywitałam się z całą resztą.
-To gdzie dziś idziemy? - zapytał Tom.
-Przydało by się iść na zakupy po jakieś ciuchy.. - oznajmił Jay.
-Po co Ci ciuchy? - zadał kolejne pytanie Tom.
-A widziałeś moją szafę? Wszystko gdzieś pogineło!
-W sumie też ostatnio zgubiłem kilka koszlek.. - powiedział po chwili zastanowienia Parker.
-Em.. Są w mojej szafie.. Wiesz... Nie miałem w czym chodzić i tak jakoś porzyczyłem.. - oznajmił loczek.
-Zabiję Cię. Dobra, musimy iść na zakupy. - dodał Tom.
Poczekaliśmy chwilę, aż wszyscy będą gotowi. Później wspólnie wybraliśmy się na zakupy nowym Porshe Max'a. Ja z dziewczynami poszłam w jedną stronę, chłopaki w drugą. Po chwili już ich nie widzieliśmy.
W sklepie - chłopacy / Z perspektywy Tom'a.:
-To co robimy? - zapytałem.
Nigdy nie chodziliśmy do sklepów by coś kupić. Zakupy zawsze kończyły się na jakimś szalonym pomyśle. Tym razem, też musieliśmy coś wymyślić.
-Widzicie tą dziewczynkę z rowerkiem? - zapytał loczek.
-No ślepi nie jesteśmy. - odpowiedział mu Młody.
-A widzice to autko, tam, daleko? - zadał kolejne pytanie, wskazując na małe autko, dla dzieci, do którego wrzuca się pieniądze by zaczęło "jechać".
-Jay, na prawdę nie jesteśmy ślepi. - ponowie odpowiedział mu Młody. - Teraz gadaj na czym polega Twój plan.
-Podzielimy się. Tak jakby.. Ale pierw.. Musimy dać sobie jakieś nazwy.. - oznajmił.
-Jakieś pomysły? - zapytał Siva.
-Jestem autorem tego planu, więc to ja wymyślam. - odpowiedział James.
-No to słuchamy geniuszu. - zaśmiałem się.
-A więc tak...:
~ Ja będę frędzel.
~Nath - dziubek.
~Max - hmm.. może łysol.
~Tom - tarzan.
~Siva - małpa.
-Ciebie chyba porąbało! - odpowiedzieliśmy wszyscy równo, słysząc nazwy, które przydzielił nam Jay.
-O nie, nie. Teraz posłuchajcie planu.. A więc chodzi o to.. Dziubek, przejdziesz między regałami, aż dojdziesz do kasy i jakoś przekonasz kasierkę, by dała Ci 2 centy. Małpa, ty w tym czasie będziesz odwracał uwgę dziewczynki, a Dziubek w tedy przyniesie pieniążek Tarzanowi, który zwinie rowerek i przywiezie pieniądz do mnie. Czyli frędza. Będę się znajdował przy punkcie X czyli samochodziku. Cały ten czas Łysol będzie odciągał uwagę ochroniarzy. Później wszyscy przybiegniecie do punktu X i będziemy mogi jeździć do woli. - wyjaśnił.
-Ym.. Może być, ale po co te nazwy? - zapytałem.
-A bo to tak fajnie brzmi. - zaśmiał się.
Po chwili zaczęliśmy działać. Nathan łaził między regałami, później przekonywał kasierkę. Ja w tym czasie znalazłem się przy rowerku, a Siva próbując odciągnąć uwagę małej dziewczynki zaczął z nią gadać o misiach, kwiatuszkach i serduszkach. Kilka metrów dalej, Max zagadywał ochroniarza, a Jay czekał przy punkcie X. Nathan podbiegł do mnie i wręczył pieniążek. Wsiadłem na rowerek, który był strasznie mały i podjechałem do loczka. Chwilę później zbiegła się cała reszta i wrąbała się do autka. Było trochę inaczej niż się spodziewaliśmy. Automatyczne autko było małe, i ciasne. Noga Frędzna wystawała przez jedną szybę, razem z głową Małpy. Łysa głowa Łysola znajdwała się tam, gdzie powinny znajdować się jego nogi. Nogi Dziubka wystawały gdzieś z małego bagażnika, natomiast nie mam pojęcia gdzie była jego głowa. Ja byłem 'zmieszany z nimi'. Wyglądało to conajmniej dziwnie.
U dziewczyn / Z perspektywy Nereeshy:
Kupiłyśmy kilka ładnych ciuszków i postanowiłyśmy wracać do chłopaków. Nie musiałyśmy szukać daleko. Cała piątka wcisnęła się do automatycznego autka, dla małych dzieci. Gdy tylko ich zobaczyłyśmy wybuchłyśmy śmiechem. Podbiegł ochoriniarz, który próbował ich jakoś 'uwolnić', jednak to nic nie dawało. Dopiero po jakimś czasie wyswobodzili się z auta, i odetchnęli z ulgą. Wciąż nie umiałyśmy powstrzymać śmiechu.
-Dobra, wracamy do domu! - powiedziała Kelsey.
-Nie chwila, muszę jeszcze iść do jednego sklepu. - oznajmił Nath. - Zuz chodź!
-Ale po co? - zapytała, jednak ten szybko pociągnął ją za rękę.
Po chwili zniknęli nam z widoku. Czekając na nich, postanowiliśmy iść na lody.
Z perspektywy Nathana:
Musiałem jeszcze pójść do jednego sklepu. Do sklepu, w którym goszczę od lat. Mianowicie do sklepu z full cap'ami. Stałem z Zuz przed tymi wszystkimi półkami zapełnionymi milionami czapek. Jak dla mnie były śliczne. Wśród tego miliona czapek ujrzałem jedną, śliczną, damską.
-Zuz, zamknij oczy. - poprosiłem.
-Em.. Dobrze. - zrobiła co kazałem.
Sięgnąłem do regału, wziąłem czapkę i założyłem jej na głowę. Była czarna, z kolorowymi dodatkami i różowym napisem "I ♥ You". Wyglądała w niej świetnie.
-Możesz otworzyć. - oznajmiłem, gdy zaprowadziłem ją przed lustro.
-Wooow! Jest śliczna! - krzyknęła.
-I już twoja. - uśmiechnąłem się.
-Nie, nie. Nathan, ja nie mam pieniędzy, żeby ją kupić.
-To prezent. - oznajmiłem.
-Nie, to Twoje pieniądze, nie możesz ich wydawać na mnie.
-Tak, tak, tak. - powiedziałem, wzięłąłem kilka full cap'ów z regału i podszedłem do kasy.
Po chwili zapłaciłem za wszystko, i mogliśmy już wychodzić.
-Nathan, po co to kupiłeś?! - zapytała.
-Bo wiem, że Ci się podobała. - uśmiechnąłem się.
-Tak, podobała. Jest śliczna, ale nie mam na nią pieniędzy! A ty nie możesz ich na mnie wydawać! To są.. - już miała dokończyć ale jej przerwałem.
Przyciągnąłem ją do siebie, i lekko musnąłem jej usta. Trochę ją to uciszyło. Ruszyliśmy do auta, i po niedługim czasie byliśmy już w domu.
-Boże, Młody.. Po co Ci kolejne 15 full cap'ów?! - krzyknął Tom.
-Bo są fajne. - zaśmiałem się. - Kocham moje full cap'y. Tu mają miłość, moją głowę, a tam? Siedzą na tych zapełnionych regałach, i się nudzą. Daltego też, postanowiłem jeszcze kilka przygarnąć.
-Biedna jesteś.. - zwrócił się Jay do Zuz. - związałaś się z kolesiem, który ma obsesję na punkcie głupich czapek..
-Nie obrażaj! To moje dzieci! - krzyknąłem,




