środa, 27 lutego 2013

ROZDZIAŁ 21

U chłopaków (w czasie, gdy nie było Nathan i Zuz) / perspektywa Jay'a:
Trzy dni temu Młody zadzwonił do nas, że nie będzie go, i tej Zuz przez kilka dni. Nie chciał dokładnie powiedzieć o co chodzi. Właściwie, nie chciał nic powiedzieć. Oznajmił tylko, że mamy się nie martwić, nikomu nic nie mówić i jeszcze raz się nie martwić. Dzień po ich zniknięciu, przyszli do nas rodzice dziewczyny. Byli zmartwieni, a zarazem wściekli. Na koniec nazwali nas "rozpieszczonymi gwiazdusiami", a to tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy gdzie jest ich córka. No cóż. Sami martwiliśmy się o nich. Szczególnie ja. Wiedziałem, że jest jakiś problem, jednak Nath nie chciał nic powiedzieć. By "zabić czas" Tom postanowił, zrobić domówkę. Zaś.. Ale wiadomo, to Tom. Odbyła się tylko jedna impreza. Byliśmy tylko my, Kelsey, Allis i Nereesha. Kac rankiem, był straszny. Ale tak to już jest, kiedy to Tom, zajmuje się kupnem alkoholu na tego typu imprezy.. Tak czy siak, impreza była fajna.
U Nathana i Zuz rano. / Z perspektywy Zuz:
Obudziliśmy się około 10:15 po nie przespanej nocy. Jednak nie żałuję. Nathan był delikaty, nie nachalny. Było świetnie.
-Nathan, gdzie są moje ciuchy? - zapytałam, bo nie mogłam ich znaleźć.
-A skąd ja mam to wiedzieć? - zaśmiał się.
-No przecież sam je wczoraj ze mnie ściągałeś!
-Haha, nie wiem.. Jak chcesz weź moją koszulę. - uśmiechnął się, a ja zrobiłam to co "polecił".
Ubrałam koszulę i poszłam do kuchni by się czegoś napić. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Poszłam otworzyć i kogo zobaczyłam? .... Policja..
-Nathan.. Możesz tu na chwilkę przyjść? - zapytałam nieco wystraszona.
Chłopak wywlekł się z łóżka i przyszedł w samych bokserkach.
-Erkhem. - chrząknęłam i na niego popatrzyłam.
-Em.. To ja.. To ja pójdę się szybko ubrać i zaraz wracam. - oznajmił i pobiegł do łazienki.
-To Pani jest Zuz, a ten Pan to Nathan Sykes? - zapytał jeden z męszczyzn.
-Tak. A o co chodzi? - także zadałam pytanie.
-Zuz! Oddawaj moją koszulę! - Nathan wydarł się z łazienki a ja zrobiłam się czerwona.
W końcu wrócił, tym razem ubrany. Założył jeansy i koszulkę "Game Over".
-Przepraszam. Tak więc.. O co chodzi? - zadał to samo pytanie co ja wcześniej.
-Zostało zgłoszone zaginięcie. Pani rodzice, prosili nas o pomoc w odnalezieniu was. - zwrócił się do mnie policjant.
-Że co?! Zaginięcie?! - wydarł się Nath.
-Tak, dlatego prosimy Państwa, byście poszli z nami. Weźcie rzeczy i zapraszamy do radiowozu. Na komisariacie czekają Pani rodzice. - oznajmili.
-Jeszcze tego brakowało.. - powiedział pod nosem Nathan.
Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy za policjantami. Nie wiedziałam co myśleć o tym wszystkim. Trzęsłam się ze strachu. Nathan przytulił mnie i szepnął do ucha, że wszystko będzie dobrze. Gdy dotarliśmy na komisariat czekali tam na mnie rodzice.
-Boże dziecko! - krzyknęli, gdy mnie zobaczyli. - Czy on Ci coś zrbił?
-Nie! On?! Nigdy! - wydarłam się.
-Właśnie.. - tata podszedł do jednego z policjantów. - Chcielibyśmy także zgłosić porwanie naszej córki, przez tego młodegio człowieka.
-PORWANIE?! - wydarłam się ponownie. - ON MNIE NIE PORWAŁ!
-Niech Państwo wszystko przemyślą, jadą do domu, a w razie czego jutro się do nas zgłoszą. - powiedział policjant.
Ruszyliśmy do wyjścia. Nathan pojechał z nami. Gdy znaleźliśmy się w domu rozpoczęła się awantura.
-Co wam przyszło do głowy żeby uciekać?! - zaczęła mama. - Jesteś z siebie dumna?! Myśleliśmy, że jesteś mądrzejsza! Ale jak widać, w ogóle nie jesteś odpowiedzialna, i jak widać nie myślisz!
-Nie.. To moja wina. Ja to wszystko wymyśliłem. - zaczął kłamać Nathan.
Stałam cicho, i nie wiedziałam co zrobić. Nathan spojrzał na mnie wzrokiem, jakby chciał powiedzieć, że mam się nie odzywać.
-Co?! Wiesz co zrobiłeś gówniarzu?! - zaczął krzyczeć ojciec. - Przez Twoje głupie pomysły, musieliśmy odwołać lot! Tak już dawno bylibyśmy w Polsce! Widzisz jaki dajesz jej przykład? Uciekanie. Ta, bardzo dobry. Jesteś zwykłym, nieodpowiedzialnym, rozpieszczonym gówniarzem!
-Dość! - krzyknęłam, lekko popłakując. - To nie jego wina! Ja wymyśliłam wszystko! On nawet był temu na początku przeciwny! Nienawidzę was.. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Na dole/z perspektywy Nathana:
Zuz pobiegła na górę, a ja zostałem z jej rodzicami. Nie wiedziałem co zrobić, już chciałem biec za dziewczyną, jednak jej matka mi to przerwała.
-Możesz nam to wszystko wyjaśnić? - zapytała.
-Tak.. Mogę..



