piątek, 18 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 10

-Erkhem.. - Nathan chrząknął.
Natychmiastowo się od siebie oderwali. Mini mieli jakby duchy zobaczyli.
-O..em.. cześć.. - zaczęła Allis.
-Tak, hejka. - odparł Nath.
-Co wy tu właściwie robicie? - zapytał Jay.
-No wiesz... Mieszkam tu.. A Zuz przyszła mnie odprowadzić. - odpowiedział mu Nathan.
-Tak. To ja będę już szła. - powiedziałam.
-O nie, nie, nie moja droga. Zostajesz. - zatrzymał mnie Nath.
-Ale niee, nie trzeba - uśmiechnęłam się.
-Trzeba! - krzyknął Jay. - Skoro wszyscy się tu spotkaliśmy.. NALEŻY ZROBIĆ IMPREZĘ!
-Nie! Jestem brzydko i nie odpowiednio ubrana na imprezę! - także krzyknęłam.
-Oj, ale to taka domowa! Zostajesz i koniec! - kłócił się ze mną.
-CO WY SIĘ TAK DRZECIE?! - krzyknęła chórem cała reszta, schodząca po schodach.
Najwyraźniej ich obudziliśmy..
-Bo oni nie chcę mnie wypuścić! - broniłam się.
-I słusznie! Robimy imprezę, tak? - zapytał Seev.
-Pewnie - odpowiedział Nath.
Wszyscy poszli do jadalni, na śniadanie. Nam też je proponowano, ale jako iż niedawno jedliśmy, postanowiliśmy odmówić. Nath zaprosił mnie do swojego pokoju. Pokój miał niebieskie ściany. W rogu stało duże łóżko, z czerwoną pościelą. Było na nim kilka poduszek z angielską flagą i napisem "LONDON" na jednej z nich. W pokoju także znajdowało się ogromne, czarne pianino. Obok niego mikrofon i sprzęt muzyczny. Na biurku leżały upożądkowane teksty ich piosenek. Jedną półkę zajmowały płyty różnych wykonawców. Na biurku leżał też biały laptop. Jak na chłopaka, w jego pokoju był dość duży porządek. Kolory ładnie się komponowały.
-Siadaj! - odparł i wskazał na łóżko.
Zrobiłam co kazał. Popatrzyłam w okno. Przez czerwone firanki, dało się zauważyć małe jeziorko.
-Bardzo ładnie tu masz. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Dziękuję - odwzajemnił uśmiech. - Poczekaj tu. Przyniosę Ci coś do picia. Co byś chciała? - zapytał.
-A nie, dziękuję, nie trzeba.
-No to do wyboru masz colę, sok, wodę, herbatę, kawę, kakao, i pewnie piwo chłopaków. - zaśmiał się.
-Haha, dziękuję, z piwa nie skorzystam. Ale jeśli można to poproszę soku. - poownie się uśmiechnęłam.
-Pewnie. Zaraz Ci przyniosę.
Wyszedł z pokoju. Po nie całych trzech minutach był z powrotem. W rękach trzymał dwie szklanki.
-Proszę. - podał mi szklanę z sokiem pomarańczowym.
-Dzięki. - odpowiedziałam.
Usiadł na krześle, na przeciwko łóżka, na którym się znajdowałam. Wpatrywał się we mnie, co jakiś czas popijając herbatę. Trochę mnie to krępowało.
-Nathan, coś nie tak? Włosy mi się roztrzepały? - zapytałam, i zaczęłam gładzić rękoma kosmyki włosów.
-Nie, przeciwnie. Włosy bardzo dobrze leżą - odpowiedział wciąż się we mnie wpatrując.
-To może makijaż mi się rozmalał? - zdałam kolejne pytanie.
-Niee, też nie - uśmiechnął się.
-To o co chodzi?!
-O nic. - odpowiedział.
-To czemu się tak patrzysz? Fryzura - nie, makijaż - nie, to co?!
-Nic. Poprostu jesteś śliczna. - odprał.
-Nathan, proszę Cię. Nie rozśmieszaj mnie. Nie jestem ładna, a co dopiero śliczna. - Odpowiedziałam.
-Jesteś. I nie waż się ani razu jeszcze tak powiedzieć!
-Jestem brzydka. Tyle. - dążyłam do swego.
-Mówiłem, żebyś tak nie mówiła! - odparł i zaczął mnie łaskotać.
Akurat mieliśmy trochę dziwne ustawienie. Przez to że się rwałam, wyglądało to jakby Nathan na mnie łeżał. W dodatku nie wiem jakim sposobem, moja noga znalazła się na jego plecach. Do pokoju wszedł Max, którego na początku nie zauważyliśmy.
