piątek, 25 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 13

Po rozmowie w kawiarni dziewczyny poszły do domu chłopaków, a ja wróciłam do swojego domu. W drodze myślałam o tej naszej rozmowie. Powinnam mu powiedzieć. To trudne. Bardzo trudne, ale muszę to zrobić. Postanowiłam powiedzieć mu za pare dni. Też muszę się przygotować na jego odrzucenie. Boję się, że odrzuci mnie całkowice, i nie będziemy się nawet przyjaźnić jak do tej pory. Ale trudno, muszę mu powiedzieć. Bez względu na wszystko. Wzięłam się za gotowanie obiadu. Właściwie, taka ze mnie kucharka, że lepiej nie gadać. Postanowiłam zrobić naleśniki. Dość szybie i łatwe danie. Lodówka była tak zapełniona przez zakupy, które zrobił Nathan, więc trudno było znaleźć potrzebne mi składniki. W końcu się do nich "dokopałam". Po jakimś czasie, jedzenie było gotowe. Usiadłam na kanapie, i jedząc, oglądałam jakiś film.
W domu TW / z perspektywy Max'a.
-O już jesteście! - krzyknął Tom gdy zobaczył dziewczyny.
-Noo, tak. Jesteśmy. - odparła Kels podchodząc do niego i lekko całując.
-Gdzie Zuz? - zapytał Nathan.
Był jakby zaniepokojony. Wystraszony. Od kilku dni taki był. Wydawało mi się, że on czuje coś do tej dziewczyny, ale trochę głupio mi spytać.
-Poszła do domu. - odpowiedziały mu chórkiem dziewczyny.
-Yhm.. - odpowiedział cicho, i lekko się zasmucił.
Dziewczyny poszły do swoich pokoi, a Nathan do łazienki. Właśnie teraz miałem okazję, by porozmawiać z chłopakami o Młodym. Rzuciłem się w ich stronę.
-Dobra chłopaki. Widzicie co się z nim dzieje. - zacząłem. - Nie sądzicie, że musimy z nim pogadać o tej Zuz?
-Powinniśmy. - odpowiedział Jay.
-Wydaje mi się, że między nimi coś zaiskrzyło. - dodał Tom.
-Dokładnie. To co? Dziś wieczorem? - zapytałem.
-Pewnie. - odpowiedział Seev, na co reszta się zgodziła.
Z łazienki wyszedł Nath, a my rozrzuciliśmy się po całym salonie, żeby nie myślał, że coś przed nim ukrywamy. Jednak coś wyczuł.
-Em.. chłopaki.. Co wy knujecie? - zapytał z miną w stylu "WTF?"
-My? - zapytał Tom. - My nic!
-Dobra, dobra. Nie tłumacz się. - odpowiedział Młody, sięgając po szklanę z wodą.
Z nudy, postanowiliśmy zagrać w siatkówkę. W domu. Jako iż piłka mogła zepsuć kilka rzeczy.. Może nawet z naszą pomocą, cały dom, postanowiliśmy zagrać rajstopami Nereeshy. Zwinęliśmy je tak by powstała kula, i owinęliśmy taśmą klejącą.
Z perspektywy Nathana:
Chłopaki postanowili zagrać sobie z siatkówkę rajstopami Nereeshy. Niby dobry pomysł, ale nie miałem ochoty z nimy grać. Cały czas myślałem jak powiedzieć Zuz to co czuję. To cholernie trudne.
-Dobra, Młody, wstawaj i gramy! - krzyknął Tom.
-Nie, dzięki. Dziś sobie odpuszczę. - oznajmiłem. - Ale wy grajcie.
-No jak tam chcesz..
Wpatrywałem się w wyłączony telewizor, postawiony na przeciwko kanapy, na której siedziałem. Chwile się zamyśliłem. Trwało by to dużej, gdybym nie dostał w głowę "piłką" chłopaków.
-Jak wy rzucacie idioci?! - wydarłem się.
-Sorry.. - odparł Jay, i po chwili wócili do gry.
Grając darli się jak nienormalni. Nawet się skupić w tym domu nie można. Postanowiłem pójść na górę, do swojego pokoju. Tak przynajmniej było cicho. Będąc na schodach wszedłem na Nereeshę.
-Oj, przepraszam. - powiedziałem.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęła się. - Co oni się tam tak drą?
-Grają w siatkówkę.. - odpowiedziałem.
-Przecież oni wszystko tą piłką rozwalą! - krzyknęła.
-Niee.. Grają Twoimi rajstopami. - odparłem.
Nic nie odpowiedziała. Zbiegła na dół, i teraz było słychać tylko jej krzyki. Po chwili wszystko ucichło. Zbliżał się wieczór. Położyłem się na łóżku, i wiadomo nad czym się zastanawiałem. Przecież nie powiem jej poprostu "Cześć. Kocham Cię". Wykluczone. Muszę wymyślić coś orginalniejszego, i delikatniejszego. Jednak nic nie wchodziło mi do głowy. Nagle do mojego pokoju wbiegł Tom.
-Wstawaj i chodź na dół. - krzyknął zdyszany.
-Po co? - zapytałem lekko podsząc głowe.
-Nie marudź tylko chodź. - zepchnął mnie z łóżka.
Nie miałem wyjścia. Musiałem z nim zejść, mimo, że nie wiedziałem o co chodzi. Gdy zeszliśmy, reszta chłopaków, siedziała w salonie, przy dużym, okrągłym stole.
-Siadaj. - powiedział Tom zajmując swoje miejsce, i pokazując mi wolne krzesło.
-Em.. Chłopaki o co chodzi? - zapytałem, ostrożnie zajmując swoje miejsce.
-O Ciebie. - odpowiedział Siva.
-Nie, nie o Ciebie. - zaprzeczył mu Max. - o Zuz.
-Nie! Poprostu.. O was! - krzyknął Jay.
-No to się ciekawie zapowiada.. - powiedziałem pod nosem sam do siebie.
-No więc.. Czy między wami coś jest? - zapytał Max.
-Poprostu ją lubię. - skłamałem.
-Młody.. - zaczął Jay.
No tak. On wiedział wszystko. Kłamanie, było najgorszym co mogłem wymyślić.
-.. Tak.. - cicho odpowiedziałem.
-Co tak? - zapytał Tom. - Czujesz coś do niej?
-Tak..
-To dlaczego jej tego nie powiesz?! - zapytał Max.
-Bo nie.. Nie rozumiecie? Ona nigdy nie będzie chciała być z kimś takim jak ja. - tłumaczyłem. - Wystarczy, że się przyjaźnimy. Nie chcę tego zepsuć, więc jej nie powiem.
-Nathan.. - zaczął zaś Tom. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu, usłyszałem jak powiedział do mnie po imieniu, a nie "Młody". - Musisz jej powiedzieć. Nigdy się niczego nie dowiesz jak nie zapytasz. Nigdy nie miałeś problemu, by gadać z dziewczynami. A teraz? Co z Tobą?
-Ja.. poprostu nie mogę.. - powiedziałem i odeszłem ze stołu.
Wróciłem do swojego pokoju. Nie chciałem z nimi gadać, bo to i tak by nic nie dało. Ale mieli rację.. Muszę jej powiedzieć. I zrobię to. Powiem jej, ale za kilka dni. Napewno jej powiem. Muszę.



_______________
Przepraszam, że taki krótki. Totalny brak weny.
Proszę o kom. bo nie wiem czy opłaca mi się pisać, jeśli nikt tego nie czyta.
A pozatym: Teraz mam ferie, i jadę do kuzynki, więc raczej przez najbliższe dwa tygodnie nie będę nic wstawiać. Dziękuję jeśli ktokolwiek czyta te wypociny :)