___________________________
21 jest :D
Dziękuję wszystkim czytającym <3

poniedziałek, 25 lutego 2013

ROZDZIAŁ 20

3 dni później:
Obudziłam się na ramieniu Nathana. Chłopak jeszcze spał. Delikatnie się podniosłam by go nie obudzić i wyszłam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Zbliżała się 9:30. Poszłam do łazienki i założyłam na siebie zwyłe, luźne ciuchy. Czarna bokserka i miętowe rurki. Włosy jak prawie zawsze związałam w koczek a grzywkę zapięłam spinką. Podeszłam do kuchennego blatu by napić się wody. Nagle na moich biodrach poczułam czyjeś ręce, a na szyi został złożony mi pocałunek.
-Boże, Nathan! - krzyknęłam. - Wiesz jak mnie wystraszyłeś?!
-Oj przepraszam. - powiedział i poraz kolejny mnie pocałował.
Odwróciłam się w jego stronę i oddałam pocałunek. Niesamowite było czuć ciepło jego ust. Jeszcze od wczoraj było czuć od niego mocy zapach jego perfum.
-To co dziś robimy? - zapytałam.
-Hmm.. Proponuję zwiedzanie Londynu! - wyszczerzył się.
-Jestem za - uśmiechnęłam się.
Nathan poleciał się ubrać, i po chwili był już gotowy. Zadzwonił po kelnera i zamówił śniadanie. Zjedliśmy posiłek. Następne kilka godzin minęło szybko. Wybiła 13:30. Byliśmy gotowi do wyjścia. Chłopak zamówił taksówkę i po chwili dotarliśmy na miejsce. Pierwsze co, to udaliśmy się na London Eye. Widoki były przepiękne. Gdy byliśmy na samej górze Nathan zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował moje usta. Następnie znaleźliśmy się koło pięknej fontanny. Zrobiliśmy sobie kilka fotek i poszliśmy dalej. Szliśmy spokojnie uliczkami, gdy nagle Nathan pobiegł do jakiejś budki i wrócił z watą cukrową. Oczywiście jedliśmy ją wspólnie co jakiś czas się nią obrzucając.
Z perspektywy Nathana:
Z samego rana, dzień zapowiadał się świetnie. Zwiedzaliśmy Londyn. W trakcie jedzenia waty cukrowej zadzwonił do mnie telefon.
-MŁODY, GDZIE WY DO CHOLERY JESTEŚCIE? - wydarł się Tom.
-Boże, człowieku. Wszystko Ci tłumaczyłem!
-No tak.. Ale.. Rodzice tej twojej kochaśki, do nas przyszli się pytać czy nie ma jej u nas. Chcą zgłościć zaginięcie. - wyjaśnił.
-Kurde.. No dobra, jakoś sobie poradzimy. Ale proszę Cię, nic im nie mówcie. - poprosiłem.
-No dobra, jak tam chcesz. A ile jeszcze macie zamiar się kryć? - zapytał.
-Nie wiem. Tyle ile będzie trzeba. Ale raczej już nie długo. - wyjaśniłem.
-Dobra, czekamy na was. Nie pakujcie się w żadne kłopoty!
-Dobra, dobra. Cześć. - odpowiedziałem i rozłączyłem słuchawkę.
Z perspektywy Zuz:
Nathan gadał z kimś przez telefon, a ja w tym czasie zachwycałam się pięknością Londynu. Gdy chłopak wrócił, akurat rozpadał się deszcz.
-Nie no świetnie.. - powiedziałam z sarkazmem.
-Masz! - krzyknął, podając mi swoją kurtkę.
-Nie, dziękuję. Nie trzeba. - uśmiechnęłam się.
-Trzeba. Jeszcze się rozchorujesz! Masz i zakładaj!
-Oj dobra, dziękuję. - odparłam.
Ruszyliśmy w stronę hotelu. Deszcz padał coraz mocniej. Postanowiliśmy pobiec. Po jakimś czasie dotarliśmy cali mokrzy do hotelu. Poszliśmy na górę do swojego pokoju. Szybko się wysuszyliśmy. Zjedliśmy kolację, wykompaliśmy się i byliśmy gotowi do spania. Zbliżała się 21 jednak nie chciało nam się spać. Włączyliśmy tv i wzięliśmy się za film. Film się skończył, jednak wciąż żadnemu z nas nie chciało się spać. Położyliśmy się do łóżka, zgasiliśmy światło i próbowaliśmy zasnąć. Znaczy.. ja próbowałam. Nathan'owi jakoś się do tego nie śpieszyło. Zaczął jeździć ręką po moim udzie.
-Naaathan, co ty wyprawiasz? - zapytałam odwracając się do niego, i lekko uśmiechając.
-Ja? Nic. - na jego ustach pojawił się chytry uśmiech.
Zaczął pozbywać się mojej koszuli nocnej, też pozbyłam go kilku ciuchów.. A reszta potoczyła się jakoś sama...


__________________
Omfg. xDD
Dobra macie. Przepraszam, że tak późno ale karę miałam.
Tak, wiem, końcówka masakra, ale nie chciałam opisywać wszystkiego dokładnie.
No to tego.. Zapraszam do komentowania :33

czwartek, 14 lutego 2013

ROZDZIAŁ 19

3 tygodnie później - perspektywa Zuz:
Byłam z Nathanem szczęśliwa. Nic nie powiedzieliśmy moim rodzicom. Układało nam się dobrze. Zero sprzeczek, zero problemów. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Najgorszy dzień w moim życiu.