__________________________________
Omfg. Chciałam zrobić to takie fajne, a zaś wyszło masakryczne.
Przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale jest 01:44 i zamist spać, napisałam nexta, więc środnio kantaktuję xD
Dziękuuuuujęęę wam baaaaaaaaaaaardzoooo za tyle wyświetleń!

piątek, 8 lutego 2013

ROZDZIAŁ 17

W parku / Z perspektywy Zuz:
Poszliśmy do parku. Nie był daleko, więc po chwili drogi byliśmy już na miejscu. Było tam cicho, i pusto. Co jakiś czas było słychać tylko świerkanie ptaków. Kawałek od nas, na ławce siedział starszy pan. Czytał gazetę.
-Nathan przepraszam.. - zaczęłam. - Przepraszam, że Cię wyrzuciłam w tedy z domu.. Nie powinnam, ale kierowały mną emocje. Mam nadzieję, że zrozumiesz..
-Dobrze, rozumiem. Też przepraszam.. Właściwie chciałem, pogadać o tym co mi w tedy powiedziałaś - oznajmił.
-Słucham. Jestem gotowa na Twoje odrzucienie. - starałam się uciec wzrokiem.
-Właśnie nie.. Przeciwnie.. - wyjaśnił.
-Nie rozumiem. Możesz jaśniej? - zapytałam.
-Chodzi o to że.. Ja.. Też coś do Ciebie czuję.
-Haha, Nathan proszę Cię. Nie żartuj sobie ze mnie.
-Nie żartuję. Zuz.. Ja chciałem Ci powiedzieć to już dawno. Po prostu nie miałem odwagi. Okej, nazwij mnie tchórzem, ale tak po prostu było. Bałem się Twojej reakcji. Ale to co mi w tedy powiedziałaś.. Od dawna chciałem Ci powiedzieć do samo, ale nie potrafiłem ubrać tego w słowa. A co dopiero w sensowne słowa.. - już miał kontynuować ale mu przerwałam.
-Nathan, ale ja na prawdę nie potrzebuję litości! - zapewniłam.
-Litości?! Dziewczyno to nie litość.. Ale dobra, jak zrozumiesz, że Cię kocham to zadzwoń.. - powiedział i gwałtownie wstał z ławki.
Natychmiastowo też się podniosłam i lekko złapałam jego rękę.
-Nath, poczekaj. Przepraszam.
Odwrócił się. Staliśmy tak blisko siebie, jak w tedy na korytarzu. Jak w tedy kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy..
-Ty.. Mówiłeś to serio? Na prawdę coś do mnie czujesz? Przepraszam, ale po prostu boję się, że to będzie tak jak z Patrickiem. Pobawi się, wykorzysta i zostawi.. Dlatego chcę mieć pewność..
-Na prawdę. - odpowiedział i namiętnie mnie pocałował.
To dokładnie takie samo uczucie, jak w tedy na klatce. Jego usta były ciepłe, delikatne. Po chwili się od siebie oderwaliśmy.
-Kocham Cię.. - szepnął cicho.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ze szczęścia. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Nie dlatego, że jest tym Nathanem Sykes'em. Byłam pewna, że już nigdy nie zufam żadnemu chłopakowi. A tu nagle zjawia się on. I zmienia wszystko. Dosłownie wszystko. Na lepsze.
-Dlaczego płaczesz? - zapytał i lekko otarł łzę z mojego policzka.
-Ja.. Po prostu jestem szczęśliwa.. - wyjaśniłam.
W parku spędziliśmy jeszcze kilka godzin. Co jakiś czas usta Nathana i moje stykały się.
-Ooo, proszę, proszę, kogo my tu mamy. - usłyszeliśmy znajomy głos i natychmiastowo oderwaliśmy się od siebie.
-Em.. Co wy tu robicie? - zapytał Nathan gdy zobaczył Tom'a, Sivę, Kelsey, Nereeshę i Max'a.
-No wiesz.. Wracamy z wesołego miasteczka. - wyjaśnił Siva.
-I co? Jednak się udało? - wystrzeliły z pytaniem do mnie Kelsey i Nereesha.
Zrobiłam się czerwona. Mogły sobie darować to pytanie.
-Czekaj, czekaj. To wy wiedziałyście?! - wydarł się Nath. - Czemu mi nic nie powiedziałyście?!
-Chwilka. Coś tu jest nie jasne. O czym wiedziałyście? - zadał pytanie Tom dziewczynom.
-O tym, że Zuz kocha się w Nathanie. - wyjaśniły, na co ja zaś zrobiłam się czerwona.
-A my wiedzieliśmy o tym że Młody w Zuz. - także wyjaśnił Tom.
-Cóż za zbieg okoliczności - zaśmiał się Siva.
-Dobra, idzemy do domu.. Idziecie z nami? - zapytał Max.
-Chcesz iść? - Nath skierował pytanie do mnie.
-Nie, przepraszam, ale będę musiała iść już do domu. - wyjaśniłam i wstałam.
-Okej, dziękuję za wszystko. - odpowiedział Nathan, i pożegnał się, całując mnie.
W domu chłopaków / Z perspetktywy Jay'a:
Właśnie byliśmy w trakcie pocałunku gdy do domu wparowała cała reszta. Mieli bardzo dobre humory. Szczególnie Nath. On był cały w skowronkach.
-Musicie zawsze wchodzić w takich momentach?! - wydarłem się.
-Jay spokojnie. - uciszała mnie Allis, przy czym się śmiała.
-Co wy wszyscy w takich humorach? - zapytałem.
W tym momencie Nathan rzucił się na kanapę, na której siedzieliśmy. Wcisnął się między mnie, a Allis i zaczął wszystko tłumaczyć, mimo, że nic nie zrozumieliśmy.
-Ach kochani, życie jest piękne. - powiedział z wzrokiem pełnym radości, miłości, szczęścia.
-Ej chłopaki.. Co mu jest? Ćpał coś? - zapytałem.
-Nie, nie ćpał. Chyba.. - wyjaśniła Kelsey.
-To o co chodzi? - zapytała All.
-Tymtyrymtymtym.. - Tom wydał melodyję głosem po czym wrzasknął: - MŁODY JEST Z ZUZ!!!
-Ale, że jak?! Że tak na serio?!
-Serio, serio - odpowiedział Nath.
-No nie możliwe! - powiedziałem trochę na żarty.
-Tak, tak Jay. Ja wiedziałem, że ty zawsze we mnie wierzyłeś. - uśmiechnął się.
-No to gratulacje! - krzyknąłem, a Allis w tym czasie go przytuliła.
-Idę do pokoju. Wołajcie na kolację. - oznajmił.
Z perspetktywy Nathana - W pokoju:
Poszedłem na górę. Byłem szczęśliwy. Szczęśliwy, że to wszystko się udało. Żałuję, że nie pogadałem z nią wcześniej, ale każdy uczy się na błędach. Rzuciłem się na łóżko i myślałem tylko o niej. O tej jedynej, wyjątkowej. Minęło kilka godzin. Zbiżała się 21:30. Postanowiłem do niej zadzwonić.
-Tak? - usłyszałem ucieszony, a zarazem zaspany głos w słuchawce.
-Obudziłem Cię? - zapytałem.
-Nie, nie. Akurat skończyłam czytać książkę. - oznajmiła. - Coś się stało?
-Nie, po prostu chciałem Ci powiedzieć dobranoc.
-Słodkich snów. - odpowiedziała i lekko się zaśmiała.
Myślałem o niej jeszcze chwilę, później zaśnąłem.