wtorek, 22 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 12

-Nathan.. Może zostaniesz na noc? - zapytała.
-Em.. Nie wiem.. To jest twój dom, prawie mnie nie znasz.. Jeszcze wszystko co się dziś stało..
-No właśnie.. Dlatego chciałabym żebyś został.. Przy Tobie czuję się bezpieczniejsza.. - odpowiedziała.
-Skoro boisz się zostać tu sama..
-Boję się, że on tu przyjdzie.. Że mnie znajdzie.. - zaczęła cicho popłakiwać.
-Dobrze, zostanę. - oznajmiłem i przytuliłem ją.
Wiele dziś przeszła. Miało być świetnie, a jakiś koleś to zepsuł. Nie mogłem jej tak po prostu zostawić samej. Nie teraz. Nie teraz, kiedy sama mnie o to prosi. Musiałem zostać. Zadzwoniłem do Jay'a, który jeszcze nie był tak pijany.
-No co Młody? - usłyszałem w słuchawce.
-Siema. Ej jak by co, dziś mnie na noc w domu nie będzie. - wyjaśniłem.
-Okej. A jak tam? Powiedziałeś jej? - zapytał, a ja odeszłem do drugiego pomieszczenia.
-Nie.. - odpowiedziałem cicho. - Jay, ja nie umiem.. Czuję, że ona tego nie chce.. Napewno nie jest gotowa. Nie do bycia, z kimś takim jak ja..
-Dobra, jak tam chcesz. Pogadamy jutro. - oznajmił.
-Okej. Cześć. - powiedziałem i rozłączyłem słuchawkę.
Wróciłem do salonu, gdzie leżała Zuz.
-I jak się czujesz? - zapytałem.
-Już lepiej.. - odpowiedziała cicho.
-Chodź już się lepiej położyć. Przecież nie spędzisz całej nocy na kanapie!
Podniosła się, i poszliśmy na górę.
-Może wolisz spać w sypialni? Ja mogę iść na kanapę. To nie problem. - oznajmiłem.
-Nie, nie.. Najlepiej się czuję w swoim pokoju, a ty śpij w sypialni. - odpowiedziała.
Posiedziałem jeszcze chwilę w jej pokoju, a później wyszedłem do sypialni. Usiadłem na duże łóżko i rozmyślałem o dzisiejszym dniu. O tym co się stało na imprezie, po imprezie, i o rozmowie z Jay'em. Może powinienem jej powiedzieć.. Nie.. Te myśli dręczyły mnie przez połowę nocy. Najchętniej powiedziałbym jej od razu, ale boję się jej reakcji. Narazie jest dobrze tak jak jest. Jesteśmy przyjaciółmi. Narazie to wystarczy. A co później.. Zobaczymy. Około 04:30 zasnęłem, a obudziłem się o 8. Wyszedłem z sypialni, i poszedłem zobaczyć czy Zuz jeszcze śpi. Wszedłem do pokoju. Spała. Wyszedłem z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Postanowiłem zrobić śniadanie. Lodówka była prawie pusta. W kieszeni miałem trochę pieniędzy, więc postanowiłem zrobić zakupy. Poszedłem do najbliższego sklepu, i zakupiłem wszystkie potrzebne rzeczy. Był mały problem z fanką, która nie chciała dopuścić mnie do chleba, ale jakoś sobie z nią poradziłem. Kupiłem chleb, bułki, masło, dżem, nutellę, jakieś wędliny, rochę sera, jajka, pomidory, trochę owoców i kilka innych rzeczy. Wróciłem do domu i przygotowałem śniadnie. Po chwili dziewczyna zeszła na dół.
-Wow! Skąd to się tu wzięło? - zapytała ze zdziwieniem.
-Zrobiłem małe zukupy. - uśmiechnęłem się.
-Małe?! Zapełniłeś całą lodówkę i stół! Dobra, a teraz powiedz ile płaciłeś! - nakazała, wyjmując pieniądze z szafki.
-A jakieś grosze.. - odpowiedziałem.
-Mhm.. Gadaj. Muszę wiedzieć ile mam Ci oddać!
-Nie. Nie musisz nic oddawać! - oznajmiłem.
-Nathan!
-Tak, tak, właśnie tak mam na imię. - zaśmiałem się. - Nic nie musisz oddawać. A jeszcze raz coś wspomnisz o tych pieniądzach, to przegrasz wojnę na łaskotki!
-Ta.. I to niby ja jestem uparta..
Zasiedliśmy do stołu, i zaczęliśmy jeść śniadanie. Później każde z nas wzięło prysznic.
-Co dziś robimy? - zapytała.
-Co ty chcesz robić to ja nie wiem, ale ja do domu się zbieram. - oznajmiłem.
-Pójdę Cię odprowadzić. - uśmiechnęła się, i sięgnęła po jasno czerwoną, cienką kurtkę.
-Jeśli chcesz..
Szliśmy chwilę, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Chwilę zastanawiałem się, czy nie powiedzieć jej teraz, ale nie miałem tyle odwagi. W progu spotkaliśmy wychodzące dziewczyny.
-Oo, jak miło. - powiedziała Kelsey. - Dziękujemy, za dostarczenie nam Zuz. Idziemy na zakupy. - oznajmiły i pociągnęły ją za sobą.
Wszedłem do domu. Chłopacy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film.
-Siema. Gdzie Jay? - zapytałem, bo nie było go z chłopakami.
-Em.. Chyba w swoim pokoju. - odpowiedział Tom, na kacu.
Ściągnąłem kurtę, i pobiegłem na górę. Miałem z nim pogadać, więc idę. Wszedłem do pokoju. Jay bawił się swoim telefonem.
-Oo, siema Młody. - przywitał się.
-Em.. Cześć.. - odpowiedziałem.
-Czemu jej nie powiedziałeś? - zadał to samo pytanie co przez telefon.
-Jay, ja czuję, że ona nie jest na to gotowa..
-Skąd ty to niby wiesz? A może akurat ona też coś do Ciebie czuje?! - lekko krzyknął.
-Nie.. Napewno nie.. - spuściłem głowę.
-Czemu ty zawsze od razu zakładasz na najgorsze? - zapytał.
Nic nie odpowiedziałem. Zapadła chwilowa cisza.
-Kochasz ją? - zapytał po chwili.
-Ja.. Chyba tak... - odpowiedziałem.
Nie miałem siły dłużej z nim gadać. Wyszedłem z pokoju, i udałem się do mojego. Położyłem się na łóżko, i wciąż rozmyślałem. Co jeśli Jay ma rację? Co jeśli ona też coś do mnie czuje? Powiem jej. Nie teraz, ale później. Muszę się dowiedzieć.
U dziewczyn:
Byłyśmy na zakupach. Kupiłyśmy parę, ładnych ciuszków i udałyśmy się do kawiarni. Chwilę rozmawiałyśmy.
-Kochasz go? - zapytała Kelsey.
-Kogo? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Byłam trochę skrępowana.
-No Nathana. - odpowiedziała.
-Nie, nie kocham go.
-Nie udawaj. Przecież widzimy! - oznajmiła Nereesha.
-Kochasz go? - ponownie zapytała Kels.
-..Szczerze? Tak. Ale boję się mu powiedzieć. On jest sławny, bogaty. A ja? Jestem poprostu zwykłą dziewczyną. Jestem w stu procentach pewna, że on nic do mnie nie czuje. Na pewno.. - odpowiedziałam.
-Skąd wiesz? Nie możesz od razu zakładać najgorszego! - powiedziała Kate.
-Właśnie! A próbowałaś z nim o tym porozmawiać? - zapytała Allis.
-No coś ty! Tylko by mnie wyśmiał, i uznał za psychofankę. A tego nie chcę. Przyjaźnię się z nim i to mi wystarczy.. - okłamywałam samą siebie.
-Zuz.. Musisz z nim o tym pogadać. Nigdy się nie dowiesz, jeśli nie spróbujesz. - zapewniała Kelsey.
-Dobrze, pogadam z nim. Ale w swoim czasie. Proszę was, nikomu tego nie mówcie.
-Oczywiście. To zostaje między nami. - zapewniła Neeresha. - Będziemy trzymać za was kciuki.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 11