-Zuza! Zejdź na dół! - zawołał tata, po czym zrobiłam co kazał.
Zbiegłam na dół po schodach, i usiadłam na kanapie. Tata siedział w swoim fotelu, a mama po drugiej stronie kanapy. Przez chwilę nikt się nie odzywał.
-O co chodzi? - zapytałam.
-Musimy Ci o czymś powiedzieć. - zakomunikowała mama.
-Chodzi o to.. Wracamy do Polski! - krzyknął tata.
-Co?! - zaczęłam się wydzierać. - Żartujecie, prawda?
-Nie. Wracamy do Polski. Stwierdziliśmy, że tam będzie lepiej. Nam układa się tam z pracą, a ty wrócisz do przyjaciół i w ogóle. - powiedziała mama.
-Przyjaciół? Dobrze wiesz, że nie miałam tam żadnych przyjaciół! Nigdzie z tąd nie jadę!
-To już postanowione! - oburzył się ojciec.
-Nienawidzę was! - krzyknęłam i pobiegłam na górę.
Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam płakać. Nie mogę wyjechać. Nie wytrzymam bez Nathana. Jak mu to powiem? Co z nami będzie? Od teraz nienawidziłam rodziców. Miałam tu przyjaciół. A w Polsce? Tam nie miałam nikogo. Wszyscy się ze mnie naśmiewali. A tu mam wszystkich.. Przyjaciół.. Nathana.. Nie mogę po prostu wyjechać. Wzięłam telefon do ręki. Musiałam do niego zadzwonić. Ręce trzęsły mi się strasznie. Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Halo? Zuz? - usłyszałam głos w słuchawce.
-Nathan muszę Ci o czymś powiedzieć.. - zaczęłam, ale przerwał mi w połowie zdania.
-Płaczesz? Co się stało? - zapytał. - Już tam jadę.
Oznajmił i rozłączył słuchawkę. Nie potrafiłam przestać płakać. Zsunęłam się po ścianie. W mojej głowie krążyły różne myśli. Bałam się, jak będzie gdy wyjadę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Zuz.. To ja. Nathan. Proszę, otwórz. - powiedział łagodnym głosem.
Resztką sił podniosłam się i otworzyłam drzwi. Byłam tak zapłakana, że ledwo go widziałam. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami. Chłopak podszedł i przytulił mnie mocno. Po chwili siedzieliśmy na łóżku.
-Co się stało? - zapytał.
-Nathan.. - zaczęłam, ale przez płacz ledwo potrafiłam mówić.
-Proszę Cię. Nie płacz. Opowiedz tylko co się stało. - powiedział.
-Chodzi o to... Ja.. Moi rodzice.. My... Wyjeżdżamy do Polski.. - wyjaśniłam płacząc jeszcze bardziej.
-Co?! Dlaczego?! - zapytał.
-Nie mam pojęcia.. Rodzice już postanowili..
Jego oczy zrobiły się szklane. Widać było jak go to boli. Przytulił mnie ponownie. Być może ostatni raz.. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ja płakałam, a on tłumił w sobie łzy.
-Przecież musi być jakieś wyjście.. - powiedziałam.
-Jest.. - zaczął. - To cholernie głupi pomysł, ale jest.
-Jaki? Jestem gotowa zrobić wszystko, byle zostać tu z Tobą - oznajmiłam z resztką nadziei.
-Ale.. Ostrzegam, że to na prawdę durny i szalony pomysł.
-To nieważne. Powiedz! - nakłaniałam, by w końcu wyjawił mi jedno wyjście.
-Możemy uciec..
Nic nie odpowiedziałam. Rzuciłam mu się na szyję. Może to i szalony pomysł, ale jestem gotowa zrobić dla niego wszystko. Wzięłam największą torebkę jaką miałam, podeszłam do szafy i zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. Zmieściły mi się jakieś 4 bluzki, 2 pary spodni, bluza i bielizna. Może to trochę mało, ale myślę, że jak na razie wystarczy.
-Na prawdę chcesz to zrobić? - zapytał.
-Tak. Chodź. - powiedziałam i pociągnęłam za rękę.
Wyszliśmy z pokoju. Cicho zamknęłam drzwi, i zaprowadziłam Nathana do tylnego wyjścia. Szybko wyślizgnęliśmy się z domu. Podbiegliśmy do auta chłopaka, i odjechaliśmy z piskiem opon.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdy byliśmy już daleko i odetchnęłam z ulgą, że udało się od tego wszystkiego uciec.
-Nie wiem. Proponuję hotel, kilkanaście kilometrów z tąd. - odpowiedział i dodał gazu.
-Jestem za. - uśmiechnęłam się.
-Będę musiał później zadzwonić do chłopaków. Powiedzieć im, czy trzymać to w tajemnicy? - zapytał.
-Nie wiem.. Lepiej po prostu powiedz, że przez jakiś czas Cię nie będzie i żeby się nie martwili.
Po jakimś czasie dotarliśmy do hotelu. Nathan zamówił jakiś pokój i za wszystko zapłacił. Nasz pokój to 116. Windą pojechaliśmy na górę. Pokój był ładny. Nie duży, ale ładny. Dwu-osobowe łóżko, telewizor, stolik, mała kuchnia i toaleta. To nam wystarczyło. Weszliśmy do pokoju i oboje rzuciliśmy się na łóżko. Odetchnęliśmy z ulgą.
-Dziękuję. - powiedziałam.
-Za co? - zapytał i popatrzył mi głęboko w oczy.
-Za wszystko. Za ten cały plan. Za to, że po prostu jesteś.
Nic nie odpowiedział. Zbiliżył się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Leżeliśmy jeszcze chwilę. Zbiliżała się 21:30. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam wtulona w pięknookiego bruneta.



_______________
Jeszcze 1 rozdz. i będzie 20 ^^
Boże, straaasznie dziękuję wam za ponad 700 wyświetleń <3
Jesteście kochani :)
A tak poza tym, z okazji Walentynek życzę wam wszystkiego dobrego. Duuuuużo miłości ^^ I oczywiście poznania The Wanted :D Spełnienia marzeń <3