_______________
Boże święty ;_; Miało wyjść fajne, a wyszło beznajdziejne ;_;
Przepraszam ;_; A zarazem dziękuję, za tyle wyświetleń :)

czwartek, 7 lutego 2013

ROZDZIAŁ 16

Rano w domu TW / z perspektywy Nathana:
Obudziłem się około 11, w salonie na kanapie. Strasznie bolała mnie głowa. Reszta siedziała w jadalni i o czymś rozmawiała. Wstałem, lekko się chwiejąc i poszedłem do kuchni. Nalałem sobie wody do szklanki, po czym szybko ją wypiłem i ruszyłem w stronę jadalni.
-O! - krzyknął Tom. - Patrzcie, śpiąca królewna wstała!
-Ha, ha, ha, bardzo śmieszne.. - odpowiedziałem i zająłem wolne krzesło.
-Wiesz w jakim wczoraj byłeś stanie?! - wydarł się Jay.
-Właśnie.. Nie.. Nic nie pamiętam. Znaczy pamiętam trochę.. - mówiąc to, miałem na myśli Zuz. - Co się właściwie wczoraj stało?
-Co się stało?! Ty się pytasz co się stało?! To ja Ci zaraz powiem co się stało! - oburzył się Max.
-Właśnie na to czekam.
-Chyba raczej ty nam powinieneś powiedzieć co się stało.. - wtrącił się Tom.
-Dowiem się w końcu czy nie? - zapytałem.
-Tak. Otóż znaleźliśmy Cię totalnie pijanego, wręcz nieprzytomnego, w knajpie.. - wyjaśnił wszystko Max.
-W knajpie?! Ja?! Pijany?! - pytałem z niedowierzaniem.
Nie mogłem w to uwierzyć. Niegdy nie lubiałem pić. A co dopiero tak się upić.. Boże, co za wstyd. Ale miałem ku temu powody..
-To by wyjaśniało dzisiejszy kac.. - powiedziałem pod nosem.
-Właściwie co się stało, że aż tak się upiłeś? - zapytała Kelsey.
-Em.. Nic.. Tak jakoś.. - odpowiedziałem, kłamiąc.
-A właśnie.. Możecie dziś się wynieść z domu? - zapytał Jay.
-Czemu mamy się wynosić z domu? - zapytał Siva.
-Em.. No bo.. - zaczął.
-Niech zgadnę! - przerwał mu Tom. - Zaprosiłeś Allis i chcecie być sami!
-Tak jakby.. - odpowiedział.
-Okej. - rzuciła Nereesha. - To gdzie idziemy?
-Może by tak wesołe miasteczko? - zaproponował Max.
-Jestem za! - krzyknęła Kelsey.
-Młody, otrzeźwiej jakoś. Masz na to kilka godzin. Później jedziemy do wesołego miasteczka. - oznjamił Tom.
-Nie, dzięki. - odpowiedziałem.
-Nie rób mi tego! - wydarł się Jay.
-Spokojnie. Z domu się wyniosę. O to się bać nie musisz.. - zapewniłem i poszedłem do swojego pokoju.
Skoro Kelsey, Nereesha, Tom, Max i Siva jadą do wesołego miasteczka, a Jay będzie tu się miział z Allis, to mam świetną okazję by iść do Zuz i z nią porozmawiać. Nie mogę tego zmarnować. Choćby zaś miała mnie wywalić za drzwi, muszę jej powiedzieć co czuję.
Z perspektywy Zuz:
Dziś do domu wrócili rodzice. Niestety. Całą noc płakałam, więc przy nich wyglądałam jak zmora. Oni byli ubrani elegancko. Zresztą jak zawsze. Ja natomiast byłam wykończona sytuacją z Nathanem, więc do 13 siedziałam w piżamie.
-Córciu, co z Tobą? - zapytał tata.
-Może nie powinniśmy już więcej tak wyjeżdżać.. - szybko wtrąciła mama.
-Nie, nie, spokojnie. Po prostu się nie wyspałam. - oznajmiłam.
-Na pewno? Dlaczego nie spałaś? - zadał pytania tata.
-Na pewno. Nie spałam ponieważ.. filmy oglądałam. - szybko wymyśliłam jakąś przykrywkę.
-No dobrze. To leć na górę coś z sobą zrobić. Przecież nie będziesz cały dzień w piżamie siedzieć! - powiedziała mama.