Wzięliśmy się do dekorowania domu. Poręcz przy schodach ozdobiliśmy małymi, kolorowymi lampkami. Cały dom był ozdobiony w balony i serpentyny. Było bardzo, bardzo kolorowo. Po około godzinie, zjawiła się reszta. Przy okazji, prywieźli też Kate. Jak na tą "domówkę" zrobili dość dużo tych zakupów. Tom wpadł do domu z dziesięcioma zgrzewkami piw, i trzema flaszkami wódki. Max niósł wiele innego picia. Cola, orangada, nestea, soki itd. Natomist Siva niósł jedzenie. Same chipsy, paluszki, popcorn, ciastka, batoniki i wiele, wiele innych pierdół.
-Po co tego tak dużo? - zapytałam.
-Em.. No wiesz.. Pozwolilśmy sobie jeszcze zaprosić kilka osób.. - odpowiedział mi Max.
-Ale się nie gniewacie? - zapytał szybko Tom. - Wiecie, jak na domówkę torche mało nas było no i.. no..
-Dobra, dobra. Nie gniewamy się! - zapewniłam, mimo, że nie podobał mi się za bardzo ich pomysł, ale cóż, to ich dom, i ich impreza.
Wybiła 16:00. Dom był już cały wystrojony, a jedzenie i picie było przygotowane na wielkim stole. Głośnik rzez który bardzo głośno było słychać muzykę, stał w rogu pokoju, a pojedyńcze małe głośniczki były położone gdzieś na górze szafek. My - dziewczyny, poszłyśmy się przebrać. Pomogłyśmy sobie z maikijażem, fryzurami i tak dalej. Włożyłam swoją czarną, krótką sukienkę i resztę dodatków. Dziewczyny zapewniały że wyglądam świetnie, jednak czułam się trochę nieswojo.  O 16:30 byłyśmy już gotowe. Chłopacy czekali na dole i wpuszczali gości. Dziewczyny poszły do nich, a ja jeszcze chwilę zostałam w łazience. Gdy miałam już schodzić na górę, akurat szedł Nath.
-Ło.. Wyglądasz.. ŚLICZNIE! - krzyknął.
-Em.. Dziękuję. - odpowiedziałam trochę niepewnie.
-Właśnie po Ciebie szedłem. - oznajmił. - To co? Idziemy?
-Pewnie! - odpowiedziałam i zeszliśmy na dół.
Było tam już pełno gości. Trochę więcej, niż się spodziewałam. Poznałam tam wiele miłych osób. Nathan nie spuszczał mnie z oka. Cały czas chodził koło mnie, tańczył tylko ze mną.
-Cześć! - podszedł do mnie jakiś chłopak, gdy Nath oddalił się do toalety.
-Czeeść. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zatańcyzsz? - zapytał, gdy zaczęła się piosenka.
-Pewnie. - odpowiedziałam.
Piosenka była dosyć wolna, więc tak też tańczyliśmy. Dowiedziałam się, że ma na imię Jack. Też mu się przedstawiłam. Tańcząc, chłopak przesówał się w stronę schodów. Po chwili znaleźliśmy się już przy nich.
-Może po prostu nie potrafi tańczyć.. - pomyślałam.
Jednak tak nie było. Chłopak rozejrzał się czy nikt na nas nie patrzy i pociągnął mnie za sobą na górę. Przytrzymał ręką moją buzię, i zaciągnął do pierwszego lepszego pokoju. Akurat trafił na pokój Nathana. Niestety go tam nie było. Lekko rzuci mnie na łóżko, wciąż trzymając mnie za buzię.
-Spróbuj choć pisknąć, a będzie to ostatnie, co zrobisz w życiu. Ty i ten Twój Nathanek - oznajmił lekko puszczając rękę i pokazując nóż, który wyciągnął z kieszeni.
Wyciągnął jakąś linę, sznurek czy coś takiego, z kieszeni i tym przywiązał mi buzię, tak że nie potrafiłam nią ruszyć. Wyglądałam trochę jak ta dziewczyna z teledysku do I Found You.
-Teraz jesteś tylko moja. Tylko i wyłącznie moja. - oznajmił. - Nikt Cię tutaj nie uratuje.
Łzy poleciały mi z oczu, a Jack zaczął gładzić ręką moje ramie.
-CO WY TU KUR.. - usłyszałam głosy Nathana, po czym zobaczyłam jak rzuca się na Jack'a.
Walnął go czymś w tył głowy, po czym natychmiastowo wywalił go z pokoju, i prawdo podobnie z domu. Po chwili wrócił do mnie, do jego pokoju. Rozwiązał mi buzię.
-Nic Ci nie jest? - zapytał.
-Nie, wszystko w porządku. - odpowiedziałam.
-Czy on.. em.. - zaczął.
-Nie, Nathan. On mi nic nie zrobił. Zjawiłeś się w porę. Dziękuję Ci. - oznajmiłam, i przytuliłam się do niego.
 Lekko zmoczyłam mu bluzkę łzami. Mocno mnie objął. Nie chciałam pamiętać o tym zdarzeciu z Jack'iem.
-Nathan.. - zaczęłam. - Czy możemy zejść na dół, dobrze się bawić, i zapomnić o tym co się stało?
-Jeśli chcesz.. - odpowiedział.
-Wiesz.. Nie chcę tego pamiętać..
-Rozumiem. - pocałował mnie w czoło i złapał za rękę po czym pociągnął na schody.
Właśnie tego chciałam. Miało być świetnie, przecież nie miałam się załamać przez jakiegoś pijanego kolesia. Miałam się świetnie bawić, więc chciałam tego dokonać. Zeszliśmy na dół. Tom całował się z Kelsey gdzieś przy ścianie. Widać było, że jest już nieźle wstawiony. Jay tańczył gdzieś z Allis, Siva z Nereeshą rozmawiali z gośćmi, a Max kręcił z jakąś laską. Widać było, że świetnie się bawią, więc wzieliśmy z nich przykład. Zaczęliśmy tańczyć. Sięgneliśmy po piwo, oczywiście Nath był temu przciwny, ponieważ jestem niepełnoletnia, ale jakoś go przekonałam, byśmy wypili jedno piwo na pół. Na to się zgodził. Muzyka była dosyć szybka. Chwilę po skończeniu się piosenki, chłopacy pociągneli Nathana za sobą. Wszyscy wskoczyli na jakieś krzesła, i zaczęli śpiewać Glad You Came, a później Chasing The Sun. Pomijając to, że Tom był tak wstawiony, że mylił słowa, było całkiem dobrze. Goście świetnie się bawili, mi też towarzyszył dobry humor. Zapomniałam o całym zdarzeniu, i brałam przykład z reszty gości. Później chłopacy zeszli ze "sceny" i wszyscy zaś tańczyli w rytm puszczanej muzyki. Wybiła 22. Gości już prawie nie było.
-Chłopaki ja lecę. Dziękuję wam za dobrą zabawę. - uśmiechnęłam się.
-Może Cię odprowadzę? - zapytał Nathan.
-Nie, dziękuję nie trzeba. - oznajmiłam.
-Jak chcesz..
-To jeszcze raz dziękuję. Trzymajcie się. Cześć. - pożegnałam się przytulając każdego po kolei i wyszłam z domu.
Z perspektywy Nathana, po wyjściu Zuz:
-Młody, czujesz coś do niej? - zapytał Jay, wchodząc do mojego pokoju.
-Em.. Jay.. Ja nie wiem.. Jest świetna, ładna, ma świetny charakter, ale przecież jej nie powiem, że mi się podoba.. - odpowiedziałem.
Z nim zawsze gadałem o dziewczynach. Właściwie, to on zawsze się pytał i zaczynął takie rozmowy.
-Ale.. czujesz do niej coś więcej, czy Ci się tylko podoba? - zadał kolejne pytanie.
-Jay.. ja ją pocałowałem.. Tak, czuję do niej coś więcej..
-To na co ty kurna czekasz?! Biegnij za nią, za nim Ci ucieknie i znajdzie kogos innego! - krzyknął.
-Tak myślisz? - zapytałem. - Nie.. Ona napewno nic do mnie nie czuje...
-Jak nie zapytasz, nigdy się nie dowiesz! Biegnij!
-Dobra, skoro tak mówisz... - posłuchałem, złapałem kurtkę i wybiegłem z domu. Złapałem jeszcze butelkę z piwem, w razie jak bym nie miał odwagi zapytać. Po pijaku wszystko łatwiej wychodzi.. Było ciemno, prawie nic nie było widać. Usłyszałem jakieś krzyki. Pobiegłem w boczną, wąską uliczkę z której dobiegały dźwięki. Będąc bliżej poznałem głoś Zuz. Stanąłem za drzewem by nikt mnie nie zobaczył. W końcu zobaczyłem wyraźniejszy obraz. To była ona. Siedziała, a nad nią stał jakiś koleś. Znana mi sylwetka. Domyśliłem się, że to był Jack. Nie widziałem co dokładnie robią. Gdy zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć, bez zastanowienia, wybiegłem za drzewa, i walnąłem tego kolesia, szklaną butelką z piwem. Na chwilę stracił przytomność.
-Nathan? - zapytała przez łzy Zuz.
-Tak, to ja. Chodź, zanim się ocknie. - pomogłem jej wstać.
Była cała zapłakana. Dopiero w świetle latarni zobaczyłem, że z nosa cieknie jej krew. Doszliśmy do jej domu. Pomogłem położyć jej się na kanapie, sam siadłem na krześle obok.
-Zuz.. To był on? - zapytałem.
-Tak.. - odpowiedziała ciągle płacząc.
-Co on Ci zrobił? - zapytałem ze spokojem, jednak w środku miałem ochotę zabić tego gnoja.
-Nic... - odpowiedziała cicho.
-To niby skąd ta krew? - drążyłem, podając jej chusteczkę.
-On.. On mnie po prostu uderzył.. - odpowiedziała.
-Zabiję gnoja! - nerwowo wstałem z krzesła.
-Nathan.. - powiedziała prawie szeptem.
Nic nie odpowiedziałem. Przykryłem ją kocem, który leżał nie daleko, i przyniosłem herbatę.
-Dziękuję. - odpowiedziała. - Już drugi raz mnie uratowałeś od tego kolesia...
-Zuz.. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby on Ci coś zrobił.. To była konieczność.. - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą.
-Właściwie to czemu za mną wybiegłeś? - zapytała.
-A.. Tak po prostu.. - odpowiedziałem, jednak nie miałem tyle odwagi, by wyjawić jej uczycia.
Może kiedyś to zrobię. Ale nie teraz. Później. Teraz nie jestem gotowy, ani ja, ani ona.



___________
No to jest 11 :) Kolejny nudny, ale cóż..
Tak jak już wcześniej wspominałam mam karę, więc rozdziały będą się trochę rzadziej pojawiać, ale myślę, że będą :) Dziękuję wszystkim czytającym <3

sobota, 19 stycznia 2013

OGŁOSZENIE

Heejka! A więc muszę was poinformować, iż mam karę,więc narazie nie będzie nextów. Przepraszam was bardzo! Postaram się coś dodać jak będę wchodzić na lapka, tak na godzię. Jeszcze raz przepraszam! Dziękuję za 200 wyświetleń strony :*

piątek, 18 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 10

-Erkhem.. - Nathan chrząknął.
Natychmiastowo się od siebie oderwali. Mini mieli jakby duchy zobaczyli.
-O..em.. cześć.. - zaczęła Allis.
-Tak, hejka. - odparł Nath.
-Co wy tu właściwie robicie? - zapytał Jay.
-No wiesz... Mieszkam tu.. A Zuz przyszła mnie odprowadzić. - odpowiedział mu Nathan.
-Tak. To ja będę już szła. - powiedziałam.
-O nie, nie, nie moja droga. Zostajesz. - zatrzymał mnie Nath.
-Ale niee, nie trzeba - uśmiechnęłam się.
-Trzeba! - krzyknął Jay. - Skoro wszyscy się tu spotkaliśmy.. NALEŻY ZROBIĆ IMPREZĘ!
-Nie! Jestem brzydko i nie odpowiednio ubrana na imprezę! - także krzyknęłam.
-Oj, ale to taka domowa! Zostajesz i koniec! - kłócił się ze mną.
-CO WY SIĘ TAK DRZECIE?! - krzyknęła chórem cała reszta, schodząca po schodach.
Najwyraźniej ich obudziliśmy..
-Bo oni nie chcę mnie wypuścić! - broniłam się.
-I słusznie! Robimy imprezę, tak? - zapytał Seev.
-Pewnie - odpowiedział Nath.
Wszyscy poszli do jadalni, na śniadanie. Nam też je proponowano, ale jako iż niedawno jedliśmy, postanowiliśmy odmówić. Nath zaprosił mnie do swojego pokoju. Pokój miał niebieskie ściany. W rogu stało duże łóżko, z czerwoną pościelą. Było na nim kilka poduszek z angielską flagą i napisem "LONDON" na jednej z nich. W pokoju także znajdowało się ogromne, czarne pianino. Obok niego mikrofon i sprzęt muzyczny. Na biurku leżały upożądkowane teksty ich piosenek. Jedną półkę zajmowały płyty różnych wykonawców. Na biurku leżał też biały laptop. Jak na chłopaka, w jego pokoju był dość duży porządek. Kolory ładnie się komponowały.
-Siadaj! - odparł i wskazał na łóżko.
Zrobiłam co kazał. Popatrzyłam w okno. Przez czerwone firanki, dało się zauważyć małe jeziorko.
-Bardzo ładnie tu masz. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Dziękuję - odwzajemnił uśmiech. - Poczekaj tu. Przyniosę Ci coś do picia. Co byś chciała? - zapytał.
-A nie, dziękuję, nie trzeba.
-No to do wyboru masz colę, sok, wodę, herbatę, kawę, kakao, i pewnie piwo chłopaków. - zaśmiał się.
-Haha, dziękuję, z piwa nie skorzystam. Ale jeśli można to poproszę soku. - poownie się uśmiechnęłam.
-Pewnie. Zaraz Ci przyniosę.
Wyszedł z pokoju. Po nie całych trzech minutach był z powrotem. W rękach trzymał dwie szklanki.
-Proszę. - podał mi szklanę z sokiem pomarańczowym.
-Dzięki. - odpowiedziałam.
Usiadł na krześle, na przeciwko łóżka, na którym się znajdowałam. Wpatrywał się we mnie, co jakiś czas popijając herbatę. Trochę mnie to krępowało.
-Nathan, coś nie tak? Włosy mi się roztrzepały? - zapytałam, i zaczęłam gładzić rękoma kosmyki włosów.
-Nie, przeciwnie. Włosy bardzo dobrze leżą - odpowiedział wciąż się we mnie wpatrując.
-To może makijaż mi się rozmalał? - zdałam kolejne pytanie.
-Niee, też nie - uśmiechnął się.
-To o co chodzi?!
-O nic. - odpowiedział.
-To czemu się tak patrzysz? Fryzura - nie, makijaż - nie, to co?!
-Nic. Poprostu jesteś śliczna. - odprał.
-Nathan, proszę Cię. Nie rozśmieszaj mnie. Nie jestem ładna, a co dopiero śliczna. - Odpowiedziałam.
-Jesteś. I nie waż się ani razu jeszcze tak powiedzieć!
-Jestem brzydka. Tyle. - dążyłam do swego.
-Mówiłem, żebyś tak nie mówiła! - odparł i zaczął mnie łaskotać.
Akurat mieliśmy trochę dziwne ustawienie. Przez to że się rwałam, wyglądało to jakby Nathan na mnie łeżał. W dodatku nie wiem jakim sposobem, moja noga znalazła się na jego plecach. Do pokoju wszedł Max, którego na początku nie zauważyliśmy.
-Em.. Nie chcę wam przeszkadzać, ale nie jesteście czasem za młodzi? Albo chociaż byście do nocy poczekali! - zaśmiał się.
-Max idioto! - wydarł się Nath. - My poprostu użądzamy wojnę na łaskotki. - wytłumaczył.
-Trochę dziwnie wygląda wasza wojna na łaskotki, ale ok. Nie będę się wtrącał. - mrugnął okiem. - Chciałem wam tylko powiedzieć, że impreza rozpocznie się około 16:30, zależy jak się wyrobimy z przygotowaniami. - wyjaśnił.
-Przygotowaniami? - zapytałam.
-No wiesz.. Trzeba iść kupić chipsy, paluszki, lody, trochę piwa itd. - odpowiedział.
-Przecież jeszcze niedawno wszystko było! - wtrącił się Nathan.
-Tyle, że ostatnio też była impreza. Ale mniejsza z tym.
-Może możemy w czymś pomóc? - zadałam pytanie.
-Taak..Ja, Jay, Siva, Allis i Tom jedziemy do sklepów. Gdy Allis i Jay wrócą z zakupów, możecie zająć się ozdabianiem domu. - odparł.
-Super - uśmiechnęłam się. - Ale skoro to ma być taka impreza, muszę na chwilę wrócić do domu, po jakieś ciuchy! - oburzyłam się.
-Przecież dobrze wyglądasz! - wmawiał mi Nathan.
-Nie! - krzyknęłam.
-Dobra. To zaraz się tam wrócimy. To niedaleko, więc możemy iść.
Max wyszedł z pokoju, a my postanowiliśmy wrócić do mnie. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Nathan usiadł na kanapę, a ja poleciałam na górę po jakieś ciuchy.
-Impreza u THE WANTED!!! - pomyślałam. - Trzeba się jakoś wystroić!
Z szafy wyciągnęłam czarną, krótką, dosyć obcisłą skukienkę. Do tego wybrałam czarne, świecące szpilki. Wszystko zapakowałam, razem z kosmetykami. Zeszłam na dół.
-Co tak długo? - zapytał i mrugnął okiem chłopak.
-Długo? Wcale, że nie! Musiałam wybrać coś ładnego! - odpowiedziałam.
-Dobra, pokazuj co tam wygrzebałaś. - namawiał.
-Nie! Zobaczysz wieczorem! - odparłam.
Wyszliśmy z domu. Gdy wchodziliśmy do domu chłopaków, oni akurat wychodzili, by iść do sklepów. Minęliśmy się z nimi w drzwiach.
-Będziemy.. em.. Nie mam pojęcia kiedy, ale pewnie za kilka godzin - rzucił Tom, wychodząc jako ostatni.
Weszliśmy do kuchni. Wszystko było porozrzucane na jej środku. Resztki jedzenia, trochę ciuchów, między innymi koszulka Tom'a, spodnie Jay'a i takie tam.
-Kur.. - zaczął Nath. - Znaczy kurczę.. Patrz co oni tu zrobili! Zabiję ich! - krzyknął.
-Nathan o co chodzi? - zapytałam.
-No patrz. Specjalnie to zrobili. Wszyscy pojechali do sklepów, a nas zostawili żebyśmy to posprzątali. - wyjaśnił. - Zawsze tak robią. Mogłem się tego domyślić. Trudno, ja tego sprzątać nie będę. Oni to posprzątają jak wrócą! - oburzył się.
-No co ty. Wystarczy te ciuchy dać do pralki i tu pozamiatać. I tyle. Ja mogę to zrobić. - uśmiechnęłam się.
Położyłam pokrowiec z sukienką i resztą rzeczy na jedno z krzeseł i wzięłam się za zbieranie ciuchów.
-Zuz, zostaw to! Nie trzeba! - próbował powstrzymywać mnie Nathan.
-Gdzie macie pralkę? - nie dawałam za wygraną.
-Oh.. Dobra, daj to. Ja to zaniosę. - podałam mu ciuchy.
Wzięłam miotłę, na co Nathan zaś kłócił się ze mną, bym nie sprzątała. Ale nie posłuchałam go. Po chwili kuchnia była już czysta.
-Ale ty jesteś uparta! - stwierdził po chwili.
Po jakimś czasie, do domu wparowali nasze gołąbki. Czyli Allis i Jay.


____________
Dobra, rozdział 10 jest. ;) Dziękuję wszystkim czytającym ♥

czwartek, 17 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 9

Przez te pytania, które sobie zadawałam, nie potrafiłam zasnąć. Poszłam zobaczyć, czy Nathan śpi. Nie spał. Siedział na łóżku, i też o czymś rozmyślał.
-Nathan? Mogę wejść? - zapytałam.
-Pewnie. Chodź. - zrobił miejsce na łóżku.
-Nad czym tak rozmyślasz? - zadałam kolejne pytanie, by przerwać chwilową ciszę.
-A nieważne. A ty co? Zasnąć nie umiesz? - także zadał pytanie.
-Nie.. Jakoś tak.. - odpowiedziałam.
-Ja też nie.. Zuz.. przepraszam Cię za dzisiejszy dzień. - drążył wcześniejszy temat.
-Nathan! Proszę Cię, nie przepraszaj mnie więcej! Nic złego się nie stało! - powiedziałam.
-Stało.. Wiem, że Ci z tym źle.. - odpowiedział, jednak się mylił. - Przepraszam.. - dodał.
-O nie! Mówiłam, że masz mnie więcej nie przepraszać! Teraz spotka Cię za to kara! - zaśmiałam się, rzuciłam się na niego i zaczęłam łaskotać.
Niestety on był trochę silniejszy, i przejął kontrolę nad "walką". Nie miałam szans. Zaczęłam drzeć się na cały dom. Po chwili przestał. Za te łaskotki, też postanowiłam dać mu karę więc walnęłam go poduszką w tył głowy. Takim spodobem rozpętała się kolejna walka. Po jakimś czasie usiedliśmy na łóżku i zaczęłiśmy się śmiać. Nie czułam tego że Nath jest moim idolem. Traktowałam go jak przyjaciela. Zbliżała się około 3 w nocy, a my wciąż nie umieliśmy zasnąć. Postanowiliśmy sobie użądzić 'nocny seans'. Zeszliśmy na dół, do salonu i włączyliśmy jakiś film. Nawet nie pamiętam tytułu. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam dochodziła 9 rano. Spojrzałam na Nathana.  Spał na siedząco na kanapie, ja z kolei miałam głowę na jego nogach. Podniosłam się i to go niestety obudziło.
-Już nie śpisz? - zapytał ziewając.
-Teraz wstałam. Przepraszam, że Cię obudziłam.
-Nic się nie stało. - uśmiechnął się. - Dobra, to ja będę się zbierał. - odparł.
-Co? - zapytałam.
-No.. Do domu będę się zbierał.. - wytłumaczył.
-To zostań chociaż na śniadanie!
-Nie, dziękuję, nie trzeba - uśmiechnął się.
-Trzeba. Inaczej nie wypuszczę Cię z domu! - oznajmiłam.
-Oj dobra.
Zrobiłam śniadanie, w tym czasie gdy Nath brał prysznic. Moja lodówka była prawie pusta, więc jedyne co mogłam zrobić to tosty. Na szczęście zasmakowały mu. Po zjedzonym śniadaniu szybko się ubrałam i postanowiłam odprowadzić Nathana.
W domu TW:
Wczoraj zadzwonił do nas Młody, że nie będzie go na noc. Pewnie coś między nimi zaiskrzyło - pomyślał każdy z nas.
-Hmm.. Skoro Nathana i tak nie ma na noc w domu.. to może wy byście u nas zanocowały? - zaproponował Jay dziewczynom.
-Niestety ja nie mogę.. - odpowiedziała Kate.
-A ja z miłą chęcią - odparła All.  - Ale bez żadnych wybryków chłopaki, ok?
-Pewnie.  Będziemy Cię traktować jakbyś była drugim Nathanem - zaśmiał się Siva.
Jeszcze tego wieczoru odwieźliśmy Kate do domu. A Allis spała u nas. A dokładnie u Jay'a. Sama się na to zgodziła pod obietnicą chłopaka. 
Zuz i Nathan:
Dotarliśmy do domu chłopaków. Nathan otworzył drzwi swoimi kluczami. Byliśmy pewni, że już nikt nie będzie spał, jednak w salonie zastaliśmy tylko Allis i Jay'a. W dodatku.. całujących się! Chwilę na nich patrzyliśmy, wyglądali słodko. Wiedziałam, że All jest szczęśliwa. To zawsze było jej marzenie.


______
Przepraszam, że taki krótki ale mam problemy z netem :

ROZDZIAŁ 8

Wyciągnęłam klucz z małej torebki, by otworzyć drzwi. Już miałam przekręcić zamek, gdy usłyszałam głos Nathana.
-Zuz.. - zaczął.
-Tak? - odwróciłam się.
Chłopak lekko przycisnął mnie do ściany. Kawałek się zbliżył. Poczułam jego oddech. Jego usta wpiły się w moje. Nie stawiałam oporu. Jeszcze lekko go do siebie przysunęłam. Po chwili zrozumiałam co robimy. Odepchnęłam go i bez słów weszliśmy do środka. Poszłam na górę po czapkę Natha, on poczekał na dole w salonie. Zeszłam i oddałam full cap'a.
-Zuz.. przepraszam.. - zaczął. - Ja... to był spontan.. Przepraszam Cię..
-Nathan.. Ja.. nie wiem co powiedzieć.. Nie przepraszaj. Nic strasznego się nie stało..
-Ale nie powinienem być taki nachalny..
-Nachalny? Wiesz w ogóle co to znaczy? Nie można tego nazwać, że byłeś nachalny. Sama Cię do siebie przyciągnęłam, nie stawiałam oporu, więc nie mów, że byłeś nachalny - wytłumaczyłam.
-No, ale wiesz o co mi chodzi..
-Nathan, stało się, to się stało. Zapomnijmy o tym, dobrze? - zaproponowałam.
-Możemy.. Znaczy, ja i tak nigdy tego nie zapomnę.. - odpowiedział.
-Dlaczego? - zapytałam.
-Nie sposób zapomnieć taki pocałunek, z tak śliczną dziewczyną!
-W sumie, też tego nigdy nie zapomnę.. Pocałował mnie mój idol.. Nie ma szans, że zapomnę.. - odpowiedziałam.
Nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Po chwili zaś się do mnie zbliżył. Musnął moje usta.
-Kurde.. Przepraszam.. Ale jesteś tak cholernie śliczna i ... poprostu przepraszam.. - odparł.
Popatrzyłam mu głęboko w oczy. I zaś to samo uczucie, co w szpitalu. Miał śliczne oczy. Naprawdę było w nich coś niesamowitego. Coś czego jeszcze nie zauważyłam u innych chłopaków. Jego oczy, jakby przyciągały mnie. Były cudowne.
-Nathan.. - zaczęłam.
-Tak? Jeśli chodzi o ten pocałunek.. To ja przepraszam.. To nigdy się nie powtórzy.. - tłumaczył się.
-Nie.. Nie chodzi o to. Chciałam się zapytać.. Czy.. Czy.. został byś na noc? Rodziców i tak nie ma na cały tydzień. Nie żebym Ci coś proponowała, ale od czasu tego całego wypadku.. Ja.. Ja czuję jakbyś był moim przyjacielem.. Teraz nie uznaję Cię jako idola.. Tylko bardziej jako przyjaciela.. Rozumiesz? - zapytałam.
-Tak, rozumiem. - odparł i pocałował mnie w czoło.
-To co? Zostaniesz? Tak jako przyjaciel?
-Jeśli nie masz nic przeciwko.. - uśmiechnął się.
Chwilę rozmawialiśmy. Zrobiłam herbatę. Przez moment w milczeniu patrzyłam w jego oczy. Odpłynęłam gdzieś myślami.
-Hah, jak ty ślicznie się rumienisz! - zaśmiał się.
Zawstydziłam się. Lekko ukryłam twarz w dłoniach. Siedzieliśmy jeszcze chwilę. Nathan zadzwonił do chłopaków, że nie będzie go na noc. Później poszliśmy się położyć. Nath w sypialni, a ja w swoim pokoju. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Czy dobrze zrobiłam, że zaprosiłam go na noc? Czy czuję do niego coś więcej? Te pytania dręczyły mnie przez kilka godzin.



______
Przepraszam, że taki krótki :(

środa, 16 stycznia 2013

Tymtyrym. xD

Hejka! Mam do was prośbę. Jeśli kto kolwiek czyta tego bloga, to bardzo, bardzo proszę was o zostawienie kom. Nie ważne czy to pozytywny, czy to negatywny. Dla was to pół minuty, a dla mnie bardzo ważne. Muszę wiedzieć czy opłaca się to pisać, bo jeśli nikt tego nie czyta to nie ma sensu. Z góry dziękuję ^^.
___
Zapraszam na bloga mojej koleżanki - http://wantedhistoria.blogspot.com/ :)

ROZDZIAŁ 7

W domu TW:
Wczoraj postanowiliśmy umówić się z dziewczynami z koncertu. Wydawały się bardzo fajne, więc zaprosiliśmy je do nas do domu. Postanowiliśmy także zaprosić Kelsey i Nereeshę. Przez chwilę oglądaliśmy jakiś film, jednak później przerodziło się to w małą domówkę. Szkoda, że nie było Młodego i tej dziewczyny z którą się umówił..em.. jak jej tam? Zuz! No cóż.. odbyło się bez nich. Włączyliśmy muzykę na full'a, zamówiliśmy pizzę, piwo stało w lodówce (do czasu) i jakoś zleciało. Rano jeszcze wszyscy byli u nas.
-Em.. kurde.. ale mnie głowa boli - powiedziała Allis.
-Oo, już się obudziłaś? - spytał Jay nie wiadomo jakim cudem leżący przy niej.
-Jay.. Czemu my właściwie.. jesteśmy w jednym łóżku?!
-Nie mam pojęcia.. Nie wiele ze wczoraj pamiętam.. - odpowiedział.
Przebudziliśmy się trochę i postanowiliśmy posprzątać. Gdy ogarneliśmy dom, zauważyliśmy że Młody jeszcze nie wrócił. W sumie mogliśmy się tego domyślić, że gdy by wrócił od razu by nas pobudził i by był niezły opieprz. Minęła godzina, później dwie, a on dalej nie wracał. Telefonu też nie odbierał.
-Czekajcie.. Mam tu gdzieś zapisany numer tej Zuz.. - odparł Tom, i zaczął grzebać w telefonie. W końcu odebrała.
-Halo? - zapytała nie pewnie.
-Cześć. Tu Tom. Jest tam gdzieś z Tobą Młody? - zapytałem.
-Młody?
-Znaczy.. Nathan. - wyjaśniłem.
-Ym... tak... Tom... my... my jesteśmy w szpitalu.. - powiedziała. Głos jej się łamał.
-Co?! Jak w szpitalu?! Co się stało?! - wystraszyłem się.
-Po prostu.. Ja.. przepraszam.. - było słychać że płacze.
-Ej mała nie płacz. Zaraz tam przyjedziemy - powiedziałem i rozłączyłem słuchawkę.
-Co jest? - zapytał Jay.
-Oni są w szpitalu. - odpowiedziałem.
-Co?! Co się stało?! - zapytała cała reszta chórkiem.
-Właśnie nie wiem. Dziewczyna się rozpłakała i nic mi nie powiedziała. Zbierajcie się. Jedziemy tam.
Wszyscy zaczęli się jak najszybciej ubierać. Chcieliśmy odwieść Kate i Allis do domu, jednak nalegały żeby pojechać z nami. W końcu była tam też ich przyjaciółka. Po jakiś piętnastu minutach wszyscy byli gotowi. Po następnych piętnastu byliśmy już na miejscu.
W szpitalu - Z perspektywy Zuz.:
Zadzwonił do mnie Tom. Chciałam mu o wszystkim opowiedzieć jednak nie potrafiłam, rozpłakałam się. Wiem, że z Nathanem już dobrze, ale i tak bardzo się o niego martwiłam. Nie jako o swojego idola, ale jako człowieka. Nawet jako przyjaciela.. Jeśli mogę go tak nazwać. Właściwie przeze mnie teraz tu leży.. Gdyby mnie nie spotkał, gdybym nie zadzwoniła nic by mu nie było... Po skończonej rozmowie z Tom'em wróciłam do sali Nathana. Za godzinę miał dostać wypis. Niestety gdy podeszłam bliżej zauważył że płakałam.
-Zuz.. co się stało? Czemu płakałaś? - zapytał.
-Nie.. nic się nie stało.. Wcale że nie płakałam.. - chciałam jakoś zaprzeczyć.
-No przecież widzę że płakałaś! Kto dzwonił? Co się stało? - zapytał.
-..Dzwonił Tom..
-Co on Ci powiedział? Przez niego płaczesz? - zadał kolejne pytanie.
-Nie, nie.. Nic mi nie powiedział.. Powiedział tyle, że zaraz tu będą. - odparłam.
-W takim razie czemu płakałaś?
-Nathan.. Ty jesteś tu przeze mnie.. Gdybyś mnie nie spotkał w tedy na koncercie.. Gdybym nie zadzwoniła.. Gdybyśmy się nigdy nie spotkali to nigdy byś tu nie trafił - zaczęłam zaś płakać. - jesteś tu, tylko i wylącznie przeze mnie..
-Zuz.. Proszę Cię.. Nie płacz! Nic nie stało się przez Ciebie! Pech to pech, zrozum. Nie możesz się obwiniać! - usiadł na łóżko. - Proszę, nie płacz! Chodź tu. - wyciągnął ręce.
Niepewnie podeszłam. Chłopak lekko się nachylił i mnie przytulił. Kawałek się przysunęłam i wtuliłam się w niego. Poczułam ciepło jego ciała. Nagle do sali wparowali chłopaki.
-Noo.. Wy tu takie tuli-tuli, a my się martwimy! - krzyknął Tom.
Natychmiastowo się od siebie oderwaliśmy.
-Dobra, kto ranny? - zapytał Max.
-Em.. nikt.. - odpowiedział Nath.
-To kto tu tak w ogóle wylądował? - zadał pytanie tym razem Siva.
-No ja, ale nic mi nie jest. Za pół godziny powinienem dostać wypis. - odparł Nath.
-Skoro nic, Ci nie jest to czemu tu w ogóle wylądowałeś? I skąd ta śliwa pod okiem?! - zapytała dziewczyna Tom'a - Kelsey.
-A niic, nie ważne - odpowiedział Nathan, i mrugnął jej okiem.
-Właśnie, że ważne! - krzyknęłam. - Nathan wdał się w bójkę, z pewnym idiotą.. To wszystko przeze mnie.. - odparłam.
-Jeszcze raz powiesz, że to przez Ciebie, to nie wiem co Ci zobię! - krzyknął Nath.
-A czemu właściwie wdałeś się w tą bójkę? - dociekiwał Jay.
-Bo ten idiota.. Jak mu tam.. Zaczął wyzywać Zuz! Ej no przecież nie siedział bym na ławce i udawał, że nic nie słyszę! - odpowiedział mu Nath.
-Dobra, dobra Młody, nie bulwersuj się - zaśmiał się. Najważniejsze, że wszystko jest ok. Za ile masz ten wypis? - zapytał Siva.
-Em.. za jakieś pół godziny.
-Dobra, to poczekamy na Ciebie, i pojedziesz z nami do domu. Chyba, że wolisz towarzystwo kogoś innego.. - spojrzał na mnie. Lekko się zarumieniłam.
-No pewnie. Jedźcie do domu, i lepiej posprzątajcie zanim wrócę. A ja tu już mam wystarczająco miłe towarzystwo.. - odpowiedział chłopakom, i mrugnął mi okiem.
Zarumieniłam się jeszcze bardziej. Lekko uśmiechnęłam się do niego, jednak byłam trochę zawstydzona.
-Dobra, to my jedziemy. Trzymajcie się. - powiedzieli równo i wyszli z sali.
Czekałam z Nathanem na wypis. Minęło nie całe pół godziny i wypis był przygotowany. Niestety jestem straszną gapą i zapomniałam wziąźć full cap'a Natha, by mu go oddać, więc musieliśmy się wrócić do mojego domu. Szliśmy przez ten nieszczęsny park. Po jakimś czasie znaleźliśmy się pod domem. Byliśmy już na korytarzu. Wyciągnęłam klucz, by otworzyć drzwi, jednak nie zdążyłam tego zrobić, ponieważ stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała...