sobota, 9 lutego 2013

ROZDZIAŁ 18

U Zuz:
Obudziłam się około 9, po czym zeszłam na śniadanie. Wszystko było już przygotowane na stole. Oczywiście jajecznica. Z samego rana, miałam już dobry humor. Wszystko przez Nathana. Byłam pewna, że mnie odrzuci, a stało się wręcz przeciwnie. Byłam szczęśliwa.
-Co ty od wczoraj taka, cała w skowronkach? - zapytał tata, gdy mnie zobaczył.
-A jakoś tak.. - odpowiedziałam.
Musiałam ukrywać przed nimi swój związek z Nathanem. Wszystko przez różnicę 3 lat. Gdyby się dowiedzieli pewnie zabroniliby mi się z nim spotykać. A do tego nie dopuszczę. Kocham go.
-Zuz.. Czy Ciebie łączy z tym.. jak mu tam.. Nathanem? - surowo poraz kolejny zapytał tata.
-Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - okłamałam.
Zjadłam szybko śniadanie i poleciałam na górę by się ubrać. Na dziś byłam zaproszona do domu chłopaków. Ubrałam jasne rurki, i kolorwy top. Do tego wybrałam czarne, nie duże szpilki, i takiego samego koloru małą torebeczkę. Włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki makijaż. Myślę, że wyglądałam dość dobrze. O 14:15 wyszłam z domu, tłumacząc rodzicom, że idę do Allis. Praktycznie ona też  tam była, więc nie można tego nazwać kłamstwem. Bardziej nie mówieniem całej prawdy. Około 14:30 byłam pod domem chłopaków. Pewnie wcisnęłam dzwonek, i po chwili drzwi się otworzyły. Otworzył je Nath. Przytulił mnie, po czym lekko przechylił i musnął moje usta. Pomijając fakt, że prawie upadłam w tych szpilkach było cudownie. Sam widok jego cudownych oczu, był niesamowity. Po chwili Nathan wypuścił mnie ze swoich objęć i przywitałam się z całą resztą.
-To gdzie dziś idziemy? - zapytał Tom.
-Przydało by się iść na zakupy po jakieś ciuchy.. - oznajmił Jay.
-Po co Ci ciuchy? - zadał kolejne pytanie Tom.
-A widziałeś moją szafę? Wszystko gdzieś pogineło!
-W sumie też ostatnio zgubiłem kilka koszlek.. - powiedział po chwili zastanowienia Parker.
-Em.. Są w mojej szafie.. Wiesz... Nie miałem w czym chodzić i tak jakoś porzyczyłem.. - oznajmił loczek.
-Zabiję Cię. Dobra, musimy iść na zakupy. - dodał Tom.
Poczekaliśmy chwilę, aż wszyscy będą gotowi. Później wspólnie wybraliśmy się na zakupy nowym Porshe Max'a. Ja z dziewczynami poszłam w jedną stronę, chłopaki w drugą. Po chwili już ich nie widzieliśmy.
W sklepie - chłopacy / Z perspektywy Tom'a.:
-To co robimy? - zapytałem.
Nigdy nie chodziliśmy do sklepów by coś kupić. Zakupy zawsze kończyły się na jakimś szalonym pomyśle. Tym razem, też musieliśmy coś wymyślić.
-Widzicie tą dziewczynkę z rowerkiem? - zapytał loczek.
-No ślepi nie jesteśmy. - odpowiedział mu Młody.
-A widzice to autko, tam, daleko? - zadał kolejne pytanie, wskazując na małe autko, dla dzieci, do którego wrzuca się pieniądze by zaczęło "jechać".
-Jay, na prawdę nie jesteśmy ślepi. - ponowie odpowiedział mu Młody. - Teraz gadaj na czym polega Twój plan.
-Podzielimy się. Tak jakby.. Ale pierw.. Musimy dać sobie jakieś nazwy.. - oznajmił.
-Jakieś pomysły? - zapytał Siva.
-Jestem autorem tego planu, więc to ja wymyślam. - odpowiedział James.
-No to słuchamy geniuszu. - zaśmiałem się.
-A więc tak...:
~ Ja będę frędzel.
~Nath - dziubek.
~Max - hmm.. może łysol.
~Tom - tarzan.
~Siva - małpa.
-Ciebie chyba porąbało! - odpowiedzieliśmy wszyscy równo, słysząc nazwy, które przydzielił nam Jay.
-O nie, nie. Teraz posłuchajcie planu.. A więc chodzi o to.. Dziubek, przejdziesz między regałami, aż dojdziesz do kasy i jakoś przekonasz kasierkę, by dała Ci 2 centy. Małpa, ty w tym czasie będziesz odwracał uwgę dziewczynki, a Dziubek w tedy przyniesie pieniążek Tarzanowi, który zwinie rowerek i przywiezie pieniądz do mnie. Czyli frędza. Będę się znajdował przy punkcie X czyli samochodziku. Cały ten czas Łysol będzie odciągał uwagę ochroniarzy. Później wszyscy przybiegniecie do punktu X i będziemy mogi jeździć do woli. - wyjaśnił.
-Ym.. Może być, ale po co te nazwy? - zapytałem.
-A bo to tak fajnie brzmi. - zaśmiał się.
Po chwili zaczęliśmy działać. Nathan łaził między regałami, później przekonywał kasierkę. Ja w tym czasie znalazłem się przy rowerku, a Siva próbując odciągnąć uwagę małej dziewczynki zaczął z nią gadać o misiach, kwiatuszkach i serduszkach. Kilka metrów dalej, Max zagadywał ochroniarza, a Jay czekał przy punkcie X. Nathan podbiegł do mnie i wręczył pieniążek. Wsiadłem na rowerek, który był strasznie mały i podjechałem do loczka. Chwilę później zbiegła się cała reszta i wrąbała się do autka. Było trochę inaczej niż się spodziewaliśmy. Automatyczne autko było małe, i ciasne. Noga Frędzna wystawała przez jedną szybę, razem z głową Małpy. Łysa głowa Łysola znajdwała się tam, gdzie powinny znajdować się jego nogi. Nogi Dziubka wystawały gdzieś z małego bagażnika, natomiast nie mam pojęcia gdzie była jego głowa. Ja byłem 'zmieszany z nimi'. Wyglądało to conajmniej dziwnie.
U dziewczyn / Z perspektywy Nereeshy:
Kupiłyśmy kilka ładnych ciuszków i postanowiłyśmy wracać do chłopaków. Nie musiałyśmy szukać daleko. Cała piątka wcisnęła się do automatycznego autka, dla małych dzieci. Gdy tylko ich zobaczyłyśmy wybuchłyśmy śmiechem. Podbiegł ochoriniarz, który próbował ich jakoś 'uwolnić', jednak to nic nie dawało. Dopiero po jakimś czasie wyswobodzili się z auta, i odetchnęli z ulgą. Wciąż nie umiałyśmy powstrzymać śmiechu.
-Dobra, wracamy do domu! - powiedziała Kelsey.
-Nie chwila, muszę jeszcze iść do jednego sklepu. - oznajmił Nath. - Zuz chodź!
-Ale po co? - zapytała, jednak ten szybko pociągnął ją za rękę.
Po chwili zniknęli nam z widoku. Czekając na nich, postanowiliśmy iść na lody.
Z perspektywy Nathana:
Musiałem jeszcze pójść do jednego sklepu. Do sklepu, w którym goszczę od lat. Mianowicie do sklepu z full cap'ami. Stałem z Zuz przed tymi wszystkimi półkami zapełnionymi milionami czapek. Jak dla mnie były śliczne. Wśród tego miliona czapek ujrzałem jedną, śliczną, damską.
-Zuz, zamknij oczy. - poprosiłem.
-Em.. Dobrze. - zrobiła co kazałem.
Sięgnąłem do regału, wziąłem czapkę i założyłem jej na głowę. Była czarna, z kolorowymi dodatkami i różowym napisem "I ♥ You". Wyglądała w niej świetnie.
-Możesz otworzyć. - oznajmiłem, gdy zaprowadziłem ją przed lustro.
-Wooow! Jest śliczna! - krzyknęła.
-I już twoja. - uśmiechnąłem się.
-Nie, nie. Nathan, ja nie mam pieniędzy, żeby ją kupić.
-To prezent. - oznajmiłem.
-Nie, to Twoje pieniądze, nie możesz ich wydawać na mnie.
-Tak, tak, tak. - powiedziałem, wzięłąłem kilka full cap'ów z regału i podszedłem do kasy.
Po chwili zapłaciłem za wszystko, i mogliśmy już wychodzić.
-Nathan, po co to kupiłeś?! - zapytała.
-Bo wiem, że Ci się podobała. - uśmiechnąłem się.
-Tak, podobała. Jest śliczna, ale nie mam na nią pieniędzy! A ty nie możesz ich na mnie wydawać! To są.. - już miała dokończyć ale jej przerwałem.
Przyciągnąłem ją do siebie, i lekko musnąłem jej usta. Trochę ją to uciszyło. Ruszyliśmy do auta, i po niedługim czasie byliśmy już w domu.
-Boże, Młody.. Po co Ci kolejne 15 full cap'ów?! - krzyknął Tom.
-Bo są fajne. - zaśmiałem się. - Kocham moje full cap'y. Tu mają miłość, moją głowę, a tam? Siedzą na tych zapełnionych regałach, i się nudzą. Daltego też, postanowiłem jeszcze kilka przygarnąć.
-Biedna jesteś.. - zwrócił się Jay do Zuz. - związałaś się z kolesiem, który ma obsesję na punkcie głupich czapek..
-Nie obrażaj! To moje dzieci! - krzyknąłem,




__________________________________
Omfg. Chciałam zrobić to takie fajne, a zaś wyszło masakryczne.
Przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale jest 01:44 i zamist spać, napisałam nexta, więc środnio kantaktuję xD
Dziękuuuuujęęę wam baaaaaaaaaaaardzoooo za tyle wyświetleń!

