wtorek, 15 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 6

Obudziłam się około 3 w nocy. Z łazienki dobiegały różne, dziwne dźwięki. W domu nie było nikogo oprócz mnie i Nathana, więc bez wahania pobiegłam w stronę łazienki. Nie było go w sypialni, martwiłam się że coś mu się stało, dlatego bez pukania wbiegłam do łazienki. Chłopak siedział na podłodze i wymiotował krwią. Na dodatek zaś zwijał się z bólu. Chciałam mu jakoś pomóc, jednak nie bardzo wiedziałam jak. Zadzwoniłam po karetkę. W międzyczasie próbowałam jakoś się od niego czego kolwiek dowiedzieć, ale ten nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Po piętnastu minutach przyjechało pogotowie. Wsadzili Nathana do karetki, sama postanowiłam pojechać z nimi. W końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopaka wzięli do sali, a ja musiałam poczekać na korytarzu.
-To moja wina... Gdybym od razu zadzwoniła na karetkę może teraz nic by mu nie było.. Wszystko przeze mnie.. - obwiniałam się w myślach.
 Nie wytrzymałam, wybuchłam łzami. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Witam. To Pani przyjechała tutaj z Panem Sykes'em ?
-Em.. Tak.. - powiedziałam przez łzy.
-Proszę nie płakać. Nie ma do tego powodów, z Pani chłopakiem wszystko dobrze. - oznajmił.
-Ale to nie mój chłopak.. - powiedziałam. - Naprawdę nic mu nie jest? - zapytałam z iskrą nadziei w oczach.
-Naprawdę. - uśmiechnął się lekarz. - Jeśli Pani chce, to móże do niego pójść.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się do lekarza i ruszyłam w stronę sali.
Nathan leżał na szpitalnym łóżku podłączony do tych wszystkich rurek itd. Podeszłam do niego i złapałam za rękę. Po policzkach spłynęły mi łzy. Martwiłam się o niego.
-Zuz.. proszę nie płacz. - ścisnął moją dłoń.
 Poczułam ciepło jego ręki. Nic nie odpowiedziałam. Popatrzyłam mu głęboko w oczy. Było w nich coś niesamowitego. Nie umiałam się od nich oderwać. Siedzieliśmy chwilę w ciszy patrząc sobie w oczy. Nagle do sali wszedł lekarz.
-Em.. Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem tylko Państwa poinformować, iż jutro dostanie Pan wypis.
-Dobrze, dziękuję. - odpowiedział Nathan.
-A Pani radził bym już wrócić do domu. Dochodzi 4. Jest środek nocy, lepiej niech się Pani pójdzie wyspać.
-Nie, dziękuję.
-Zuz. Zamów taksówkę i jedź do domu. Nie pozwolę byś spędziła noc w szpitalu na krześle. - powiedział Nathan.
-Niee, posiedzę tutaj..
-Nie! Masz jechać do domu! Bo jak nie to się obrażę! - zaśmiał się.
Nie miałam wyboru. Musiałam pojechać do domu. Zamówiłam taksówkę, a po chwili byłam już na miejscu. Poszłam do sypialni. Na łóżku leżał jeszcze full cap Nathana. Wzięłam go do rąk i wpatrywałam się w niego. Myślałam o dzisiejszym dniu. O Nathanie, o tym wszystkim co się dzisiaj stało. Odłożyłam czapkę na miejsce i ruszyłam do swojego pokoju. Próbowałam zasnąć, ale i tak nic z tego nie wyszło. Dopiero około 7 rano zasnęłam na nie całe pół godziny. Gdy obudziłam się po tej krótkiej drzemce spojrzałam na zegarek. Była 7:23. Wstałam z łóżka. Zeszłam na dół i nalałam sobie szklankę wody. Nie miałam nawet siły, by zjeść śniadanie. Szybko się ubrałam, włosy upięłam w byle jaki kok, zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala.


_________
Przepraszam, że taki nudny i krótki ale nie mam weny :( A zresztą i tak nikt tego nie czyta..

2 komentarze:

  1. Ja czytam :P
    I jest zajebisty. Zarówno ten rozdział jak i cała reszta.
    Czekam na następny rozdział :D
    Weny Ci życzę.

    Jakby Ci się nudziło to zapraszam do siebie:
    http://ifoundyoustoryofthewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      W wolnym czasie napewno odwiedzę Twój blog :)

      Usuń