wtorek, 15 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 6

Obudziłam się około 3 w nocy. Z łazienki dobiegały różne, dziwne dźwięki. W domu nie było nikogo oprócz mnie i Nathana, więc bez wahania pobiegłam w stronę łazienki. Nie było go w sypialni, martwiłam się że coś mu się stało, dlatego bez pukania wbiegłam do łazienki. Chłopak siedział na podłodze i wymiotował krwią. Na dodatek zaś zwijał się z bólu. Chciałam mu jakoś pomóc, jednak nie bardzo wiedziałam jak. Zadzwoniłam po karetkę. W międzyczasie próbowałam jakoś się od niego czego kolwiek dowiedzieć, ale ten nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Po piętnastu minutach przyjechało pogotowie. Wsadzili Nathana do karetki, sama postanowiłam pojechać z nimi. W końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopaka wzięli do sali, a ja musiałam poczekać na korytarzu.
-To moja wina... Gdybym od razu zadzwoniła na karetkę może teraz nic by mu nie było.. Wszystko przeze mnie.. - obwiniałam się w myślach.
 Nie wytrzymałam, wybuchłam łzami. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Witam. To Pani przyjechała tutaj z Panem Sykes'em ?
-Em.. Tak.. - powiedziałam przez łzy.
-Proszę nie płakać. Nie ma do tego powodów, z Pani chłopakiem wszystko dobrze. - oznajmił.
-Ale to nie mój chłopak.. - powiedziałam. - Naprawdę nic mu nie jest? - zapytałam z iskrą nadziei w oczach.
-Naprawdę. - uśmiechnął się lekarz. - Jeśli Pani chce, to móże do niego pójść.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się do lekarza i ruszyłam w stronę sali.
Nathan leżał na szpitalnym łóżku podłączony do tych wszystkich rurek itd. Podeszłam do niego i złapałam za rękę. Po policzkach spłynęły mi łzy. Martwiłam się o niego.
-Zuz.. proszę nie płacz. - ścisnął moją dłoń.
 Poczułam ciepło jego ręki. Nic nie odpowiedziałam. Popatrzyłam mu głęboko w oczy. Było w nich coś niesamowitego. Nie umiałam się od nich oderwać. Siedzieliśmy chwilę w ciszy patrząc sobie w oczy. Nagle do sali wszedł lekarz.
-Em.. Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem tylko Państwa poinformować, iż jutro dostanie Pan wypis.
-Dobrze, dziękuję. - odpowiedział Nathan.
-A Pani radził bym już wrócić do domu. Dochodzi 4. Jest środek nocy, lepiej niech się Pani pójdzie wyspać.
-Nie, dziękuję.
-Zuz. Zamów taksówkę i jedź do domu. Nie pozwolę byś spędziła noc w szpitalu na krześle. - powiedział Nathan.
-Niee, posiedzę tutaj..
-Nie! Masz jechać do domu! Bo jak nie to się obrażę! - zaśmiał się.
Nie miałam wyboru. Musiałam pojechać do domu. Zamówiłam taksówkę, a po chwili byłam już na miejscu. Poszłam do sypialni. Na łóżku leżał jeszcze full cap Nathana. Wzięłam go do rąk i wpatrywałam się w niego. Myślałam o dzisiejszym dniu. O Nathanie, o tym wszystkim co się dzisiaj stało. Odłożyłam czapkę na miejsce i ruszyłam do swojego pokoju. Próbowałam zasnąć, ale i tak nic z tego nie wyszło. Dopiero około 7 rano zasnęłam na nie całe pół godziny. Gdy obudziłam się po tej krótkiej drzemce spojrzałam na zegarek. Była 7:23. Wstałam z łóżka. Zeszłam na dół i nalałam sobie szklankę wody. Nie miałam nawet siły, by zjeść śniadanie. Szybko się ubrałam, włosy upięłam w byle jaki kok, zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala.


_________
Przepraszam, że taki nudny i krótki ale nie mam weny :( A zresztą i tak nikt tego nie czyta..

poniedziałek, 14 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 5

-Oo.. Patrzcie kogo my tu mamy.. Czyżby nasza Zuz i ten pedał z tego.. em.. The Wanted! - powiedział do kolegów Patrick.
-Odwal się od niego! - próbowałam bronić Natha.
-Zuz, kto to jest? - zapytał szeptem Nathan.
-Ten idiota... to mój były..
Przez jakiś czas Patrick wyzywał jeszcze Nathana, jednak on sobie nic z tego nie robił. Udawał jakby ich nie było. Lecz w końcu zaczęli wyzywać mnie. Nath w tedy nie wytrzymał. Wstał jak poparzony z ławki i rzucił się na Patricka. Do akcji przyłączyli się także koledzy tego idioty. Nathan nie miał z nimi szans.. Ich było pięciu a nas dwóch, z czego nie wiele mogłam zrobić, bo gdy tylko próbowałam jakoś pomóc Nathanowi jeden z nich wstał i przytrzymał mnie. Na dodatek uderzył. Ale to nic. Nie przejmowałam się tym. Patrzyłam na Nathana, który zwijał się z bólu, i zaczęłam płakać, że nie mogę mu pomóc. W końcu cała piątka zostawiła nas w spokoju. Podbiegłam do Nathana. Z nosa lała mu się krew, a on sam wzijał się z bólu.
-Nic Ci nie jest? - ledwo wydusił z siebie.
-Nathan.. Mi?! Mi nie jest nic! Gorzej z Tobą. Zadzwonię po karetkę. - zasugerowałam.
-Nie, proszę, nie dzwoń. Poradzę sobie - zapewnił, a po chwili podniósł się. Pomogłam mu dojść do ławki.
Nagle zadzwonił mój telefon. To mama.
-Cześć córciu - przywitała się.
-Cześć mamo. O co chodzi? - zapytałam.
-Przepraszam, że nie zostawiliśmy Ci żadnej karteczki ani nic, ale z powodów pracy, musieliśmy z tatą wyjechać na tydzień. W szafce w salonie zostawiliśmy Ci pieniądze. Mamy nadzieję, że sobie poradzisz.
-Pewnie. Nie ma sprawy - zapewniłam, bo już nie raz zosawałam sama na tyle w domu.
-To ja wracam do pracy, jeszcze raz przypraszamy. - powiedziała i rozłączyła słuchawkę.
Patrzyłam na Nathana. Pojedyńcze łzy spływały mi po policzkach.
-Zuz, czemu płaczesz? Co on Ci zrobił?! - zapytał.
-Nic. Poprostu jest mi strasznie źle, że nie mogłam Ci pomóc.
-Zuz.. Nic się nie stało! Nie obwiniaj się! Nic mi nie jest! - zapewniał.
-Nath, idziemy do mnie do domu! Przecież nie będziemy tu tak siedzieć! - powiedziałam, i pomogłam wstać chłopakowi.
Po chwili byliśmy już w domu. Wysłałam chłopaka, do łazienki, by przemył krwawiący nos. Później kazałam położyć mu się na kanapie.
-Ale Zuz.. nie trzeba!
-Kładź się! - nakazywałam.
W końcu mnie posłuchał. Przyniosłam mu kubek kakao. Gdy próbował się lekko podnieść by chwycić kubek do rąk, zaczął zwijać się z bólu.
-Nathan, co się stało? - zapytałam zaniepokojona i odłożyłam kubek na stół.
Chłopak nie umiał wydusić z siebie ani słowa. Zauważyłam że strasznie boli go brzuch.  Chłopak ledwo oddychał. Chwyciłam telefon i już miałam zdwonić po pogotowie, gdy Nath wydusił z siebie żebym tego nie robiła. W końcu zapewnił, że mu przeszło. Podałam mu jakieś leki na bóle brzucha.
-Zuz.. dziękuję.. To ja pójdę już do domu - próbował się podnieść jednak zaś dostał bólu.
-Nie ma szans, że Cię dziś z tąd wypuszczę. Sam widzisz co się dzieje. Gdy tylko próbujesz się podnieść zwijasz się z bólu. Wystarczy, że tylko wstaniesz a może się stać coś poważniejszego, dlatego z przyczyn zdrowotnych dziś śpisz tu. Nie mogę Cię wypuścić. Jeszcze by Ci się coś stało, a w tedy bym sobie nie wybaczyła, że Cię tak poprostu wypuściłam. Więc dziś się z tąd nigdzie nie ruszasz - oznajmiłam,
-Ale Zuz..
-Nie ma żadnego "ale"! Słyszałeś co powiedziałam!
-Ale, ja nie chcę sprawiać problemu..
-To nie problem. Nathan.. praktycznie pobili Cię przeze mnie, więc teraz nie mogę Cię z tąd wypuścić. A teraz podaj mi numer do kogoś z zespołu. Muszę im powiedzieć, że jesteś u mnie, żeby się nie martwili czy coś..
-Zawsze jesteś taka uparta? No dobrze.. I tak z Tobą nie wygram.. Czekaj, gdzieś tu mam karteczkę z numerem Tom'a. - zaczął grzebać w kieszeni. - Proszę! - podał mi kartkę.
Bez wahań od razu zadzwoniłam na dany mi numer. Powiedziałam co i jak, i wróciłam do Natha.
-Nathan.. Musisz jakoś dać radę się podnieść.. - oznajmiłam.
-Dlaczego? - zapytał.
-No przecież nie będziesz spał tutaj. Na górze jest dodatkowa sypialnia, tam jest większe łóżko. Będzie Ci tam lepiej. Pozatym obok jest mój pokój, więc jakby Ci się coś działo to krzycz.
-Nie, Zuz, naprawdę.. Nie trzeba. - zapewniał.
-Trzeba! - krzyknęłam i pomagałam mu się podnieść.
W końcu dotarliśmy na górę. Pomogłam mu położyć się do łóżka, a sama poszłam do swojego pokoju. Zasnęłam jednak nie na długo...