piątek, 8 lutego 2013

ROZDZIAŁ 17

W parku / Z perspektywy Zuz:
Poszliśmy do parku. Nie był daleko, więc po chwili drogi byliśmy już na miejscu. Było tam cicho, i pusto. Co jakiś czas było słychać tylko świerkanie ptaków. Kawałek od nas, na ławce siedział starszy pan. Czytał gazetę.
-Nathan przepraszam.. - zaczęłam. - Przepraszam, że Cię wyrzuciłam w tedy z domu.. Nie powinnam, ale kierowały mną emocje. Mam nadzieję, że zrozumiesz..
-Dobrze, rozumiem. Też przepraszam.. Właściwie chciałem, pogadać o tym co mi w tedy powiedziałaś - oznajmił.
-Słucham. Jestem gotowa na Twoje odrzucienie. - starałam się uciec wzrokiem.
-Właśnie nie.. Przeciwnie.. - wyjaśnił.
-Nie rozumiem. Możesz jaśniej? - zapytałam.
-Chodzi o to że.. Ja.. Też coś do Ciebie czuję.
-Haha, Nathan proszę Cię. Nie żartuj sobie ze mnie.
-Nie żartuję. Zuz.. Ja chciałem Ci powiedzieć to już dawno. Po prostu nie miałem odwagi. Okej, nazwij mnie tchórzem, ale tak po prostu było. Bałem się Twojej reakcji. Ale to co mi w tedy powiedziałaś.. Od dawna chciałem Ci powiedzieć do samo, ale nie potrafiłem ubrać tego w słowa. A co dopiero w sensowne słowa.. - już miał kontynuować ale mu przerwałam.
-Nathan, ale ja na prawdę nie potrzebuję litości! - zapewniłam.
-Litości?! Dziewczyno to nie litość.. Ale dobra, jak zrozumiesz, że Cię kocham to zadzwoń.. - powiedział i gwałtownie wstał z ławki.
Natychmiastowo też się podniosłam i lekko złapałam jego rękę.
-Nath, poczekaj. Przepraszam.
Odwrócił się. Staliśmy tak blisko siebie, jak w tedy na korytarzu. Jak w tedy kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy..
-Ty.. Mówiłeś to serio? Na prawdę coś do mnie czujesz? Przepraszam, ale po prostu boję się, że to będzie tak jak z Patrickiem. Pobawi się, wykorzysta i zostawi.. Dlatego chcę mieć pewność..
-Na prawdę. - odpowiedział i namiętnie mnie pocałował.
To dokładnie takie samo uczucie, jak w tedy na klatce. Jego usta były ciepłe, delikatne. Po chwili się od siebie oderwaliśmy.
-Kocham Cię.. - szepnął cicho.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ze szczęścia. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Nie dlatego, że jest tym Nathanem Sykes'em. Byłam pewna, że już nigdy nie zufam żadnemu chłopakowi. A tu nagle zjawia się on. I zmienia wszystko. Dosłownie wszystko. Na lepsze.
-Dlaczego płaczesz? - zapytał i lekko otarł łzę z mojego policzka.
-Ja.. Po prostu jestem szczęśliwa.. - wyjaśniłam.
W parku spędziliśmy jeszcze kilka godzin. Co jakiś czas usta Nathana i moje stykały się.
-Ooo, proszę, proszę, kogo my tu mamy. - usłyszeliśmy znajomy głos i natychmiastowo oderwaliśmy się od siebie.
-Em.. Co wy tu robicie? - zapytał Nathan gdy zobaczył Tom'a, Sivę, Kelsey, Nereeshę i Max'a.
-No wiesz.. Wracamy z wesołego miasteczka. - wyjaśnił Siva.
-I co? Jednak się udało? - wystrzeliły z pytaniem do mnie Kelsey i Nereesha.
Zrobiłam się czerwona. Mogły sobie darować to pytanie.
-Czekaj, czekaj. To wy wiedziałyście?! - wydarł się Nath. - Czemu mi nic nie powiedziałyście?!
-Chwilka. Coś tu jest nie jasne. O czym wiedziałyście? - zadał pytanie Tom dziewczynom.
-O tym, że Zuz kocha się w Nathanie. - wyjaśniły, na co ja zaś zrobiłam się czerwona.
-A my wiedzieliśmy o tym że Młody w Zuz. - także wyjaśnił Tom.
-Cóż za zbieg okoliczności - zaśmiał się Siva.
-Dobra, idzemy do domu.. Idziecie z nami? - zapytał Max.
-Chcesz iść? - Nath skierował pytanie do mnie.
-Nie, przepraszam, ale będę musiała iść już do domu. - wyjaśniłam i wstałam.
-Okej, dziękuję za wszystko. - odpowiedział Nathan, i pożegnał się, całując mnie.
W domu chłopaków / Z perspetktywy Jay'a:
Właśnie byliśmy w trakcie pocałunku gdy do domu wparowała cała reszta. Mieli bardzo dobre humory. Szczególnie Nath. On był cały w skowronkach.
-Musicie zawsze wchodzić w takich momentach?! - wydarłem się.
-Jay spokojnie. - uciszała mnie Allis, przy czym się śmiała.
-Co wy wszyscy w takich humorach? - zapytałem.
W tym momencie Nathan rzucił się na kanapę, na której siedzieliśmy. Wcisnął się między mnie, a Allis i zaczął wszystko tłumaczyć, mimo, że nic nie zrozumieliśmy.
-Ach kochani, życie jest piękne. - powiedział z wzrokiem pełnym radości, miłości, szczęścia.
-Ej chłopaki.. Co mu jest? Ćpał coś? - zapytałem.
-Nie, nie ćpał. Chyba.. - wyjaśniła Kelsey.
-To o co chodzi? - zapytała All.
-Tymtyrymtymtym.. - Tom wydał melodyję głosem po czym wrzasknął: - MŁODY JEST Z ZUZ!!!
-Ale, że jak?! Że tak na serio?!
-Serio, serio - odpowiedział Nath.
-No nie możliwe! - powiedziałem trochę na żarty.
-Tak, tak Jay. Ja wiedziałem, że ty zawsze we mnie wierzyłeś. - uśmiechnął się.
-No to gratulacje! - krzyknąłem, a Allis w tym czasie go przytuliła.
-Idę do pokoju. Wołajcie na kolację. - oznajmił.
Z perspetktywy Nathana - W pokoju:
Poszedłem na górę. Byłem szczęśliwy. Szczęśliwy, że to wszystko się udało. Żałuję, że nie pogadałem z nią wcześniej, ale każdy uczy się na błędach. Rzuciłem się na łóżko i myślałem tylko o niej. O tej jedynej, wyjątkowej. Minęło kilka godzin. Zbiżała się 21:30. Postanowiłem do niej zadzwonić.
-Tak? - usłyszałem ucieszony, a zarazem zaspany głos w słuchawce.
-Obudziłem Cię? - zapytałem.
-Nie, nie. Akurat skończyłam czytać książkę. - oznajmiła. - Coś się stało?
-Nie, po prostu chciałem Ci powiedzieć dobranoc.
-Słodkich snów. - odpowiedziała i lekko się zaśmiała.
Myślałem o niej jeszcze chwilę, później zaśnąłem.



_______________
Boże święty ;_; Miało wyjść fajne, a wyszło beznajdziejne ;_;
Przepraszam ;_; A zarazem dziękuję, za tyle wyświetleń :)

czwartek, 7 lutego 2013

ROZDZIAŁ 16

Rano w domu TW / z perspektywy Nathana:
Obudziłem się około 11, w salonie na kanapie. Strasznie bolała mnie głowa. Reszta siedziała w jadalni i o czymś rozmawiała. Wstałem, lekko się chwiejąc i poszedłem do kuchni. Nalałem sobie wody do szklanki, po czym szybko ją wypiłem i ruszyłem w stronę jadalni.
-O! - krzyknął Tom. - Patrzcie, śpiąca królewna wstała!
-Ha, ha, ha, bardzo śmieszne.. - odpowiedziałem i zająłem wolne krzesło.
-Wiesz w jakim wczoraj byłeś stanie?! - wydarł się Jay.
-Właśnie.. Nie.. Nic nie pamiętam. Znaczy pamiętam trochę.. - mówiąc to, miałem na myśli Zuz. - Co się właściwie wczoraj stało?
-Co się stało?! Ty się pytasz co się stało?! To ja Ci zaraz powiem co się stało! - oburzył się Max.
-Właśnie na to czekam.
-Chyba raczej ty nam powinieneś powiedzieć co się stało.. - wtrącił się Tom.
-Dowiem się w końcu czy nie? - zapytałem.
-Tak. Otóż znaleźliśmy Cię totalnie pijanego, wręcz nieprzytomnego, w knajpie.. - wyjaśnił wszystko Max.
-W knajpie?! Ja?! Pijany?! - pytałem z niedowierzaniem.
Nie mogłem w to uwierzyć. Niegdy nie lubiałem pić. A co dopiero tak się upić.. Boże, co za wstyd. Ale miałem ku temu powody..
-To by wyjaśniało dzisiejszy kac.. - powiedziałem pod nosem.
-Właściwie co się stało, że aż tak się upiłeś? - zapytała Kelsey.
-Em.. Nic.. Tak jakoś.. - odpowiedziałem, kłamiąc.
-A właśnie.. Możecie dziś się wynieść z domu? - zapytał Jay.
-Czemu mamy się wynosić z domu? - zapytał Siva.
-Em.. No bo.. - zaczął.
-Niech zgadnę! - przerwał mu Tom. - Zaprosiłeś Allis i chcecie być sami!
-Tak jakby.. - odpowiedział.
-Okej. - rzuciła Nereesha. - To gdzie idziemy?
-Może by tak wesołe miasteczko? - zaproponował Max.
-Jestem za! - krzyknęła Kelsey.
-Młody, otrzeźwiej jakoś. Masz na to kilka godzin. Później jedziemy do wesołego miasteczka. - oznjamił Tom.
-Nie, dzięki. - odpowiedziałem.
-Nie rób mi tego! - wydarł się Jay.
-Spokojnie. Z domu się wyniosę. O to się bać nie musisz.. - zapewniłem i poszedłem do swojego pokoju.
Skoro Kelsey, Nereesha, Tom, Max i Siva jadą do wesołego miasteczka, a Jay będzie tu się miział z Allis, to mam świetną okazję by iść do Zuz i z nią porozmawiać. Nie mogę tego zmarnować. Choćby zaś miała mnie wywalić za drzwi, muszę jej powiedzieć co czuję.
Z perspektywy Zuz:
Dziś do domu wrócili rodzice. Niestety. Całą noc płakałam, więc przy nich wyglądałam jak zmora. Oni byli ubrani elegancko. Zresztą jak zawsze. Ja natomiast byłam wykończona sytuacją z Nathanem, więc do 13 siedziałam w piżamie.
-Córciu, co z Tobą? - zapytał tata.
-Może nie powinniśmy już więcej tak wyjeżdżać.. - szybko wtrąciła mama.
-Nie, nie, spokojnie. Po prostu się nie wyspałam. - oznajmiłam.
-Na pewno? Dlaczego nie spałaś? - zadał pytania tata.
-Na pewno. Nie spałam ponieważ.. filmy oglądałam. - szybko wymyśliłam jakąś przykrywkę.
-No dobrze. To leć na górę coś z sobą zrobić. Przecież nie będziesz cały dzień w piżamie siedzieć! - powiedziała mama.
Posłusznie poszłam na górę. Otworzyłam szafę by wygrzebać jakieś ciuchy. Pierwsza w oczy rzuciła mi się ta czarna, krótka sunkienka. Sukienka, w której byłam gdy Nath mnie ratował. Uratował mnie dwa razy + bronił przed wyzwiskami, a ja wywaliłam go z domu. Chciałabym to naprawić. Porozmawiać z nim, ale boję się. Teraz jeszcze bardziej boję się jego reakcji. Z szafy wygrzebałam czarną bokserkę, do której ubrałam rurki w kolorze miętowym. Zapięłam włosy w luźny kucyk, tylko grzywkę wypuściłam. Posiedziałam chwilę w moim pokoju, pogadałam z Kate na skype. Dowiedziałam się, że wyjechała do cioci na wieś, dlatego nie dzwoniła bo nie miała jak. Pogadałyśmy chwilę. Okazało się, że poznała chłopaka. Na razie tylko się przyjaźnią, a co będzie dalej nie wiadomo. Gdy o nim opowiadała, była bardzo szczęśliwa. Przynajmniej ona jest. Wybiła 14:30. Rodzice siedzieli w salonie i oglądali film, po chwili zawołali mnie bym zeszła na dół.
Z perspektywy Nathana:
Z domu wyszedłem o 14. Postanowiłem udać się do kwiaciarni. Kupiłem jasno-różowego kiatka, ozdobionego wstążką, obwiązaną wokół łodyżki. Około 14:30 byłem już pod domem Zuz. Lekko nacisnąłem dzwonek. Po chwili ktoś otworzył drzwi, jednak nie była to Zuz. Był to mężczyzna. Na moje oko, miał około 40 lat.
-Em.. Dzień dobry, jest Zuz? - zapytałem niepewnie.
-Owszem, jest. A ty kim jesteś? - też zadał pytanie.
-Przepraszam, Nathan Sykes. - podałem rękę mężczyźnie.
-Wejdź. - zaprosił do środka.
Na kanapie siedziała jakaś kobieta. Pewnie jej mama. Gdy mnie zobaczyła od razu wstała.
-Dzień dobry. Nathan Sykes. - przedstawiłem się, także podając rękę.
-Witam. Jestem mamą Zuzy. Czekaj, czekaj.. - zaczęła. - To ty jesteś ten Nathan Sykes? Ten Nathan Sykes z tego zespołu, za którym tak szaleje Zuz? - zapytała.
-Jeśli chodzi Pani o The Wanted, tak to ja. - uśmiechnąłem się lekko.
-Usiądź sobie. - wskazała na kanapę.
Zrobiłem co kazała. W tym czasie ojciec Zuz, zawołał ją by zeszła na dół.
-Zuza, masz gościa! - krzyknął.
-Już idę. - odpowiedziała i zbiegła na dół.
Gdy tylko mnie zobaczyła, wyglądała jakby zamiast mnie zobaczyła co najmniej ducha.
-Nathan? - zapytała niepewnie, mimo, że dobrze wiedziała, że to ja.
-Tak, Nathan. - odpowiedziałem, podszedłem do niej i wręczyłem kwiatka.
-Dziękuję. - odpowiedziała. - Co ty tu tak właściwie robisz?
-Em.. Chciałem pogadać.. Moglibyśmy? - zapytałem.
-Pewnie.. Ale może chodźmy gdzieś.. - zaproponowała.
-Zuz, czemu nam nie powiedziałaś, że przyjaźnisz się z Panem Sykes'em? - zapytał ojeciec dziewczyny.
-A jakoś tak wyszło.. To my może już pójdziemy.. - szybko odpowiedziała i złapała za torebkę.
-Chwilka, czekajcie. - zaczęła jej mama. - Chłopcze, mogłabym dostać autograf? Lub zdjęcie?
-Mamoo! - krzyknęła Zuz.
-Oczywiście. - odpowiedziałem i podszedłem do kobiety.
Chciało mi się śmiać, jednak jakoś się powstrzymałem. Wzięła apart i zrobiła fotkę.
-Dziękuję. Ale mi będą teraz w pracy zazdrościć! - krzyknęła.
Uśmiechnęłem się, rzuciłem szybkie "Miło było poznać, do zobaczenia" i wyszliśmy z domu.
-Prepraszam Cię za nią.. - zaczęła Zuz, po chwili ciszy.
-Za kogo? - zapytałem.
-No za mamę.. Boże, co za wstyd..
-Przecież nic się nie stało. - zapewniłem. - Moglibyśmy pójść do parku by pogadać? Tam zawsze jest cicho, spokojnie.. Sama rozumiesz..
-Pewnie. Chodźmy. - odpowiedziała i ruszyliśmy w stronę parku.



________________
Chcecie wiedzieć co się wydarzy w parku?
Jeśli tak to proszę kom. :)
Jak nie będzie conajmniej 2 kom., nie piszę nexta..
..No chyba, że mnie wena najdzie :D
A tak pozatym, co sądzicie o Dionne? Myślicie, że Nath dobrze wybrał? Co prawda, jeszcze nic nie zostało potwierdzone, ale wszędzie o tym tak głośno, że też zapytam :)
Szczerze mówiąc, nie lubię jej. Ale jeśli Nathan ma być szczęśliwy, to jestem w stanie ją zaakceptować.

środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 15

Z perspektywy Nathana:
Postanowiliśmy się spotkać. Chwilę posiedzieliśmy w kawiarni, ale Zuz chciała mi coś powiedzieć, więc poszliśmy do niej do domu. Miałem jej powiedzieć wszystko, co do niej czuję, jednak pierw postanowiłem wysłuchać co ona ma mi do powiedzenia. I miała. Dużo. Powiedziała mi wszystko, to co sam chciałem jej powiedzieć. Po usłyszeniu tego, odjęło mi mowę. Już miałem jej powiedzieć to samo, lecz trochę mnie wyprzedziła.
-Wyjdź. - powiedziała płacząc. - Wiem, że mnie nie nawidzisz.
-Ale Zuz.. - zacząłem.
-Nie, nie "ale"! Proszę wyjdź.. - mówiła płacząc.
Nawet na mnie nie spojrzała. Po prostu kazała mi wyjść. Mówiła to z nienawiścią, mimo, że przed chwilą wyznała mi miłość.
-Ale..
-WYJDŹ! Nie chcę Cię widzieć! Po prostu wyjdź! - krzyknęła, i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Wkurzyłem się. Najpierw wyznaje mi miłość, a gdy ja mam jej coś do powiedzenia, wywala mnie z domu. Wstałem, zabrałem kurtkę i trzasnąłem drzwiami. Chwilę szedłem przed siebie, później nogi zaniosły mnie do małej knajpy na rogu. Wszedłem, i usiadłem na małym krześle przy barze.
-Oo, czyżby Nathan Sykes? - zapytał barman.
-Mhm. - odpowiedziałem.
-To dla mnie zaszczyt. - zaśmiał się. - Co podać?
-Piwo. - odparłem. - Albo nie, poproszę coś mocniejszego.
-Już się robi. - podał kieliszek z trunkiem.
Po chwili kieliszek był już pusty.
-Poproszę jeszcze jednego. - powiedziałem stawiając kieliszek na blat.
-Pewnie. - odpowiedział i zapełnił kieliszek.
Myślałem o Zuz. Nawet nie dała mi dojść do słowa. Wypiłem jeszcze kilka kieliszków, po czym barman zaczął rozmowę.
-Chodzi o kobietę? - zapytał.
-Ta.. Skąd wiesz? - odpowiedziałem i także zadałem pytanie.
-To widać. - zapewnił. - Normalna gwiazda, nie przychodzi tutaj od tak, wkurzona na maksa.
Nic nie odpowiedziałem. Piłem kieliszek, za kieliszkiem, aż w końcu byłem całkiem wstawiony.
Max i Tom / Z perspektywy Tom'a:
Wybraliśmy się z Max'em na siłownię, jak co tydzień. Ćwiczyliśmy około dwie godziny. Później postanowiliśmy się wybrać, do małej knajpki, która była niedaleko. Zawsze po siłowni tam chodziliśmy. Wypijaliśmy po jednym piwie i wracaliśmy do domu. Teraz także się tam wybraliśmy. Wszedliśmy do środka. Przy barze walał się jakiś pijany koleś. Z tego co było widać był mocno wstawiony, wyglądał jak nie przytomny. Podeszliśmy bliżej, zauważyliśmy znajomą kurtkę.
-Patrz! - krzyknął Max. - Ten kolo ma kurtkę jak Młody!
To był Młody. Zauważyliśmy to dopiero będąc przy barze. Leżał tam, jak nieprzytomny. To do niego nie podobne. Nigdy taki nie był. Czasami wypił jedno, dwa piwa, ale nigdy nie doprowadził się do takiego stanu. No może pomijając osiemnaste urodziny. Lekko go szturchnęliśmy, by się ocknął.
-Co.. wy.. tu.. rob..icie? - wymamrotał.
Ledwo się trzymał. Było mocno wstawiony.
-My?! Co TY tu robisz? - krzyknąłem.
Nic do niego nie docierało. Na chwilę podniósł głowę, jednak po chwili opadła spowrotem na blat. Nie mogliśmy go tam tak zostawić. Wziąłem go z jednej strony, Max z drugiej.
-Ej, a kto zapłaci?! - upomniał się barman.
-Pewnie. Przepraszamy. - odpowiedziałem, a Max podał banknoty.
Wyszliśmy z knajpy. Na szczęście nie spotkaliśmy paparazzi. Szliśmy skrótami, w najmniej zaludnionych miejscach, by nikt nas nie zobaczył, a co dopiero poznał. Jeszcze brakuje, by na pierwszych stronach gazet widniało "NAJMŁODSZY CZŁONEK THE WANTED PIJANY!" czy coś w tym stylu. Po jakimś czasie doszliśmy do domu.
-O kur.. Co z nim? - wydarł się Jay, szybko wstając z kanapy, i pomagając nam tam zaprowadzić Nathana.
-Upił się debil jeden. - odpowiedział mu Max.
-Jak go znaleźliście? - zapytał Siva.
-Po siłowni, chcieliśmy iść do tej małej knajpki, tam na rogu, na jakieś piwo, i tam go znaleźliśmy. - wytłumaczył.
-To do niego nie podobne! Przecież on nigdy nie pił! - krzyknał Jay.
-Przecież wiemy. Nie wiem co w niego wstąpiło... - powiedziałem.
Położyliśmy go na kanapie. Kelsey przyniosła jakiś koc, i go przykryła. Poszliśmy do jadalni, i chwilę o nim rozmawialiśmy.
Zuz:
Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kazałam mu wyjść. Nie wiem czemu. Po prostu. Bałam się jego reakcji, dlatego to powiedziałam. Chwilę po jego wyjściu zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Nie, nie zrobiłam. Powinnam go wysłuchać. Nawet jeśli prawda miała by być okropna, i tak powinnam go wysłuchać, a nie wywalać z domu. Teraz już całkiem wszystko zepsułam.. Pobiegłam na górę, rzuciłam się na łóżko, wtuliłam głowę w poduszkę i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Niestety, co się stało, to się nie odstanie...