Posłusznie poszłam na górę. Otworzyłam szafę by wygrzebać jakieś ciuchy. Pierwsza w oczy rzuciła mi się ta czarna, krótka sunkienka. Sukienka, w której byłam gdy Nath mnie ratował. Uratował mnie dwa razy + bronił przed wyzwiskami, a ja wywaliłam go z domu. Chciałabym to naprawić. Porozmawiać z nim, ale boję się. Teraz jeszcze bardziej boję się jego reakcji. Z szafy wygrzebałam czarną bokserkę, do której ubrałam rurki w kolorze miętowym. Zapięłam włosy w luźny kucyk, tylko grzywkę wypuściłam. Posiedziałam chwilę w moim pokoju, pogadałam z Kate na skype. Dowiedziałam się, że wyjechała do cioci na wieś, dlatego nie dzwoniła bo nie miała jak. Pogadałyśmy chwilę. Okazało się, że poznała chłopaka. Na razie tylko się przyjaźnią, a co będzie dalej nie wiadomo. Gdy o nim opowiadała, była bardzo szczęśliwa. Przynajmniej ona jest. Wybiła 14:30. Rodzice siedzieli w salonie i oglądali film, po chwili zawołali mnie bym zeszła na dół.
Z perspektywy Nathana:
Z domu wyszedłem o 14. Postanowiłem udać się do kwiaciarni. Kupiłem jasno-różowego kiatka, ozdobionego wstążką, obwiązaną wokół łodyżki. Około 14:30 byłem już pod domem Zuz. Lekko nacisnąłem dzwonek. Po chwili ktoś otworzył drzwi, jednak nie była to Zuz. Był to mężczyzna. Na moje oko, miał około 40 lat.
-Em.. Dzień dobry, jest Zuz? - zapytałem niepewnie.
-Owszem, jest. A ty kim jesteś? - też zadał pytanie.
-Przepraszam, Nathan Sykes. - podałem rękę mężczyźnie.
-Wejdź. - zaprosił do środka.
Na kanapie siedziała jakaś kobieta. Pewnie jej mama. Gdy mnie zobaczyła od razu wstała.
-Dzień dobry. Nathan Sykes. - przedstawiłem się, także podając rękę.
-Witam. Jestem mamą Zuzy. Czekaj, czekaj.. - zaczęła. - To ty jesteś ten Nathan Sykes? Ten Nathan Sykes z tego zespołu, za którym tak szaleje Zuz? - zapytała.
-Jeśli chodzi Pani o The Wanted, tak to ja. - uśmiechnąłem się lekko.
-Usiądź sobie. - wskazała na kanapę.
Zrobiłem co kazała. W tym czasie ojciec Zuz, zawołał ją by zeszła na dół.
-Zuza, masz gościa! - krzyknął.
-Już idę. - odpowiedziała i zbiegła na dół.
Gdy tylko mnie zobaczyła, wyglądała jakby zamiast mnie zobaczyła co najmniej ducha.
-Nathan? - zapytała niepewnie, mimo, że dobrze wiedziała, że to ja.
-Tak, Nathan. - odpowiedziałem, podszedłem do niej i wręczyłem kwiatka.
-Dziękuję. - odpowiedziała. - Co ty tu tak właściwie robisz?
-Em.. Chciałem pogadać.. Moglibyśmy? - zapytałem.
-Pewnie.. Ale może chodźmy gdzieś.. - zaproponowała.
-Zuz, czemu nam nie powiedziałaś, że przyjaźnisz się z Panem Sykes'em? - zapytał ojeciec dziewczyny.
-A jakoś tak wyszło.. To my może już pójdziemy.. - szybko odpowiedziała i złapała za torebkę.
-Chwilka, czekajcie. - zaczęła jej mama. - Chłopcze, mogłabym dostać autograf? Lub zdjęcie?
-Mamoo! - krzyknęła Zuz.
-Oczywiście. - odpowiedziałem i podszedłem do kobiety.
Chciało mi się śmiać, jednak jakoś się powstrzymałem. Wzięła apart i zrobiła fotkę.
-Dziękuję. Ale mi będą teraz w pracy zazdrościć! - krzyknęła.
Uśmiechnęłem się, rzuciłem szybkie "Miło było poznać, do zobaczenia" i wyszliśmy z domu.
-Prepraszam Cię za nią.. - zaczęła Zuz, po chwili ciszy.
-Za kogo? - zapytałem.
-No za mamę.. Boże, co za wstyd..
-Przecież nic się nie stało. - zapewniłem. - Moglibyśmy pójść do parku by pogadać? Tam zawsze jest cicho, spokojnie.. Sama rozumiesz..
-Pewnie. Chodźmy. - odpowiedziała i ruszyliśmy w stronę parku.



________________
Chcecie wiedzieć co się wydarzy w parku?
Jeśli tak to proszę kom. :)
Jak nie będzie conajmniej 2 kom., nie piszę nexta..
..No chyba, że mnie wena najdzie :D
A tak pozatym, co sądzicie o Dionne? Myślicie, że Nath dobrze wybrał? Co prawda, jeszcze nic nie zostało potwierdzone, ale wszędzie o tym tak głośno, że też zapytam :)
Szczerze mówiąc, nie lubię jej. Ale jeśli Nathan ma być szczęśliwy, to jestem w stanie ją zaakceptować.

środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 15

Z perspektywy Nathana:
Postanowiliśmy się spotkać. Chwilę posiedzieliśmy w kawiarni, ale Zuz chciała mi coś powiedzieć, więc poszliśmy do niej do domu. Miałem jej powiedzieć wszystko, co do niej czuję, jednak pierw postanowiłem wysłuchać co ona ma mi do powiedzenia. I miała. Dużo. Powiedziała mi wszystko, to co sam chciałem jej powiedzieć. Po usłyszeniu tego, odjęło mi mowę. Już miałem jej powiedzieć to samo, lecz trochę mnie wyprzedziła.
-Wyjdź. - powiedziała płacząc. - Wiem, że mnie nie nawidzisz.
-Ale Zuz.. - zacząłem.
-Nie, nie "ale"! Proszę wyjdź.. - mówiła płacząc.
Nawet na mnie nie spojrzała. Po prostu kazała mi wyjść. Mówiła to z nienawiścią, mimo, że przed chwilą wyznała mi miłość.
-Ale..
-WYJDŹ! Nie chcę Cię widzieć! Po prostu wyjdź! - krzyknęła, i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Wkurzyłem się. Najpierw wyznaje mi miłość, a gdy ja mam jej coś do powiedzenia, wywala mnie z domu. Wstałem, zabrałem kurtkę i trzasnąłem drzwiami. Chwilę szedłem przed siebie, później nogi zaniosły mnie do małej knajpy na rogu. Wszedłem, i usiadłem na małym krześle przy barze.
-Oo, czyżby Nathan Sykes? - zapytał barman.
-Mhm. - odpowiedziałem.
-To dla mnie zaszczyt. - zaśmiał się. - Co podać?
-Piwo. - odparłem. - Albo nie, poproszę coś mocniejszego.
-Już się robi. - podał kieliszek z trunkiem.
Po chwili kieliszek był już pusty.
-Poproszę jeszcze jednego. - powiedziałem stawiając kieliszek na blat.
-Pewnie. - odpowiedział i zapełnił kieliszek.
Myślałem o Zuz. Nawet nie dała mi dojść do słowa. Wypiłem jeszcze kilka kieliszków, po czym barman zaczął rozmowę.
-Chodzi o kobietę? - zapytał.
-Ta.. Skąd wiesz? - odpowiedziałem i także zadałem pytanie.
-To widać. - zapewnił. - Normalna gwiazda, nie przychodzi tutaj od tak, wkurzona na maksa.
Nic nie odpowiedziałem. Piłem kieliszek, za kieliszkiem, aż w końcu byłem całkiem wstawiony.
Max i Tom / Z perspektywy Tom'a:
Wybraliśmy się z Max'em na siłownię, jak co tydzień. Ćwiczyliśmy około dwie godziny. Później postanowiliśmy się wybrać, do małej knajpki, która była niedaleko. Zawsze po siłowni tam chodziliśmy. Wypijaliśmy po jednym piwie i wracaliśmy do domu. Teraz także się tam wybraliśmy. Wszedliśmy do środka. Przy barze walał się jakiś pijany koleś. Z tego co było widać był mocno wstawiony, wyglądał jak nie przytomny. Podeszliśmy bliżej, zauważyliśmy znajomą kurtkę.
-Patrz! - krzyknął Max. - Ten kolo ma kurtkę jak Młody!
To był Młody. Zauważyliśmy to dopiero będąc przy barze. Leżał tam, jak nieprzytomny. To do niego nie podobne. Nigdy taki nie był. Czasami wypił jedno, dwa piwa, ale nigdy nie doprowadził się do takiego stanu. No może pomijając osiemnaste urodziny. Lekko go szturchnęliśmy, by się ocknął.
-Co.. wy.. tu.. rob..icie? - wymamrotał.
Ledwo się trzymał. Było mocno wstawiony.
-My?! Co TY tu robisz? - krzyknąłem.
Nic do niego nie docierało. Na chwilę podniósł głowę, jednak po chwili opadła spowrotem na blat. Nie mogliśmy go tam tak zostawić. Wziąłem go z jednej strony, Max z drugiej.
-Ej, a kto zapłaci?! - upomniał się barman.
-Pewnie. Przepraszamy. - odpowiedziałem, a Max podał banknoty.
Wyszliśmy z knajpy. Na szczęście nie spotkaliśmy paparazzi. Szliśmy skrótami, w najmniej zaludnionych miejscach, by nikt nas nie zobaczył, a co dopiero poznał. Jeszcze brakuje, by na pierwszych stronach gazet widniało "NAJMŁODSZY CZŁONEK THE WANTED PIJANY!" czy coś w tym stylu. Po jakimś czasie doszliśmy do domu.
-O kur.. Co z nim? - wydarł się Jay, szybko wstając z kanapy, i pomagając nam tam zaprowadzić Nathana.
-Upił się debil jeden. - odpowiedział mu Max.
-Jak go znaleźliście? - zapytał Siva.
-Po siłowni, chcieliśmy iść do tej małej knajpki, tam na rogu, na jakieś piwo, i tam go znaleźliśmy. - wytłumaczył.
-To do niego nie podobne! Przecież on nigdy nie pił! - krzyknał Jay.
-Przecież wiemy. Nie wiem co w niego wstąpiło... - powiedziałem.
Położyliśmy go na kanapie. Kelsey przyniosła jakiś koc, i go przykryła. Poszliśmy do jadalni, i chwilę o nim rozmawialiśmy.
Zuz:
Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kazałam mu wyjść. Nie wiem czemu. Po prostu. Bałam się jego reakcji, dlatego to powiedziałam. Chwilę po jego wyjściu zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Nie, nie zrobiłam. Powinnam go wysłuchać. Nawet jeśli prawda miała by być okropna, i tak powinnam go wysłuchać, a nie wywalać z domu. Teraz już całkiem wszystko zepsułam.. Pobiegłam na górę, rzuciłam się na łóżko, wtuliłam głowę w poduszkę i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Niestety, co się stało, to się nie odstanie...



____________
Kolejny, nudny rozdział JEST :D
To już 15. Dziękuję wam za tyle wyświetleń <3
Proszę o kom. :)

sobota, 2 lutego 2013

ROZDZIAŁ 14

Kilka dni później..
Z perspektywy Zuz:
Dziś umówiłam się z Nathanem. Musiałam mu wszystko powiedzieć. Właśnie dziś. Postanowiliśmy się spotkać w kawiarni o 13:30. Ubrałam czarny T-Shirt i jasne rurki. Włosy zapięłam w mały koczek, a kilka kosmyków włosów, opadło mi na policzki. Zrobiłam lekki makijaż, wzięłam małą, jasną torebkę i byłam gotowa. Do spotkania zostało około 10 minut, więc postanowiłam już wyjść by się nie spóźnić. Idąc przez park układałam sobie wszystko w głowie. Jak mu powiedzieć? Jak zareaguje? - takie i inne pytania zasypywały moją głowę. Po chwili dotarłam na miejsce. Chłopak czekał już przy jednym z małych stoliczków. Wzięłam głęboki oddech i powoli podeszłam.
-O, cześć! - krzyknął, podnosząc się z krzesła i lekko mnie przytulając.
Miał na sobie bluzkę z napisem Game Over i czarne spodnie. Na głowie znajdował się full-cap. Odsunął mi krzesło i gestem ręki pokazał, bym usiadła. Po chwili podszedł do nas kelner.
-Witam. Coś podać? - zapytał.
-Ja poproszę kawę. - odpowiedziałam.
-Ja także. - oznajmił Nath.
Po chwili mężczyzna oddalił się od stolika z zapisaną karteczką.
-Coś nie tak? - zapytał chłopak zauważając moje zakłopotanie.
-Nie, wszystko w porządku. - odpowiedziałam, lecz cały czas myślałam jak zacząć rozmowę. Chwilę później przy naszym stoliku ponownie znalazł się kelner z tacą i dwiema filiżankami kawy. Ostrożnie postawił je na stoliku, lekko się uśmiechając i po chwili zaś zniknął.
-Nath.. - zaczęłam. - Muszę Ci o czymś powiedzieć..
-Też muszę Ci o czymś powiedzieć. - oznajmił popijając kawę.
-To.. O co chodzi? - zapytałam.
-Powiem Ci później, jak będziemy w mniej publicznym miejscu.
-Okej. - odparłam robiąc mały łyczek gorącej kawy.
-A ty o czym chciałaś pogadać? - zapytał po chwili.
-Też wolę powiedzieć gdzie indziej. - lekko się uśmiechnęłam.
Wypiliśmy kawę, jeszcze chwilę gadaliśmy, a później wyszliśmy z kawiarni.
-Może pójdziemy do mnie by pogadać? - zaproponowałam.
-Świetny pomysł.
Udaliśmy się do mojego domu. Usiedliśmy na kanapie i ponownie zrobiłam kawę. Atmosfera była napięta. Chłopak nerwowo zaczął lekko stukać palcami w stół. Siedzieliśmy w ciszy. Uciekaliśmy od siebie wzrokiem.
-Nath.. Ja.. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.. - zaczełam, wahając się.
-Tak? - zapytał.
-Ja.. Nie wiem od czego zacząć..
-To zacznij od początku. - lekko się uśmiechnął, jednak był jakiś podenerwowany.
-No dobrze. Ale proszę Cię, o choć trochę wyrozumiałości. I o wysłuchanie. Po prostu o wsłuchanie.
-Oczywiście. - zapewnił.
-Ja.. Od kiedy Cię tylko poznałam, w tedy, na koncercie. Ja.. Bardzo Cię polubiłam, a później jeszcze ten pocałunek, wszystko działo się tak szybko..
-Ale.. Ja nic z tego nie rozumiem..
-Chodzi o to, że.. Nath.. Ja coś do Ciebie czuję.. Tak, wiem, ty nigdy nic do mnie nie czułeś i nie będziesz. Jesteś sławny, bogaty, a ja? Jestem po prostu zwykłą dziewczyną. Dobrze wiem, że nie ma dla nas szans, że nigdy nie chciałbyś być z kimś takim jak ja. Nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni, ale już nie mogłam. Musiałam Ci powiedzieć. Teraz pewnie uznajesz mnie za jakąś psychofankę i pewnie myślisz O, kolejna walnięta psychofanka, która wyznaje mi miłość., ale tak nie jest. Nie chcę żebyś mnie tak postrzegał. Chcę, żeby było tak jak daniej. Wiem, że nic do mnie nie czujesz, ale ja po prostu... Cię kocham.. - przy ostatnich słowach łzy zaczęły cieknąć mi po policzku.
Wreszcie się odważyłam. Teraz jest już po wszystkim. Wystarczy tylko czekać na jego reakcję. Odwróciłam głowę, by nie spotkać jego spojrzenia. Cicho płakałam. Bałam się, tego co teraz zrobi. Bałam się, że zniszczyłam wszystko co było do tej pory. Po prostu się bałam..