ROZDZIAŁ 4

-Halo? - usłyszałam w słuchawce.
-Em..Cześć Nathan.. - odpowiedziałam niepewnie.
-A kto mówi? - zapytał.
-Tu Zuz. Ta z dzisiejszego koncertu - zaśmiałam się do słuchawki.
-Oo, hej. Nie sądziłem, że zadzwonisz.
-Przepraszam, że tak późno. - powiedziałam.
-Nic nie szkodzi. Cieszę się że zadzwoniłaś. - zapewnił. - Zuz.. mam do Ciebie pytanie.. - dodał po chwili.
-Tak? Zamieniam się w słuch.
-Czy.. Albo dobra.. lepiej nie.. - wahał się.
-O nie mój drogi! Tak nie będzie! Zaczęłeś to teraz skończ! - nakazałam.
-Am..Dobra.. Czy ty.. poszła byś jutro do kina? Albo dobra, nie było poytania. I tak się nie zgodzisz..
-Pewnie! Czemu nie? To o której? - zaśmiałam się.
-Naprawdę chcesz iść? - zapytał z niedowierzaniem.
-Oczywiście. I tak nie mam planów na jutro, więc bardzo chętnie. - odpowiedziałam.
-Świetnie. Dziękuję. Będę po Ciebie o 16. - powiedział ucieszonym głosem.
-Super. A to mój adres <...> - podałam adres chłopakowi.
-Okej, dziękuję. A teraz idź już spać, bo trochę późno się zrobiło. Dobranoc. Słodkich snów. - odpowiedział.
-Dobranoc. - także odpowiedziałam, i rozłączyłam słuchawkę. Spojrzałam w małe lusterko. Byłam cała czerwona. Kolejny raz się zarumieniłam. Idę z moim idolem do kina! Już nie mogłam się doczekać jutra. Po chwili ochłonięcia, zasnęłam.
Rano obudziłam się dosyć późno. Było już po 11. Rodzice już dawno byli w pracy. Jedyny 'ślad', który zostawili po sobie z rana to kubki z nie dopitą kawą. Zrobiłam sobie śniadanie. Nie chciało mi się przyrządzać jakiś specjałów, więc zrobiłam sobie poprostu bułkę z serem. Po zjedzonym śniadaniu poleciałam do łazienki wziąść przysznic. Tego dnia było dosyć ciepło, więc ubrałam białą bluzkę z krótkim rękawem i czarnym napisem. Do tego ciemne, niebieski rurki i takiego samego koloru torebkę. Do wszystkiego wybrałam czarne trampki, i ciemne okulary przeciwsłoneczne. Po przygotowaniach do wyjścia postanowiłam zadzwonić do dziewczyn, że dziś wychodzę do kina, i nie będę miała dla nich czasu. Oczywiście zrozumiały. Nie obraziły się. Przy okazji dowiedziałam się, że dziewczyny idą do domu TW. Były strasznie ucieszone z tego powodu. Wybiła 16. Nath zjawił się punktualnie.
-Cześć. Gotowa? - zapytał
-Em.. chyba tak..
-Chyba?! Wyglądasz świetnie! - zapewnił.
-Dziękuję. Skoro tak mówisz to jednak gotowa! - uśmiechnęłam się do chłopaka. Natychmiastowo odwzajemnił uśmiech.
Do kina było niedaleko. Szliśmy około 10 minut. W drodze zastanawialiśmy się nas filmem. Do wyboru była komedia i horror. Nie chciałam wyjść przed nim na małą dziewczynkę, która boi się filmów, więc wybrałam horror. Weszliśmy do środka. Nath kupił popcorn i zajęliśmy miejsca w 6 rzędzie, z którego najlepiej widać. Na początku było wszystko dobrze, obżeraliśmy się popcornem, a film oglądaliśmy z zaciekawieniem. Jednak w końcu zaczęły się naprawdę straszne sceny. Nie wytrzymałam. Wtuliłam głowę w Nathana, i to kilka razy. Ten tylko się zaśmiał i objął mnie ramieniem. Film trwał około półtorej godziny, więc gdy wyszliśmy dochodziła 17:30.
-Nath.. - zaczęłam.
-Tak?
-Przepraszam.
-Za co? - zapytał.
-No za to że się w Ciebie tak wtulałam w kinie..
-Nic się nie stało. Gdy ludzie się czegoś boją, to tak mają. Nie ma za co przepraszać! - zapewnił i lekko mnie przytulił.
Postanowiliśmy iść jeszcze do parku. Pierw chodziliśmy szerokimi chodnikami, między drzewami, a później usiedliśmy na ławce. Rozmawialiśmy. W pewnym momencie Nath udająć, że się rozciąga objął mnie jedną ręką. Lekko się do niego przysunęłam. Było już tak pięknie, gdy nagle wszystko musiał zepsuć Patrick, mój były chłopak....



________
No to rozdział 4 jest :) Jeśli chcecie wiedzieć jak wszystko zepsół Patrick, to komętujcie. Postaram się jak najszybciej wstawić nowy rozdział :) Czekam na kom. ^^

niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 3

Po skończonym koncercie miałyśmy wejście za kulisy. Allis oczywiście poleciała do Jay'a, a Kate bodajże gadała z Tomem. A ja? Ja zostałam sama. Jednak nie na długo. Po chwili przybiegł do mnie Nathan. Rozmawialiśmy dosyć długo. Oczywiście ponownie złożył mi życzenia, tak jak reszta chłopaków. Później pytał czym się interesuję, skąd jestem itd. Opowiedziałam mu o sobie wszystko. Wydawał się bardzo sympatyczny. Rozmawialiśmy około 3 godziny. Czas leciał bardzo szybko.
-Erm... Zuz.. podasz mi swój numer? - zapytał. Mnie ponownie zatkało. I na dodatek strasznie się zarumieniłam.
-Nie chcę być nachalny.. Jeśli nie chcesz to nie - uśmiechnął się. - A tak pozatym bardzo ładnie się rumienisz - wyszczerzył zęby.
-CO?! No super.. Jeszcze tego brakowało.. Teraz wyglądam jak burak.. - próbowałam ukryć twarz w dłoniach.
-Skąd że! Ślicznie wyglądasz! - uśmiechnął się. - ..ale jeszcze nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-A.. pewnie. Czemu nie? - Nawet go nie znam, ale w końcu to mój idol, czemu miałabym mu nie podać tego numeru? Taka okazja może się więcej nie powtórzyć! Już miałam podawać mój numer gdy w tym samym czasie zbiegły się Allis i Kate.
-ZBIERAJ SIĘ! MUSIMY LECIEĆ! TWOI RODZICE NAS ZABIJĄ! - zaczęły krzyczeć w tym samym czasie.
-Niee!!! Ja teraz nie mogę! Dajcie mi chwilkę!
-NIE! NIE MA CZASU! - ponownie krzyknęły.
-Nic nie szkodzi. Masz mój! - szepnął mi do ucha Nathan i wcisnął jakąś karteczkę do ręki. To był jego numer.
 Szybko pożegnałam się z chłopakami, całując ich w policzek i ruszyłam za dziewczynami do auta. Co chwilę popędzały szofera, by jechał szybciej. Nie wiedziałam o co im chodzi do póki nie spojżałam na zegarek w telefonie. Była 21:30. Sama zaczęłam popędzać szofera. W końcu dotarliśmy na miejsce. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam do domu. Rodzice siedzieli na kanapie w salonie. Gdy tylko mnie zobaczyli rzucili się, by złożyć mi życzenia. Uściskałam ich z całej siły i podziękowałam za tak wspaniały prezent. Chwilę rozmawialiśmy i poszłam do siebie na górę. Byłam już zmęczona więc szybko położyłam się do łóżka. Mimo wielkiego zmęczenia, nie potrafiłam zasnąć. Postanowiłam zadzwonić do Nathana.



