sobota, 16 marca 2013

ROZDZIAŁ 25

Zadzwonił telefon.. Spojrzałem na wyświetlacz. To Max. Teraz nadeszła chwila prawdy. Cholernie się bałem. Bałem się tego co usłyszę. W tym samym czasie Allis się obudziła. Każdy siedział ze łzami w oczach. Ale co ma być, to będzie. Odebrałem telefon.
-Młody.. - zaczął Max.
-Nie 'Młoduj' mi tutaj tylko gadaj.. - powiedziałem zdenerwowany.
Chciałem już usłyszeć. Ale i tak cholernie się bałem.
-No dobrze, dobrze. Nie denerwuj się tak. Jay.. on..
-No co?! - krzyknąłem.
-Żyje! - krzyknął.
Odetchnąłem z ulgą. Cały strach odszedł w nie pamięć.
-Operacja przebiegła pomyślnie. - dodał po chwili. - Jay teraz śpi, ale możecie do niego przyjechać. Allis na pewno by chciała. Tak więc czekamy.
Rozłączyłem słuchawkę. Spojrzałem na dziewczyny. Wszystkie siedziały i trzymały kciuku. Każda z nich przygryzała wargi i prawie płakała. Znaczy Allis płakała..
-No gadaj! - w końcu krzyknęła Nereesha.
-No więc muszę wam powiedzieć iż...
-Iż co? - zapytała All przez płacz.
-Jay żyje! Wszystko dobrze przebiegło! - krzyknąłem.
Dziewczyny zaczęły się cieszyć, Allis odetchnęła z ulgą. To koniec. Koniec zmartwień.
-Widzisz?! Widzisz Allis?! Jay jest silny! Mówiliśmy że tak będzie! - krzyknęła Zuz.
-Dobra, koniec tego cieszenia. Zbierajcie się i jedziemy do szpitala. - powiedziałem.
Ruszyliśmy do auta, a po chwili byliśmy już na miejscu. Pobiegliśmy na górę. Pozwoliliśmy Allis iść do Jay'a pierwszej. Samej. To dobrze jej zrobi.
Z perspektywy Allis / u Jay'a w sali:
Tak cieszyłam się, że on żyje. Tak, straciłam wiarę. Jednak wszystko jest dobrze. Nigdy nie wybaczę sobie, że nie wierzyłam. Usiadłam na krześle i złapałam jego rękę.
-Jay.. - powiedziałam jakby sama do siebie. - Przepraszam.. Przepraszam, że w ciebie zwątpiłam. Nie powinnam. Jesteś dla mnie wszystkim. Cieszę się, że Bóg dał Ci jeszcze jedną szansę. Że dał ją nam.. Przepraszam..
Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Było mi głupio, że w niego nie wierzyłam, jednak teraz jestem szczęśliwa że jest już po wszystkim. Że wszystko tak się skończyło. Nagle chłopak ścisnął moją rękę. Jeszcze bardziej się ucieszyłam.
-Kocham Cię.. - wyszeptał.
Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Pierw spotykam tak cudownego chłopaka a później.. Wszystko dobrze się kończy. Miałam ochotę dziękować Bogu. Po chwili, gdy Jay otworzył oczy do sali wparowała reszta.
-Dobrze widzieć uśmiech na twojej twarzy. - zwróciła się do mnie Zuz.
Teraz liczył się dla mnie tylko Jay. Kochałam go. Cieszę się że go mam.



_____________
Jest 25. Przepraszam że taki krótki ale jakoś nic mi do głowy nie wpada.
Wiecie jak to jest.. Brak weny po prostu. No cóż :) Zapraszam do komentowania.
+mam prośbę. Lajkniecie?  Z góry bardzo dziękuję :) http://www.facebook.com/photo.php?fbid=579836825360740&set=pb.362560710421687.-2207520000.1363453744&type=3&theater

4 komentarze:

  1. Na twój blog trafiłam kiedy pojawiały się jedne z pierwszych rozdziałów, a potem przegapiłam kilka i nigdy nie mogłam się zabrać za nadrabianie ich, aż do dziś i co najważniejsze wcale tego nie żałuję!!! Zakochałam się w tym opowiadaniu, dosłownie. Twój styl pisania jest niesamowity, taki lekki i swobodny, mam wrażenie jakbym czytała prawdziwą książkę.
    Przejdźmy teraz do treści. Bardzo cieszę się, że Jay przeżył. On i All stanowią taką słodką parę, podobnie jak Nath i Zuz. Czekam na dalsze rozwinięcie przygody.
    Pozdrawiam
    P.S. Przy okazji jeśli chcesz oczywiście zapraszam do mnie http://mojahistoriathewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej :) Dziękuję Ci bardzo :) Bardzo miło mi się czyta jak ktoś mi pisze takie coś :)
      Z miłą chcęcią wpadnę na twojego bloga w wolniej chwii :)

      Usuń
  2. Swietny ;)
    Kocham ten blog :p
    Czekam na nastepny ;d
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że przeżyje ! :D Ale się cieszę *.* Bosko :* Wenyyy

    OdpowiedzUsuń