___________
No to 14 jest ;)
Proszę o komentarze :)
Dziękuję wszystkim za tyle wyświetleń <3

piątek, 25 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 13

Po rozmowie w kawiarni dziewczyny poszły do domu chłopaków, a ja wróciłam do swojego domu. W drodze myślałam o tej naszej rozmowie. Powinnam mu powiedzieć. To trudne. Bardzo trudne, ale muszę to zrobić. Postanowiłam powiedzieć mu za pare dni. Też muszę się przygotować na jego odrzucenie. Boję się, że odrzuci mnie całkowice, i nie będziemy się nawet przyjaźnić jak do tej pory. Ale trudno, muszę mu powiedzieć. Bez względu na wszystko. Wzięłam się za gotowanie obiadu. Właściwie, taka ze mnie kucharka, że lepiej nie gadać. Postanowiłam zrobić naleśniki. Dość szybie i łatwe danie. Lodówka była tak zapełniona przez zakupy, które zrobił Nathan, więc trudno było znaleźć potrzebne mi składniki. W końcu się do nich "dokopałam". Po jakimś czasie, jedzenie było gotowe. Usiadłam na kanapie, i jedząc, oglądałam jakiś film.
W domu TW / z perspektywy Max'a.
-O już jesteście! - krzyknął Tom gdy zobaczył dziewczyny.
-Noo, tak. Jesteśmy. - odparła Kels podchodząc do niego i lekko całując.
-Gdzie Zuz? - zapytał Nathan.
Był jakby zaniepokojony. Wystraszony. Od kilku dni taki był. Wydawało mi się, że on czuje coś do tej dziewczyny, ale trochę głupio mi spytać.
-Poszła do domu. - odpowiedziały mu chórkiem dziewczyny.
-Yhm.. - odpowiedział cicho, i lekko się zasmucił.
Dziewczyny poszły do swoich pokoi, a Nathan do łazienki. Właśnie teraz miałem okazję, by porozmawiać z chłopakami o Młodym. Rzuciłem się w ich stronę.
-Dobra chłopaki. Widzicie co się z nim dzieje. - zacząłem. - Nie sądzicie, że musimy z nim pogadać o tej Zuz?
-Powinniśmy. - odpowiedział Jay.
-Wydaje mi się, że między nimi coś zaiskrzyło. - dodał Tom.
-Dokładnie. To co? Dziś wieczorem? - zapytałem.
-Pewnie. - odpowiedział Seev, na co reszta się zgodziła.
Z łazienki wyszedł Nath, a my rozrzuciliśmy się po całym salonie, żeby nie myślał, że coś przed nim ukrywamy. Jednak coś wyczuł.
-Em.. chłopaki.. Co wy knujecie? - zapytał z miną w stylu "WTF?"
-My? - zapytał Tom. - My nic!
-Dobra, dobra. Nie tłumacz się. - odpowiedział Młody, sięgając po szklanę z wodą.
Z nudy, postanowiliśmy zagrać w siatkówkę. W domu. Jako iż piłka mogła zepsuć kilka rzeczy.. Może nawet z naszą pomocą, cały dom, postanowiliśmy zagrać rajstopami Nereeshy. Zwinęliśmy je tak by powstała kula, i owinęliśmy taśmą klejącą.
Z perspektywy Nathana:
Chłopaki postanowili zagrać sobie z siatkówkę rajstopami Nereeshy. Niby dobry pomysł, ale nie miałem ochoty z nimy grać. Cały czas myślałem jak powiedzieć Zuz to co czuję. To cholernie trudne.
-Dobra, Młody, wstawaj i gramy! - krzyknął Tom.
-Nie, dzięki. Dziś sobie odpuszczę. - oznajmiłem. - Ale wy grajcie.
-No jak tam chcesz..
Wpatrywałem się w wyłączony telewizor, postawiony na przeciwko kanapy, na której siedziałem. Chwile się zamyśliłem. Trwało by to dużej, gdybym nie dostał w głowę "piłką" chłopaków.
-Jak wy rzucacie idioci?! - wydarłem się.
-Sorry.. - odparł Jay, i po chwili wócili do gry.
Grając darli się jak nienormalni. Nawet się skupić w tym domu nie można. Postanowiłem pójść na górę, do swojego pokoju. Tak przynajmniej było cicho. Będąc na schodach wszedłem na Nereeshę.
-Oj, przepraszam. - powiedziałem.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęła się. - Co oni się tam tak drą?
-Grają w siatkówkę.. - odpowiedziałem.
-Przecież oni wszystko tą piłką rozwalą! - krzyknęła.
-Niee.. Grają Twoimi rajstopami. - odparłem.
Nic nie odpowiedziała. Zbiegła na dół, i teraz było słychać tylko jej krzyki. Po chwili wszystko ucichło. Zbliżał się wieczór. Położyłem się na łóżku, i wiadomo nad czym się zastanawiałem. Przecież nie powiem jej poprostu "Cześć. Kocham Cię". Wykluczone. Muszę wymyślić coś orginalniejszego, i delikatniejszego. Jednak nic nie wchodziło mi do głowy. Nagle do mojego pokoju wbiegł Tom.
-Wstawaj i chodź na dół. - krzyknął zdyszany.
-Po co? - zapytałem lekko podsząc głowe.
-Nie marudź tylko chodź. - zepchnął mnie z łóżka.
Nie miałem wyjścia. Musiałem z nim zejść, mimo, że nie wiedziałem o co chodzi. Gdy zeszliśmy, reszta chłopaków, siedziała w salonie, przy dużym, okrągłym stole.
-Siadaj. - powiedział Tom zajmując swoje miejsce, i pokazując mi wolne krzesło.
-Em.. Chłopaki o co chodzi? - zapytałem, ostrożnie zajmując swoje miejsce.
-O Ciebie. - odpowiedział Siva.
-Nie, nie o Ciebie. - zaprzeczył mu Max. - o Zuz.
-Nie! Poprostu.. O was! - krzyknął Jay.
-No to się ciekawie zapowiada.. - powiedziałem pod nosem sam do siebie.
-No więc.. Czy między wami coś jest? - zapytał Max.
-Poprostu ją lubię. - skłamałem.
-Młody.. - zaczął Jay.
No tak. On wiedział wszystko. Kłamanie, było najgorszym co mogłem wymyślić.
-.. Tak.. - cicho odpowiedziałem.
-Co tak? - zapytał Tom. - Czujesz coś do niej?
-Tak..
-To dlaczego jej tego nie powiesz?! - zapytał Max.
-Bo nie.. Nie rozumiecie? Ona nigdy nie będzie chciała być z kimś takim jak ja. - tłumaczyłem. - Wystarczy, że się przyjaźnimy. Nie chcę tego zepsuć, więc jej nie powiem.
-Nathan.. - zaczął zaś Tom. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu, usłyszałem jak powiedział do mnie po imieniu, a nie "Młody". - Musisz jej powiedzieć. Nigdy się niczego nie dowiesz jak nie zapytasz. Nigdy nie miałeś problemu, by gadać z dziewczynami. A teraz? Co z Tobą?
-Ja.. poprostu nie mogę.. - powiedziałem i odeszłem ze stołu.
Wróciłem do swojego pokoju. Nie chciałem z nimi gadać, bo to i tak by nic nie dało. Ale mieli rację.. Muszę jej powiedzieć. I zrobię to. Powiem jej, ale za kilka dni. Napewno jej powiem. Muszę.



_______________
Przepraszam, że taki krótki. Totalny brak weny.
Proszę o kom. bo nie wiem czy opłaca mi się pisać, jeśli nikt tego nie czyta.
A pozatym: Teraz mam ferie, i jadę do kuzynki, więc raczej przez najbliższe dwa tygodnie nie będę nic wstawiać. Dziękuję jeśli ktokolwiek czyta te wypociny :)

wtorek, 22 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 12

-Nathan.. Może zostaniesz na noc? - zapytała.
-Em.. Nie wiem.. To jest twój dom, prawie mnie nie znasz.. Jeszcze wszystko co się dziś stało..
-No właśnie.. Dlatego chciałabym żebyś został.. Przy Tobie czuję się bezpieczniejsza.. - odpowiedziała.
-Skoro boisz się zostać tu sama..
-Boję się, że on tu przyjdzie.. Że mnie znajdzie.. - zaczęła cicho popłakiwać.
-Dobrze, zostanę. - oznajmiłem i przytuliłem ją.
Wiele dziś przeszła. Miało być świetnie, a jakiś koleś to zepsuł. Nie mogłem jej tak po prostu zostawić samej. Nie teraz. Nie teraz, kiedy sama mnie o to prosi. Musiałem zostać. Zadzwoniłem do Jay'a, który jeszcze nie był tak pijany.
-No co Młody? - usłyszałem w słuchawce.
-Siema. Ej jak by co, dziś mnie na noc w domu nie będzie. - wyjaśniłem.
-Okej. A jak tam? Powiedziałeś jej? - zapytał, a ja odeszłem do drugiego pomieszczenia.
-Nie.. - odpowiedziałem cicho. - Jay, ja nie umiem.. Czuję, że ona tego nie chce.. Napewno nie jest gotowa. Nie do bycia, z kimś takim jak ja..
-Dobra, jak tam chcesz. Pogadamy jutro. - oznajmił.
-Okej. Cześć. - powiedziałem i rozłączyłem słuchawkę.
Wróciłem do salonu, gdzie leżała Zuz.
-I jak się czujesz? - zapytałem.
-Już lepiej.. - odpowiedziała cicho.
-Chodź już się lepiej położyć. Przecież nie spędzisz całej nocy na kanapie!
Podniosła się, i poszliśmy na górę.
-Może wolisz spać w sypialni? Ja mogę iść na kanapę. To nie problem. - oznajmiłem.
-Nie, nie.. Najlepiej się czuję w swoim pokoju, a ty śpij w sypialni. - odpowiedziała.
Posiedziałem jeszcze chwilę w jej pokoju, a później wyszedłem do sypialni. Usiadłem na duże łóżko i rozmyślałem o dzisiejszym dniu. O tym co się stało na imprezie, po imprezie, i o rozmowie z Jay'em. Może powinienem jej powiedzieć.. Nie.. Te myśli dręczyły mnie przez połowę nocy. Najchętniej powiedziałbym jej od razu, ale boję się jej reakcji. Narazie jest dobrze tak jak jest. Jesteśmy przyjaciółmi. Narazie to wystarczy. A co później.. Zobaczymy. Około 04:30 zasnęłem, a obudziłem się o 8. Wyszedłem z sypialni, i poszedłem zobaczyć czy Zuz jeszcze śpi. Wszedłem do pokoju. Spała. Wyszedłem z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Postanowiłem zrobić śniadanie. Lodówka była prawie pusta. W kieszeni miałem trochę pieniędzy, więc postanowiłem zrobić zakupy. Poszedłem do najbliższego sklepu, i zakupiłem wszystkie potrzebne rzeczy. Był mały problem z fanką, która nie chciała dopuścić mnie do chleba, ale jakoś sobie z nią poradziłem. Kupiłem chleb, bułki, masło, dżem, nutellę, jakieś wędliny, rochę sera, jajka, pomidory, trochę owoców i kilka innych rzeczy. Wróciłem do domu i przygotowałem śniadnie. Po chwili dziewczyna zeszła na dół.
-Wow! Skąd to się tu wzięło? - zapytała ze zdziwieniem.
-Zrobiłem małe zukupy. - uśmiechnęłem się.
-Małe?! Zapełniłeś całą lodówkę i stół! Dobra, a teraz powiedz ile płaciłeś! - nakazała, wyjmując pieniądze z szafki.
-A jakieś grosze.. - odpowiedziałem.
-Mhm.. Gadaj. Muszę wiedzieć ile mam Ci oddać!
-Nie. Nie musisz nic oddawać! - oznajmiłem.
-Nathan!
-Tak, tak, właśnie tak mam na imię. - zaśmiałem się. - Nic nie musisz oddawać. A jeszcze raz coś wspomnisz o tych pieniądzach, to przegrasz wojnę na łaskotki!
-Ta.. I to niby ja jestem uparta..
Zasiedliśmy do stołu, i zaczęliśmy jeść śniadanie. Później każde z nas wzięło prysznic.
-Co dziś robimy? - zapytała.
-Co ty chcesz robić to ja nie wiem, ale ja do domu się zbieram. - oznajmiłem.
-Pójdę Cię odprowadzić. - uśmiechnęła się, i sięgnęła po jasno czerwoną, cienką kurtkę.
-Jeśli chcesz..
Szliśmy chwilę, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Chwilę zastanawiałem się, czy nie powiedzieć jej teraz, ale nie miałem tyle odwagi. W progu spotkaliśmy wychodzące dziewczyny.
-Oo, jak miło. - powiedziała Kelsey. - Dziękujemy, za dostarczenie nam Zuz. Idziemy na zakupy. - oznajmiły i pociągnęły ją za sobą.
Wszedłem do domu. Chłopacy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film.
-Siema. Gdzie Jay? - zapytałem, bo nie było go z chłopakami.
-Em.. Chyba w swoim pokoju. - odpowiedział Tom, na kacu.
Ściągnąłem kurtę, i pobiegłem na górę. Miałem z nim pogadać, więc idę. Wszedłem do pokoju. Jay bawił się swoim telefonem.
-Oo, siema Młody. - przywitał się.
-Em.. Cześć.. - odpowiedziałem.
-Czemu jej nie powiedziałeś? - zadał to samo pytanie co przez telefon.
-Jay, ja czuję, że ona nie jest na to gotowa..
-Skąd ty to niby wiesz? A może akurat ona też coś do Ciebie czuje?! - lekko krzyknął.
-Nie.. Napewno nie.. - spuściłem głowę.
-Czemu ty zawsze od razu zakładasz na najgorsze? - zapytał.
Nic nie odpowiedziałem. Zapadła chwilowa cisza.
-Kochasz ją? - zapytał po chwili.
-Ja.. Chyba tak... - odpowiedziałem.
Nie miałem siły dłużej z nim gadać. Wyszedłem z pokoju, i udałem się do mojego. Położyłem się na łóżko, i wciąż rozmyślałem. Co jeśli Jay ma rację? Co jeśli ona też coś do mnie czuje? Powiem jej. Nie teraz, ale później. Muszę się dowiedzieć.
U dziewczyn:
Byłyśmy na zakupach. Kupiłyśmy parę, ładnych ciuszków i udałyśmy się do kawiarni. Chwilę rozmawiałyśmy.
-Kochasz go? - zapytała Kelsey.
-Kogo? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Byłam trochę skrępowana.
-No Nathana. - odpowiedziała.
-Nie, nie kocham go.
-Nie udawaj. Przecież widzimy! - oznajmiła Nereesha.
-Kochasz go? - ponownie zapytała Kels.
-..Szczerze? Tak. Ale boję się mu powiedzieć. On jest sławny, bogaty. A ja? Jestem poprostu zwykłą dziewczyną. Jestem w stu procentach pewna, że on nic do mnie nie czuje. Na pewno.. - odpowiedziałam.
-Skąd wiesz? Nie możesz od razu zakładać najgorszego! - powiedziała Kate.
-Właśnie! A próbowałaś z nim o tym porozmawiać? - zapytała Allis.
-No coś ty! Tylko by mnie wyśmiał, i uznał za psychofankę. A tego nie chcę. Przyjaźnię się z nim i to mi wystarczy.. - okłamywałam samą siebie.
-Zuz.. Musisz z nim o tym pogadać. Nigdy się nie dowiesz, jeśli nie spróbujesz. - zapewniała Kelsey.
-Dobrze, pogadam z nim. Ale w swoim czasie. Proszę was, nikomu tego nie mówcie.
-Oczywiście. To zostaje między nami. - zapewniła Neeresha. - Będziemy trzymać za was kciuki.