_____
No to 3 rozdział jest. Proszę was o zostawianie kom. :* I dziękuję jeśli ktokolwiek to czyta :)

ROZDZIAŁ 2

-Już dziś! Wreszcie nadszedł ten dzień! Moje 16 urodziny! - Szybko zleciałam z mojego pokoju na dół. Byłam pewna, że zastanę tam rodziców, jednak już ich nie było. Jedyne co zauważyłam to karteczkę na stole w kuchni. "STO LAT! Droga córciu.. Z okazji Twoich 16 urodzin, życzymy Ci dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i czego sobie zapragniesz! Niestety musieliśmy dziś wyjść szybciej do pracy. W domu będziemy około 20. A teraz mamy do Ciebie 'zadanie'. Mianowicie zrób się 'na cacy'. Postaraj się być gotowa do 16, iż o tej godzinie przyjdą po Ciebie Allis i Kate. One zabiorą Cię na miejsce niespodzianki :) Życzymy dobrej zabawy! STO LAT! - Mama i Tata. :)".
-No super! - pomyślałam. - na prezent muszę czekać do 16. Ale jakoś wytrzymam. Pozatym muszę się jakoś ładnie ubrać i umalować, więc czasu będzie akurat. Po przeczytaniu karteczki zostawionej przez rodziców, jak zwykle wykonałam poranne czynności. Dziś trochę duże postałam przy szafie, by wybrać coś ładnego. Nie cierpiałam nosić spódniczek i sukienek, więc wybrałam ładne, bordowe rurki. Ubrałam tekże białą bluzkę z napisem "I ♥ THE WANTED". Lubiałam ich, więc niby czemu nie miałabym nosić takich rzeczy? Do tego wszystkiego ubrałam cienką, jasno czerwoną kurtkę, która świetnie pasowała do reszty. Jako butu wybrałam czarne, nieduże szpilki, oraz czarną, małą torebeczkę. Wszystko świetnie współgrało. Nie robiłam zbyt mocnego makijażu. Trochę wyraźniejszy niż zawsze, ale nie chciałam wyglądać jak plastik. Nigdy nie lubiałam takich dziewczyn, więc też nie chciałam tak wyglądać. Z włosów upięłam koczek, pozwoliłam by pojedyńcze kosmyki włosów opadły na twarz. Kilka minut przed 16 byłam już gotowa. Dziewczyny zjawiły się punktualnie. Na powitanie złożyły mi życzenia. Później zabrały mnie do limuzyny czekającej przed domem. Pewnie tata ją zamówił, bo w czekającym aucie czekał już jego ulubiony szofer. Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Szyby w aucie były przyciemnione. W końcu datarłyśmy na miejsce. I co zobaczyłam? Wielką scenę! Czyli prawdo podobnie szykował się koncert. Tylko czyj? Dziewczyny pociągnęły mnie ze sobą. Miałyśmy miejscę pod samą sceną. Nagle ku moim oczom ukazali się....... THE WANTED! Nie sądziłam że kiedykolwiek ich zobaczę. To był totalny szok! Myślałam że zaraz zemdleję! Chłopacy zaśpiewali swoje piosenki między innymi: -Glad you came, -Chasing the sun, -Warzone, -I found you i wiele, wiele innych. Po ostatniej piosence, najmłodszy członek zespołu zaczął:
-Hej kochani! - krzyknął. - Cieszymy się że tu z nami jesteście! Cudownie jest mieć takich fanów jak wy! Jednak dziś jesteśmy tu ze specjalnej okazji.. DZIŚ SĄ URODZINY ZUZ!
Totalnie mnie zamurowało. Stałam nie ruchoma w miejscu. Nagle chłopak podszedł do mnie, wziął za rękę i zaprowadził na scenę.
-Zaśpiewajmy jej Happy B-Day! - krzyknął do milionów fanów. Wszyscy zaczęli śpiewać. Pojedyńcze łzy spłynęły mi po policzkach. Byłam szczęśliwa. To był najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam! Gdy wszyscy skończyli śpiewać, chłopak popatrzył mi w oczy i zaśpiewał to sam.
-Nie no! To jakiś sen! Nathan Sykes śpiewa dla mnie! - pomyślałam. Nie mogłam w to uwierzyć.

sobota, 12 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 1


-To już jutro! - obudziłam się z tą myślą. Jutro są moje urodziny. Bardzo cieszyłam się na ten dzień. 16 urodziny. Byłam ciekawa jaką niespodziankę przygotowali rodzice i przyjaciółki. Nie mogłam się doczekać. Może to i dziecinne, ale ja od zawsze lubiłam takie dni, więc nie przejmowałam się zdaniem innych. Zeszłam na dół na śniadanie. Wszystko było już gotowe, na stole. Jak prawie zawsze - jajecznica. Rodzice byli już ubrani, i gotowi by pujść do pracy. Mama miała ubraną białą, elegancką bluzkę i czarną spódnicę. Tata jak zwykle czarny garnitur. Prawie nigdy nie było ich w domu. Większość czasu spędzali w pracy. Widywałam ich tylko rano, i późnym wieczorem. Czasami nawet wyjeżdżali na kilka tygodni. Ale nie przeszkadzało mi to. Już się przyzwyczaiłam. Gdy zasiadłam do śniadania, rodzice wyszli z domu. Oczywiście śpieszyli się do pracy. Po śniadaniu wykonałam poranne czynności. Jak zawsze. Wzięłam przysznic, ubrałam się, umyłam zęby itd. Później weszłam na facebooka i twittera. Jak zwykle to samo. Po chwili zadzwoniła do mnie Allis.
-Hej kochana. Co u Ciebie? - zapytała.
-No cześć. A dobrze. A u Ciebie?
-A no też. Jestem teraz z Kate i chciałyśmy się zapytać czy wyjdziesz? - zadała kolejne pytanie.
-Pewnie. - odpowiedziałam. - Właściwie jestem już gotowa. To gdzie się spotykamy?
-Super. To może pod kawiarnią, niedaleko Twojego domu?
-Pewnie. Będę za 10 minut. - odpowiedziałam, po czym rozłączyłam słuchawkę.
Lekko się umalowałam, wzięłam torebkę a do niej wszystkie potrzebne rzeczy i byłam gotowa. Poszłam pod wyznaczone miejsce. Dziewczyny już tam czekały. Przywitałyśmy się i postanowiłyśmy połazić po mieście. Londyn to naprawdę duże miasto więc miałyśmy gdzie chodzić.
-To co? Jutro Twoje urodziny. Już się pewnie nie możesz doczekać - powiedziała z chytrym uśmiechem Kate.
-Pewnie! - odpowiedziałam.
-Zuz, ale teraz prezent będzie wspólny. Od nas i od twoich rodziców. - oznajmiła All.
-Ale za to jaki fajny! - dodała Kate.
-Am.. A co to będzie? - zapytałam i uśmiechnęłam się najszeżej jak umiałam. Byłam strasznie ciekawa co przygotowali.
-NO CHYBA ŚNISZ, ŻE CI POWIEMY! - krzyknęła Allis.
-Noo.. prooszę. - zrobiłam maślane oczka.
-Nie i koniec kropka! - oburzyła się Kate.
-Oj dobra..
Podczas reszty czasu próbowałam nie wspominać o jutrze, bo i tak nigdy by mi nie powiedziały. Musiałam wytrzymać do jutra. Resztę drogi rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Allis co jakiś czas mówiła jaki to Jay jest cudowny. Szczerze mówiąc to nie wiem czemu on jej się tak podoba. Ja kocham całą piątkę, ale nie za wygląd. Za muzykę. Tak naprawdę, żaden z nich mi się nie podoba. Co prawda, Nathan jest przystojny, jednak nie podkochuję się w nim, tak jak Allis w Jay'u. Ale cóż.. Z dziewczynami włóczyłam się po mieście aż do wieczoru. Około 19 byłam w domu. Oczywiście rodzice byli jeszcze w pracy. Zawsze przychodzą około 22, jednak dziś nie miałam zamiaru na nich czekać. Nawet nie wiem kiedy usnęłam..
 
 
 
___________
Uff, pierwszy rozdział już za mną :) Przepraszam, że taki nudny, jednak to dopiero początek. Obiecuję, że w 2 rozdziale wszystko się rozkręci :)


O mnie & Bohaterowie

O MNIE:
Cześć! Nazywam się Dominika. To jest moje pierwsze opowiadanie o The Wanted. Wszystkich którzy będą to czytać, proszę o kom. do rozdziałów. To dla mnie bardzo ważne :) I wprowadzam jedną zasadę ;D -mianowicie, jeśli chcecie Next'a musi być 1 kom. :) Może nie od razu ale tak od 3 rozd. :D Mam nadzieję, że opowiadanie wam się spodoba :))
BOHATEROWIE:
The Wanted - Nathan Sykes, Tom Parker, Max George, Jay McGuiness, Siva Kaneswaran
Zuz - Bohaterka główna. Fanka The Wanted. Razem z rodzicami mieszka w Londynie, jednak pochodzi z Polski. Jej najlepszymi przyjaciółkami są Allis i Kate. Ma 16 lat, tak jak jej przyjaciółki.
Allis i Kate - Przyjaciółki Zuz. Także fanki The Wanted. Allis skrycie kocha się w Jay'u. xD
Patrick - Były Zuz.