____________
Kolejny, nudny rozdział JEST :D
To już 15. Dziękuję wam za tyle wyświetleń <3
Proszę o kom. :)

sobota, 2 lutego 2013

ROZDZIAŁ 14

Kilka dni później..
Z perspektywy Zuz:
Dziś umówiłam się z Nathanem. Musiałam mu wszystko powiedzieć. Właśnie dziś. Postanowiliśmy się spotkać w kawiarni o 13:30. Ubrałam czarny T-Shirt i jasne rurki. Włosy zapięłam w mały koczek, a kilka kosmyków włosów, opadło mi na policzki. Zrobiłam lekki makijaż, wzięłam małą, jasną torebkę i byłam gotowa. Do spotkania zostało około 10 minut, więc postanowiłam już wyjść by się nie spóźnić. Idąc przez park układałam sobie wszystko w głowie. Jak mu powiedzieć? Jak zareaguje? - takie i inne pytania zasypywały moją głowę. Po chwili dotarłam na miejsce. Chłopak czekał już przy jednym z małych stoliczków. Wzięłam głęboki oddech i powoli podeszłam.
-O, cześć! - krzyknął, podnosząc się z krzesła i lekko mnie przytulając.
Miał na sobie bluzkę z napisem Game Over i czarne spodnie. Na głowie znajdował się full-cap. Odsunął mi krzesło i gestem ręki pokazał, bym usiadła. Po chwili podszedł do nas kelner.
-Witam. Coś podać? - zapytał.
-Ja poproszę kawę. - odpowiedziałam.
-Ja także. - oznajmił Nath.
Po chwili mężczyzna oddalił się od stolika z zapisaną karteczką.
-Coś nie tak? - zapytał chłopak zauważając moje zakłopotanie.
-Nie, wszystko w porządku. - odpowiedziałam, lecz cały czas myślałam jak zacząć rozmowę. Chwilę później przy naszym stoliku ponownie znalazł się kelner z tacą i dwiema filiżankami kawy. Ostrożnie postawił je na stoliku, lekko się uśmiechając i po chwili zaś zniknął.
-Nath.. - zaczęłam. - Muszę Ci o czymś powiedzieć..
-Też muszę Ci o czymś powiedzieć. - oznajmił popijając kawę.
-To.. O co chodzi? - zapytałam.
-Powiem Ci później, jak będziemy w mniej publicznym miejscu.
-Okej. - odparłam robiąc mały łyczek gorącej kawy.
-A ty o czym chciałaś pogadać? - zapytał po chwili.
-Też wolę powiedzieć gdzie indziej. - lekko się uśmiechnęłam.
Wypiliśmy kawę, jeszcze chwilę gadaliśmy, a później wyszliśmy z kawiarni.
-Może pójdziemy do mnie by pogadać? - zaproponowałam.
-Świetny pomysł.
Udaliśmy się do mojego domu. Usiedliśmy na kanapie i ponownie zrobiłam kawę. Atmosfera była napięta. Chłopak nerwowo zaczął lekko stukać palcami w stół. Siedzieliśmy w ciszy. Uciekaliśmy od siebie wzrokiem.
-Nath.. Ja.. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.. - zaczełam, wahając się.
-Tak? - zapytał.
-Ja.. Nie wiem od czego zacząć..
-To zacznij od początku. - lekko się uśmiechnął, jednak był jakiś podenerwowany.
-No dobrze. Ale proszę Cię, o choć trochę wyrozumiałości. I o wysłuchanie. Po prostu o wsłuchanie.
-Oczywiście. - zapewnił.
-Ja.. Od kiedy Cię tylko poznałam, w tedy, na koncercie. Ja.. Bardzo Cię polubiłam, a później jeszcze ten pocałunek, wszystko działo się tak szybko..
-Ale.. Ja nic z tego nie rozumiem..
-Chodzi o to, że.. Nath.. Ja coś do Ciebie czuję.. Tak, wiem, ty nigdy nic do mnie nie czułeś i nie będziesz. Jesteś sławny, bogaty, a ja? Jestem po prostu zwykłą dziewczyną. Dobrze wiem, że nie ma dla nas szans, że nigdy nie chciałbyś być z kimś takim jak ja. Nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni, ale już nie mogłam. Musiałam Ci powiedzieć. Teraz pewnie uznajesz mnie za jakąś psychofankę i pewnie myślisz O, kolejna walnięta psychofanka, która wyznaje mi miłość., ale tak nie jest. Nie chcę żebyś mnie tak postrzegał. Chcę, żeby było tak jak daniej. Wiem, że nic do mnie nie czujesz, ale ja po prostu... Cię kocham.. - przy ostatnich słowach łzy zaczęły cieknąć mi po policzku.
Wreszcie się odważyłam. Teraz jest już po wszystkim. Wystarczy tylko czekać na jego reakcję. Odwróciłam głowę, by nie spotkać jego spojrzenia. Cicho płakałam. Bałam się, tego co teraz zrobi. Bałam się, że zniszczyłam wszystko co było do tej pory. Po prostu się bałam..



___________
No to 14 jest ;)
Proszę o komentarze :)
Dziękuję wszystkim za tyle wyświetleń <3