-Em.. Nie chcę wam przeszkadzać, ale nie jesteście czasem za młodzi? Albo chociaż byście do nocy poczekali! - zaśmiał się.
-Max idioto! - wydarł się Nath. - My poprostu użądzamy wojnę na łaskotki. - wytłumaczył.
-Trochę dziwnie wygląda wasza wojna na łaskotki, ale ok. Nie będę się wtrącał. - mrugnął okiem. - Chciałem wam tylko powiedzieć, że impreza rozpocznie się około 16:30, zależy jak się wyrobimy z przygotowaniami. - wyjaśnił.
-Przygotowaniami? - zapytałam.
-No wiesz.. Trzeba iść kupić chipsy, paluszki, lody, trochę piwa itd. - odpowiedział.
-Przecież jeszcze niedawno wszystko było! - wtrącił się Nathan.
-Tyle, że ostatnio też była impreza. Ale mniejsza z tym.
-Może możemy w czymś pomóc? - zadałam pytanie.
-Taak..Ja, Jay, Siva, Allis i Tom jedziemy do sklepów. Gdy Allis i Jay wrócą z zakupów, możecie zająć się ozdabianiem domu. - odparł.
-Super - uśmiechnęłam się. - Ale skoro to ma być taka impreza, muszę na chwilę wrócić do domu, po jakieś ciuchy! - oburzyłam się.
-Przecież dobrze wyglądasz! - wmawiał mi Nathan.
-Nie! - krzyknęłam.
-Dobra. To zaraz się tam wrócimy. To niedaleko, więc możemy iść.
Max wyszedł z pokoju, a my postanowiliśmy wrócić do mnie. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Nathan usiadł na kanapę, a ja poleciałam na górę po jakieś ciuchy.
-Impreza u THE WANTED!!! - pomyślałam. - Trzeba się jakoś wystroić!
Z szafy wyciągnęłam czarną, krótką, dosyć obcisłą skukienkę. Do tego wybrałam czarne, świecące szpilki. Wszystko zapakowałam, razem z kosmetykami. Zeszłam na dół.
-Co tak długo? - zapytał i mrugnął okiem chłopak.
-Długo? Wcale, że nie! Musiałam wybrać coś ładnego! - odpowiedziałam.
-Dobra, pokazuj co tam wygrzebałaś. - namawiał.
-Nie! Zobaczysz wieczorem! - odparłam.
Wyszliśmy z domu. Gdy wchodziliśmy do domu chłopaków, oni akurat wychodzili, by iść do sklepów. Minęliśmy się z nimi w drzwiach.
-Będziemy.. em.. Nie mam pojęcia kiedy, ale pewnie za kilka godzin - rzucił Tom, wychodząc jako ostatni.
Weszliśmy do kuchni. Wszystko było porozrzucane na jej środku. Resztki jedzenia, trochę ciuchów, między innymi koszulka Tom'a, spodnie Jay'a i takie tam.
-Kur.. - zaczął Nath. - Znaczy kurczę.. Patrz co oni tu zrobili! Zabiję ich! - krzyknął.
-Nathan o co chodzi? - zapytałam.
-No patrz. Specjalnie to zrobili. Wszyscy pojechali do sklepów, a nas zostawili żebyśmy to posprzątali. - wyjaśnił. - Zawsze tak robią. Mogłem się tego domyślić. Trudno, ja tego sprzątać nie będę. Oni to posprzątają jak wrócą! - oburzył się.
-No co ty. Wystarczy te ciuchy dać do pralki i tu pozamiatać. I tyle. Ja mogę to zrobić. - uśmiechnęłam się.
Położyłam pokrowiec z sukienką i resztą rzeczy na jedno z krzeseł i wzięłam się za zbieranie ciuchów.
-Zuz, zostaw to! Nie trzeba! - próbował powstrzymywać mnie Nathan.
-Gdzie macie pralkę? - nie dawałam za wygraną.
-Oh.. Dobra, daj to. Ja to zaniosę. - podałam mu ciuchy.
Wzięłam miotłę, na co Nathan zaś kłócił się ze mną, bym nie sprzątała. Ale nie posłuchałam go. Po chwili kuchnia była już czysta.
-Ale ty jesteś uparta! - stwierdził po chwili.
Po jakimś czasie, do domu wparowali nasze gołąbki. Czyli Allis i Jay.


____________
Dobra, rozdział 10 jest. ;) Dziękuję wszystkim czytającym ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz